[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Mieszkam teraz tutaj.- Nie zamie-rzając wnikać w szczegóły, zmieniła temat rozmowy.- Ale kochanie, co uciebie? Co cię tu sprowadza? Wciąż kryjesz się przed ludzmi z Fleet Stre-et?- Czy się kryję? Ależ skądże znowu! - odparła tamta promiennie.-Spędzam miesiąc miodowy z Alexem.- To cudownie.Jesteś szczęśliwa?- O, tak.- Moje gratulacje.Czy nie powinnyśmy tego oblać? - Zandra się ro-zejrzała.- A gdzież ten szczęściarz?Penelope się zasępiła.- Uwierzysz? Rozłożyła go grypa.Słowo daję! Prosiłam go: Zaszczepsię, kochanie. Ale cóż, mężczyzni nigdy nie słuchają dobrych rad.Auwierzysz, mamy bilety w pierwszym rzędzie na dzisiejsze przedstawie-nie Bulwaru Zachodzącego Słońca ? Nie znoszę takiego marnotraw-stwa, ale cóż poradzić.Kto by poszedł sam do teatru? - W tym momen-cie Penelope się rozpromieniła.- Ależ naturalnie! Jaka ze mnie gapa!Zandro, a może wybierzesz się ze mną? Najpierw zjemy obiad.uwiel-biam Rosyjską Herbaciarnię.Och, zgódz się, będzie bosko!- No cóż, czemu nie?- Zandro, cudownie! Jesteś kochana, uratowałaś ten wieczór.Mamysobie tyle do powiedzenia.Och! Muszę lecieć! Między zakupami gramFlorence Nightingale, no wiesz.Spotkamy się o szóstej?- Tak.W Rosyjskiej Herbaciarni.- Już się nie mogę doczekać! Wszystkich olśnimy.Pamiętaj, rezer-wacja jest na nazwisko Troughton.Panią Alexowa Troughton.- Penelo-pe zachichotała.- No, lecę!Posłały sobie całusy, pomachały dłońmi.- Do zobaczenia!I istota odziana w modny płaszcz zniknęła.Zandra stała, patrząc za Penelope.Czuła się, jakby przed chwilą prze-szło tędy małe tornado i pomknęło dalej, by siać spustoszenie wewszystkim - czy wszystkich - co znajdzie na drodze.Idąc wzdłuż Madison, myślała o czekającym ją wieczorze.Rosyjska Herbaciarnia i przedstawienie na Broadwayu.Czemu nie? Ostatecznie nie miała nic lepszego do roboty.25.- Czy możesz przestać krążyć po pokoju i usiąść? - warknął poiryto-wany Charley.- Jezu, Kenzie, jesteś zła jak osa.Myślisz, że co zrobię?Zacznę gryzć?- Zła? Kto jest zły? - spytała zaczepnie Kenzie, z wyniosłą miną sia-dając w fotelu.Za nic w świecie nie usiądzie obok niego na kanapie.O,nie! Prędzej jej kaktus wyrośnie na dłoni!Jednak wbrew temu, co mówiła, była niezwykle spięta.Gdyby wie-działa, że Zandra - ładna mi przyjaciółka! - zostawi ją w takiej chwilisamą, nigdy by się nie zgodziła spotkać z Charleyem tutaj, w swymmieszkaniu.Nie.Wybrałaby jakiś neutralny grunt.Ostatecznie konfrontacja zrozpustnym zboczeńcem miała sens jedynie w tłumie, a nie w domowymzaciszu.Oto, na co jej przyszło: siedzi sam na sam z największym draniem naświecie, z tym egocentrycznym maniakiem seksualnym, który uważa sięza nie wiadomo kogo.- Słuchaj, Charley - odezwała się rzeczowym tonem - proponuję, że-byśmy się ograniczyli wyłącznie do spraw czysto zawodowych, dobrze?Jedynym powodem, dla którego oboje się tu znalezliśmy, jest to, że ma-my do rozwiązania problem.- Och! - powiedział, gładząc jeden koniec swych obwisłych wąsów ni-czym Sam Elliot.- Czyżby?- Tak - odrzekła lakonicznie.- Nie, Kenzie.- Zostawił w spokoju swoje wąsy.- To nie tak.Widzisz,patrzysz na sprawę z zupełnie niewłaściwej strony.- Charley pokazałpalcem siebie i ją.- To nie my mamy problem.Zgoda, że Burghley możego mieć, a więc.- skierował palec wskazujący w jej stronę -.ty także.Ale nie ma go ani wydział walki z kradzieżami dziel sztuki policji nowo-jorskiej, ani ja.- Rozsiadł się wygodnie na kanapie i skrzyżował ręce zagłową.- Im szybciej to do ciebie dotrze - zakończył z zadowoloną miną -tym lepiej dla nas obojga.Twarz Kenzie stężała.Jak on śmie mnie pouczać! - pomyślała, czującnarastającą wściekłość.Za kogo, u diabła, się uważa? Czyżby ten łotrzapomniał, że policja jest - przynajmniej w teorii - instytucją mającąsłużyć społeczeństwu? I że Burghley, jako przedsiębiorstwo płacące po-datki, ma takie samo prawo zwrócić się o pomoc, jak Galeria Artisteria,ten drugorzędny kramarz handlujący wątpliwego pochodzenia grafikamiLeroya Neirmana, Ert�sa i Dalego?Naturalnie, że tak! Jednakże wiedziała, że teraz nie czas ni miejsce nasprzeczki.Niech Charley pozostanie zadowolony z siebie, pomyślała.Może po-stępować tak niedojrzale, jak chce; Kenzie, oficjalny przedstawiciel Bur-ghleya w tej sprawie, zachowa na zewnątrz spokój, powagę, rezerwę iprofesjonalizm - będzie tak nieugięta, że doprowadzi go do szału.- Przykro mi, skarbie - powiedziała.- Czy ci się to podoba, czy nie,zajmujesz się tą sprawą.A jeśli się okaże, że nasz Holbein został rzeczy-wiście skradziony.- Chwileczkę.- Charley podniósł rękę do góry gestem, jakim poli-cjant zatrzymuje samochody.- Mówisz, że musiał zostać przemycony doAmeryki.Mam rację?- Jeśli został skradziony, to owszem.- Skinęła głową.- W takim razie to sprawa dla Interpolu i FBI.Czy muszę ci przypo-minać, że międzynarodowy handel skradzionymi dziełami sztuki niepodlega jurysdykcji policji nowojorskiej?- Nie musisz.Ale się mylisz.Zgoda, to sprawa dla Interpolu i FBI,jednak dotyczy również policji nowojorskiej.Ten obraz znajduje się wnaszym magazynie przy Madison Avenue, Charley.Na terenie NowegoJorku.Co więcej, został przyniesiony do naszej nowojorskiej galeriiprzez prawnika z Manhattanu, reprezentującego sprzedawcę, który znieznanych przyczyn woli zachować anonimowość.- Niezbity dowód, że coś tu śmierdzi, tak?- Posłuchaj - powiedziała siląc się na cierpliwość.- To nie ja przyję-łam ten obraz.Nie muszę ci też mówić, że ciągle mamy do czynienia zpośrednikami: prawnikami, rzeczoznawcami, prywatnymi marszanda-mi.oboje wiemy, dlaczego klienci korzystają z ich usług.- Aby zachować anonimowość.- Albo z obawy przed złodziejami czy porywaczami, albo dlatego, żeprzeżywają ciężkie chwile i nie chcą rozgłaszać tego wszem i wobec, albodlatego, że są jakimiś szalonymi odludkami i zrobią wszystko, by zacho-wać swoją prywa.- Dobrze już, dobrze! - przerwał jej rozdrażniony.- Powiedz mi tylko,czego ode mnie chcesz.%7łebym aresztował kogoś, o czyim istnieniu na-wet nie wiemy?- Wprost przeciwnie.Na razie twoim zadaniem jest pomóc namprowadzić własne śledztwo.Krótko mówiąc, masz dostęp do informacji,których my nie jesteśmy w stanie zdobyć.Możemy również cię potrze-bować jako łącznika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|