Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Którym jawnym przyznaniem sprawiedliwość się sądu ukontentowała i wszystka ludu ciż-ba.Więc katedralnie siostrzyczka moja niecnotliwa, klątwą opatrzona miłosierną ze świecpołamaniem, mistrzowi jest w ręce oddana.Tedy mistrz prawy, magisterka i wieszczego ducha ze statki swoimi adwersarz srogi, wy-wiedzie one, z szatek białogłowski wstyd chroniących zwleczoną, za miasta mury, któremumistrzowi lud sprawiedliwością pałając słusznym urąganiem i śmiechem trafnym, naigrawa-niem, szydnością a zgrzytem na siostrzyczkę moją, szatańską oblubienicę, wielce pomaga.W jamę mistrz głęboką, od drabów pilnie wykopaną, latawcową gamratkę, z powrozówstatecznych rozwiązaną, pięścią strąci mocarną, a plugastwo jej ziemią nieszczędnie przywa-lać pocznie.Czemu pospólstwo cnotliwe ile sił, a wszakże wedle reguły od mistrza wskaza-nej, poratunek niesie, kamień na niecnotę i one skiby gliny pracowicie miotając.Próżno lata-wiec, jako to na oczy wielu widziało, nad jamą nietoperzem krąży, ziemię na fryjerce wstrzą-sa i glinę nad wypowiedzenie ciężką z niej dzwiga  to jej ku nozdrzom powietrza podsunie to krzyk z niej żałościwy wypuści  powiek jej uniesie, rękę z błaganiem udzwignie ku lu-dziom.RYCERZEMocny hetmanie! Wstań;Prawa dopilnuj! Czyś słyszał zgrai ten krzyk?Skarbne wozy zakują, z siodeł strącają wojenników, co od męki konając stoją w nocy naczatach.Karzmy srogo zbuntowaną czerń!Zcinajmy nikczemne łby bez litości, gdyż rozpleni się złe na motłoch cały, zgnoi nam lud!Wypleńmy bunt, gdyż zginie od zegadeł ojczyzna!94 ZWOAANIE SZ�STEPrzeklinajmy ich pokolenia, żeby się przenigdy dusza ich odmienić nie mogła!Nienawidzmy ich, obozowi towarzysze!Nienawidzmy ich po nocy, za dnia, z wieczora i o poranku, kiedy chrapią po uczcie!Czekajmy!Czyhajmy!Gotujmy w rękawie cios za matki nasze, skopane ich żelaznymi butami!Nadejdą na nich jeszcze gorsze chwile.Nadejdą chwile, gdy ich obskoczy i zmoże wróg.Nadejdą chwile, gdy ich nieprzyjaciel położy.Nieprzyjaciel ich  to nasz przyjaciel, sojusznik zemsty naszej.Ich sprawa  to sprawa nie nasza.Tylko cichaczem, tylko razem, tylko tłumem, obozowi towarzysze!RYCERZEMocny hetmanie! Ratuj sprawę!HETMANUcisz się, obozie polski!Słyszałem był okrzyk roty świętej w podziemiach Colosseum.Daj mi przypomnieć, szaleństwo polskie, tekst okrzyku świętego, gdyż roztrzaskana jestgłowa moja, a myśl w niej płomieniem gore!Na twarz przed tobą upadam  szaleństwo polskie.188Daj, niech ucichnie w duszy mojej gniew.Ma złożyć dusza moja najtrudniejsze, przypo-wiedniesłowo, ma ze siebie wydać uniwersał zloty do wielkiejpolskiej legii.GAOS W GABI NOCYNie waż się uroczym słowem podniecać człowieka przez ludzi podeptanego do bohater-stwa czynu.Sam umrzyj, jeśli wola.Pokaż przykład, jak bohater powinien umierać.ODGAOS Z GABI NOCYJakże nędzne są dłonie spoczywające w bezpieczeństwa namiocie, gdy na odwagę idzie iśmierć ponosi bohater, któremu przyłbicę Aresa z czatującą chimerą złoty uniwersał wdziejena skroń!COLEONIHetmanie!Krzykiem nocnym pogardzaj.Kto buduje Malpagę, zamek wielkości, co pod gwiazdy wynosi wieże uniesienia człowie-ka, musi rzucać w mur bryły wyrwane z trzewiów gór.Nie bohatera otaczaj pieczą, lecz sprawę.95 Przyda się zawżdy ludzkości bohaterstwo, choć stokroć opryszek je skradnie i suknię sobiezań złotem tkaną kupi.Korzystaj z bohaterów, jak ze złomów głazu leżących w górze ludzkości.Jeśli ty skonasz w rzędzie lakonów, któż sprawę wykonaniem spełni? Rozpryśnie sięsprawa wielkości w wydmy piaszczyste, rozpłaszczy się w niziny zarosło trzciną.Przez dziedziniec wawelski hetman w nocy przechodzi.Nogi jego jakoby kosą podcięte.Serce ustało.W kościach czaszki myśli ogniem goreją.Księżyc świeci na niebie.Cisza w zamczysku.Ruina wszędy.Pustka głucha.Echo przedrzeznia każdy krok.Każde westchnienie z kątów odrzuca i  wyśmiane  kamieniem w ucho ciska.W podziemia na lewą rękę wziął się wódz, w krużganki wysokie wstąpił po schodach ka-miennych.Ciemnymi korytarzami, szlakiem młodości, drogą omacną idzie w mroku ociężale.Na dół go wiedzie kamienny chodnik  w górę zmusza dzwigać stopy.Wreszcie u ślepego końca  drzwi  w głuchym murze.Uderza dłoń w okucia raz, drugi raz i trzeci.Serce w piersiach kolące jako ta ręka w królewskie drzwi.Nierychło szczękną zawory  zazgrzyta rygiel rdzawy.Znowu sień głucha, której przeszywający oddech pleśni wieje jak ze sklepów grobowych.U końca sieni  nareszcie  owe zamczyste, znane, cedrowe podwoje.Rozwarły się same przed gościem  cicho  wraz.Sklepiona, głucha, wielka komnata.W gotyckie okno księżyc świeci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript