X
 

     

Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muzyka nakryła go migotliwą falą i zapadł na dno, w krainę snu.Błąkał się po niej długo wśród melodii, które przeistaczały się w szum wody, a wkońcu zabrzmiały znajomym głosem.Był to głos Bilba śpiewający jakąś pieśń.Zrazunieuchwytne, potem coraz wyrazniejsze dochodziły do uszu Froda słowa:Był marynarzem Earendil,W Arvernien mieszkał mieście.Raz łódz zbudował w Nimbrethil,By w podróż ruszyć nareszcie.W żaglach srebrzysta błyska nić,Gdy czas latarniom gorzeć -Jak łabędz łódz wygina dziób,A z masztu spływa proporzec.W królewski pancerz ukrył pierśZbrojny łańcucha pierścieniemNa tarczy tajemniczy znak,Co wszystkie ciosy odżenie.Ze smoczych rogów jego łuk,Z hebanu wycięte strzały,Kolczugę srebrny łańcuch splótł,A w pochwie miecz tkwi zuchwały.Z najtwardszej stali jego miecz,A w hełmie miał diamenty -U czuba kitę z orlich piórI szmaragd w kolczugę wpięty.I pod księżyca płynął blaskZ dala od brzegów północy,Zbłąkany wśród zaklętych dróg,Którymi człowiek nie kroczy.Od Wąskich Lodów, gdzie się w cieńMrozne pagóry spowiły -Od pustyń, które spalił żar,Uciekł, wiosłując co siły -Aż płynąc wśród bezgwiezdnych wódPrzybył do Nocy bez Granic -I ominąwszy czarny brzegPłynął nie patrząc już na nic.180 Wiatr gniewu chwycił teraz ster;Z zachodu na wschód - szalonyMarynarz porzuciwszy celW rodzinne uciekał strony.Tu Elwing z chmur przybyła doń -I stanął mrok w aureoliJaśniejszej niż diamenty skier,Co migotały w jej kolii.I w pierś mu wpięła SilmarilOgnikiem wieńcząc mu czoło -Aż nieulękły skręcił sterI łodzią zatoczył koło;Z drugiego świata, spoza MórzZ potwornym wichrem w zmowieSzedł z Tarmenelu grozny sztorm;Te szlaki omija człowiek.�w sztorm znosiła z jękiem łódz,Gdyż śmierć tu nocną godzinąCzyhała pośród szarych Mórz,Gdy znów na zachód płynął.Przez Wieczną Noc go znosił prądWśród ryku wściekłego morza -Z daleka omijając brzeg,Gdzie nigdy nie świeci zorza.Nareszcie u perłowych plaż,O które łodzią się otarł,Ujrzał błyszczące pośród pianBryły klejnotów i złota.Ujrzał, jak Góra rośnie wzwyż,Gdzie zmierzch wieczorny kona -A w dole Eldamaru twarzKu morzy wciąż obrócona.Wędrowiec nocnych uszedł mgieł,Zawinął w spokojną przystań,Gdzie elfów stał zielony dom,Gdzie woda lśni przezroczysta -I gdzie z Ilmarinu WzgórzJak złotem skrzące się kruszceW Tirionie lśniły szczyty wieżOdbite w jeziora lustrze.Włóczęgi dość miał Earendil,Elfy uczyły go pieśni -A mędrcy brzęcząc w struny harfCudów, o których nie śnił.I w elfią go ubrano biel,I świateł wiodło go siedem,Kiedy w ukryty oczom krajWkraczał odważnie sam jeden.181 I w progi wszedł ogromnych sal,Gdzie potok lat wartko płynieI gdzie panuje Wieczny KrólNa górze w Ilmarinie.I wiele powiedziano słówO elfach i ludziach z ziemi,I ukazano wiele zjaw(Znają je wtajemniczeni).Z mithrilu łódz zrobiono dlań(Drugą mi taką pokażcie!),Nie miała wioseł ani z lnu%7łagli na srebrnym maszcie.Latarnią był jej Silmaril,A żywy płomień sztandarem,Który zatknęła Elbereth.Dla łodzi również jej daremByły podniebne skrzydła dwaI czaru moc, sprawiająca,%7łe mógł się łodzią wzbić do niebZa Księżyc i tarczę Słońca.Z Wiecznego Mroku ciemnych wzgórz,Gdzie mżą fontanny szklane,Niosły go skrzydła - lotny blaskZa Góry potężną ścianę.U kresu świata skręcił sterI po podniebnych jazdachZapragnął znowu wrócić w dom.Już jak paląca się gwiazdaWysoko wzbił się ponad mgły -Herold słonecznej urody -I błysnął nim płomienny świt,Zapalił Norlandu wody.Nad środkiem ziemi mknęła łódzZwiecąca i skrzydlata -Usłyszał wreszcie elfów płaczW dawnych, minionych latach.Lecz srogi na nim ciążył czar:Nim księżyc zblednie - w bieguOmijać gwiazdy ziemskiej globI nigdy nie tknąć jej brzegu.I nowych celów szukać wciąż,I nigdy już nie odpocząć,I wciąż pochodnię blasków nieść -Płomieniec na podobłoczu!Zpiew umilkł.Frodo otworzył oczy i zobaczył Bilba siedzącego na zydelku wkręgu słuchaczy, którzy uśmiechali się i klaskali.- A teraz chcielibyśmy posłuchać raz jeszcze od początku! - oświadczył jeden z elfów.Bilbo wstał i złożył ukłon.182 - Pochlebia mi twoje życzenie, Lindirze - rzekł - ale powtarzanie całej pieśni byłoby zbytmęczące.- Nie dla ciebie - odparł ze śmiechem Lindir.- Dobrze wiemy, że recytowanie własnychwierszy nigdy cię nie nuży.Doprawdy, nie możemy wydać sądu po jednorazowymprzesłuchaniu.- Co? - krzyknął Bilbo.- Nie umiecie odróżnić moich zwrotek od utworów Dunadana?- Niełatwo nam dostrzec różnicę między dwoma śmiertelnikami - powiedział elf.- Głupstwa pleciesz, Lindirze - ofuknął go Bilbo.- Jeśli nie potrafisz odróżnić człowiekaod hobbita, nie jesteś widać tak rozumny, jak przypuszczałem.Są do siebie równieniepodobni jak ziarnko fasoli do jabłka.- Może.Owca zapewne rozróżnia inne owoce - roześmiał się Lindir.- Pasterz także.Alemy nie poświęcamy tyle uwagi śmiertelnikom.Mamy inne sprawy na głowie.- Nie będę się z tobą sprzeczał - odparł Bilbo.- Sen mnie morzy po tylu godzinachmuzyki i śpiewu.jeżeli masz ochotę, sam rozwiąż zagadkę.Wstał i podszedł do Froda.- No, skończyłem! - szepnął.- Poszło mi lepiej, niż się spodziewałem.Rzadko się zdarza,by mnie proszono o powtórzenie pieśni.A ty co o niej sądzisz?- Nie próbuję zgadywać - odparł Frodo z uśmiechem.- Nie ma potrzeby - rzekł Bilbo.- Prawdę mówiąc, całą pieśń sam ułożyłem.Aragorntylko uparł się, żeby dodać szmaragd.Jego zdaniem to bardzo ważny szczegół.Nie wiemdlaczego.Poza tym uważał, jak się zdaje, że porywam się na zbyt trudne zadanie, ipowiedział, że jeżeli ośmielam się wygłaszać swój poemat o Earendilu w domu Elronda,muszę to wziąć na własną odpowiedzialność.Może ma rację.- Nie jestem tego pewien - odparł Frodo.- Mnie się twój poemat wydał bardzo tutajodpowiedni, chociaż nie umiem wyjaśnić, na czym to polegało.Byłem w półśnie, kiedyzacząłeś pieśń, i miałem wrażenie, że to dalszy ciąg moich sennych marzeń.Dopiero podkoniec uświadomiłem sobie, że to ty śpiewasz.- W tym domu nie przyzwyczajonemu trudno się opędzić od senności - rzekł Bilbo.-Nigdy zresztą hobbit nie dorówna elfom w ich nienasyconym apetycie na muzykę, poezjęi opowieści.Elfy lubią te zabawy na równi z jedzeniem, a może nawet bardziej.Będą tuśpiewać jeszcze długo w noc.Nie zechciałbyś wymknąć się po cichu i pogadać ze mnągdzieś na uboczu?- Nie wezmą nam tego za złe? - spytał Frodo.- Co znowu! To przecież zabawa, nie obowiązek.Można wchodzić i wychodzić, jak ci siępodoba, byle nie hałasować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript