[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Przybyli do króla polskiego dwaj heroldowie.- zagrzmiał z głośników glos lektoraczytającego na przemian fragmenty Kroniki konfliktu" i Roczników" Jana Długosza.W naszym kierunku ze wzgórza schodzili dwaj rycerze, jeden w barwach królawęgierskiego, sprzymierzeńca Krzyżaków (czarny orzeł na złotym polu), a drugi - księciaszczecińskiego (czerwony gryf na białym polu).Obaj nieśli miecze.Wyjechał ku nim królWładysław Jagiełło.Nie czuł się pewnie na koniu, więc rumaka trzymało za uzdy dwóchpieszych.-.przyjmuję, w imię Boga, te dwa miecze przysłane przez wrogów pragnących krwi izguby mojej oraz mego narodu, odpowiedział król Jagiełło - czytał lektor.Na naszych oczach przyjęto dwa nagie miecze.- Wiesz, że miecze były do 1795 roku w skarbcu koronnym, a potem skradzione przezPrusaków były przeniesione do Zbiorów Puławskich - opowiadałem Kurtowi.- Po upadkupowstania listopadowego ukryto je, ale w 1853 roku carska policja znalazła je i zginęły.- Jak coś cennego jedzie na Wschód, to rzadko wraca - przyznał Kurt.Przed nami zaczęli pojedynki harcownicy na koniach.To był szczyt umiejętnościwspółczesnych rycerzy, którzy nie dość, że opanowali umiejętność fechtunku, ale iwyćwiczyli konie.Staliśmy na prawym skrzydle, razem z łucznikami odgrywającymi rolę Tatarów ioddziałami pod chorągwią Słupów Giedymina, czyli litewską.Słuchaliśmy, jak polskiechorągwie śpiewają Bogurodzicę", której zaczęła towarzyszyć nawała ognia artyleriikrzyżackiej ze wzgórza.W ogniu i huku dział maszerowaliśmy wysyłając naprzód pikinierów i halabardników.Przeciw nam stanęła ciężka piechota krzyżacka.Zakasując wysoko poły habitu biegł za namiOlbrzym, który wzbudzał powszechną wesołość.Nad nami szybowały strzały z grotamiowiniętymi szmatami, by nikogo nie kaleczyły.Odtwarzaliśmy atak litewski, mieliśmy przejśćprzez wilcze doły", które były tylko legendą skutecznie podtrzymaną przez HenrykaSienkiewicza.Starliśmy się z chorągwią zaciężną Krzyżaków i cofnęliśmy się.Idący naprzedzie mieli tyle radości z bitwy, że uderzali w nastawione tarcze przeciwników.Nie moglibrać udziału w pojedynkach, bo mieli zbyt grozną broń.-.po tym, jak lekkie oddziały litewskie i tatarskie zostały odepchnięte przez zakutą wstal potęgę rycerzy krzyżackich, do ataku ruszyły polskie chorągwie.- samo wymienianie ichnazw zajęło tyle czasu, że pózniej narrator już nie nadążał za wydarzeniami.Rzeczywiście Polacy ruszyli do ataku.Wtedy zmieniliśmy szyk w chorągwi iciężkozbrojni przeszli na tył, a my przesunęliśmy się naprzód, by wreszcie wziąć udział wwalce.Obok mnie maszerowali z własną chorągwią z łbem wilka lekkozbrojni wyglądającybardziej na pruskich wojów niż Litwinów.Najemnicy Karola, więc i ja, zostaliśmy wystawieni jako przedchorągiewni.Dawniejrycerze ustawiali się w głębokie kolumny, przed którymi w szpic stawali najlepsi wojownicy,właśnie przedchorągiewni.Bycie kimś takim było wielkim zaszczytem, nie inaczej uważałKarol.Dawniej chorągiew była znakiem orientacyjnym na polu bitwy, ale i narzędziem dowydawania rozkazów.Każdy ruch chorągwi był zrozumiałym dla rycerzy rozkazem.Podejrzewam, że stanowiliśmy typowe mięso armatnie mające przetrzeć szlak do krzyżackiejartylerii.Zakuci w żelazo z białymi kaftanami ozdobionymi czarnymi krzyżami natarli na nas zokrzykiem pełnym radości z nadchodzącej potyczki.Nim się obejrzałem, już otrzymałempierwszy cios w tarczę, aż mnie przygięło, ale wykorzystałem przyklęk i wyprowadziłem ciosod dołu, wprost w nieosłonięty bok napastnika.Krzyknął i padł udając martwego.Przeskoczyłem nad nim i ruszyłem na pomocKurtowi, który bronił się przed dwoma Krzyżakami.Na jednego skoczyłem i odepchnąłem gotarczą płazując przy okazji w plecy.On także musiał paść martwy.Kurt tylko mi się skłoniłdziękując za pomoc.Obejrzałem się dokoła i zauważyłem, że już nie ma z kim walczyć.Krzy-żacy uciekli, a połowa mojej chorągwi zbierała szeregi, by wycofać się na pozycje kołopolskiego obozu, bo zgodnie ze scenariuszem prawe skrzydło oprócz pułków smoleńskichmiało poddać się panice i uciec.Wykonaliśmy plan chyba w dwustu procentach.Nigdy niewidziałem tak sprawnego odwrotu, a spowodowany był on głównie tym, że w polskim oboziebyła woda.Piliśmy ją haustami.I wtedy przybiegł do nas Olbrzym.- Co jest?! - krzyknął.- Za co wam płacimy?!Nie wiem, czym podkanclerzy koronny Mikołaj Trąba zagrzał do walki chorągiewświętego Jerzego, ale nam wystarczył gest Olbrzyma stojącego na wozie drabiniastym.Wskazywał na artylerię krzyżacką i chorągiew krakowską atakowaną przez krzyżowców.Zgodnie ze scenariuszem mieli ją odbić polscy rycerze, ale krzyżowcy byli niepokonani i zanic mieli realia bitewne.- Naprzód! - krzyczał Karol.Tym jednym okrzykiem poderwał towarzystwo do biegu.Resztki naszej chorągwiszturmowały wzgórze przy wtórze okrzyków widzów zgromadzonych wzdłuż bandy.Popędzali nas jak kibice narciarzy na trasie długich biegów.W jednej chwili widziałemKarola, potem potknąłem się o kępę trawy i upadłem.Kurt jeszcze próbował mnie w biegupodnieść, lecz porwała go fala biegnących, którzy zdążyli przeskoczyć nade mną.Gdy podniosłem się na równe nogi, spod krawędzi kapalina ujrzałem padającegoKarola.Nasze szeregi topniały w walce z Brytyjczykami.Sędziowie byli bezradni.Nie mogli ot tak sobie kazać paść krzyżowcom, bo tozepsułoby całą zabawę.Władysław Jagiełło dopiero zbierał doborowy oddział
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|