Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bruce czuł potrzebęwygadania się i nie zareagował na moje słowa.- Gdy płynęliśmy na San Domingo, Raider strasznie się spieszył - opowiadał.- Niewiedziałem dlaczego.Potem wyjął moje stare weksle, które miałem u Moody ego i już o nichzapomniałem.Powiedział, że mam długi, które mogę spłacić tylko w jeden sposób.Miałemściągnąć ojca w pułapkę.Nie chciałem.Przywiezli mnie tutaj, a po drodze zabrali tychrozbitków z tratwy.Następnie dowiezli ojca, a mnie zaprowadzili na spotkanie z nim.Miałemgo przekonać, by wystawił mi pełnomocnictwa do pobrania pieniędzy z kont firmy.Gdyojciec i Alison byliby tu, ja miałem lecieć do Miami.- Tam dopadłby cię Moody - mruknąłem.- To samo powiedział tata i wtedy zjawiliście się ty i Sword.Ucieczka, strzelanina towszystko sprawiło, że byłem w szoku.Bałem się, że z tobą na pokładzie nie damy radywystartować.Ojciec mówił, że byłeś komandosem, więc myślałem, że jakoś sobie dasz radę zpiratami.- Nie jestem nieśmiertelnym herosem - powiedziałem.- Przepraszam - powiedział Bruce wyciągając dłoń na zgodę.Podałem mu rękę.- Wez się do roboty, bo czuję, że twój tata nie przepisze na ciebie swojego majątku -dodałem.- Zajmij się uczciwą pracą, a docenisz trud zdobywania pieniędzy i nie będziesz ichtak łatwo przepuszczał.- Wierz mi, że to jest silniejsze.Każda strata powoduje, że chcesz się odegrać.Gdy jużczujesz smak zwycięstwa i nadchodzi wreszcie chwila rewanżu, nagle przegrywasz jeszczewięcej.- Jedno już przegrałeś.- Wiem, Alison - Buce zwiesił głowę.- Może to i lepiej, bo.- Biegnij do Tango i powiedz, że atakują od strony zachodniego koszarowca! -krzyknąłem spychając chłopaka.Pobiegł na złamanie karku.Przyłożyłem karabin do ramienia.W porannej szarówcewszystko było lekko zamglone, ale wyraznie widziałem kilku bandziorów skradających się zaniskim murkiem.Jeden z nich miał założony na plecy granatnik, którego pocisk sterczał dogóry jak rakieta gotowa do strzału.Oceniłem odległość, jaka nas dzieliła, ustawiłem nastawycelownika optycznego, zgrałem siatkę, wycelowałem o milimetr wyżej i strzeliłem.Pierwszy strzał zaskoczył atakujących.Jednocześnie pode mną rozległy się serie z broni automatycznej.Piraci sforsowali bramę.Murek przy bandziorach nagle zaczął się gotować od strzałów.Długi terkot broniświadczył o tym, że strzelał niewprawny żołnierz.Mój drugi strzał skierowany w granatnikzaniepokoił niosącego tę broń, a gdy zauważył, że celuję w spust i chcę w ten sposóbspowodować wystrzał pocisku, zaczął zdejmować granatnik.Wycelował w wieżę, prosto wemnie.Nie miałem wyboru i celowałem w zapalnik.Wystrzeliliśmy jednocześnie i stał się cud.Skoczyłem do schodów, żeby się ratować, gdy usłyszałem eksplozję za ścianą.Konstrukcjatylko lekko się zatrzęsła.Zawróciłem i ostrożnie wyjrzałem.Zdumieni piraci stali rzędem i zniedowierzaniem patrzyli na czarny obłok po wybuchu, który unosił się idealnie pośrodkudystansu, jaki pokonywała wystrzelona rakieta.Byli pewnie przekonani, że zestrzeliłempocisk, a to był czysty przypadek, szansa jedna na milion.Strzelałem, żeby wystraszyćcelowniczego.Liczyłem, że w ostatniej chwili odchyli się i granat chybi.Po tej stronie panowała cisza, a niżej toczyła się zacięta walka.Postanowiłemwykorzystać okazję i ostrzelałem bandytów.Jak najdłużej chciałem uniknąć rozlewu krwi.Bandyci czmychnęli z pierwszego piętra gonieni ogniem.Prowadzony przez Knoxa.rozglądałem się na wszystkie strony, ale wszędzie było spokojnie.Zwit trwał zaledwie kilkachwil i zaraz, jakby ktoś włączył żarówkę, stał się dzień.Czułem, że mamy szansę przeżyć.Wierzyłem w umiejętności Tango i dzielnego weterana Knoxa.Niestety, strzelanina na dolenasilała się.Byłem tym zaniepokojony i częściej nasłuchiwałem niż patrzyłem na fortecę.W pewnym momencie usłyszałem czyjeś kroki.- Paweł! - krzyczała Alison.- Pomocy!Zerwałem się i skacząc po kilka stopni na raz biegłem w dół.Obrońcy wycofali się jużna drugie piętro, barykadując schody stosem mebli.Każdy prócz Alison, żony Knoxa iBruce a miał jakieś rany lub zadrapania, na szczęście niegrozne.Zauważyłem, że nawetSword miał karabin.- To był strzał! - gratulował mi Bruce.- Jak w filmie, zestrzelić w locie pocisk zgranatnika.Tango ciekawie nadstawił ucha.- Trafiło się ślepej kurze ziarno - lekceważąco machnąłem ręką.- Zgadza się - przyznał Tango - ale także gratuluję.- Jest aż tak zle? - wymownie zerknąłem na schody.- Atakują z zaciekłością- przyznał Tango.Zerknął na zegarek.- Mamy jeszcze dwiegodziny, ale jeszcze jeden taki szturm i po nas. - Co tam, synu - pocieszał go Knox.- Zwietna zabawa.Paru amigos poharatałem tymkarabinkiem - z dumą pokazał na broń.- Im dłużej ich tu zatrzymamy, tym lepiej - uznał Tango.- Zamiast uciekać, atakująnas.Zajęliśmy stanowiska obronne.Kobiety wysłaliśmy na wieżę, by obserwowały teren.Tango miał bronić korytarza.Knox i Sword mieli bronić jednej strony budynku, a ja i Brucedrugiej.Willy miał wspierać Tango.Po kwadransie ciszy piraci zaatakowali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript