Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie miała innej szansy ucieczki prócz ucieczkiod życia.Dobrze, że nie udało się jej.Ale cóż tam nasz Cowley?  Wziął drugą kartęi przesuwając po niej oczyma, mruczał:  Jedynak.matka wdowa.ukończył InstytutMetalurgii.pracował w Zakładach Simonsa do maja i dostał półroczny urlop.cha-rakter skryty.nazywano go sknerą w szkole.matce nie pomaga.przyjemnianiczek!.matka w trudnych warunkach, ma tylko małą rentę.Cowley posiada konto banko-we, osiem tysięcy trzysta funtów, z czego pięć tysięcy wypłacone w styczniu jako pre-mia asekuracyjna, miał wypadek, płynął promem, prom przewrócił się, a że nie umiałpływać, więc cudem go wyratowano i dostał lekkiego zapalenia płuc.Towarzystwo wy-płaciło mu pięć tysięcy funtów rekompensaty za szok nerwowy i chorobę spowodowa-ną defektem promu.Szczęśliwiec! Pięć tysięcy funtów za lekkie zapalenie płuc! Gotówbyłbym chorować przez całe życie!.To wszystko.Wziął następną kartę: Reginald Snider, informacje od Amerykanów.Nie karany, nieskazitelny, profesor,itd., itd.A teraz Dorothy.też nic.była w sanatorium przez pół roku, nic poważne-go. wziął następną kartę  Jowett.rzezbiarz.gra w karty.poważnie zadłużony,202 kilkadziesiąt tysięcy funtów. uniósł głowę. Gdyby zabił Somerville a, przydało-by mu się, co? Nie znam jeszcze pana Jowetta.Nie zdążyłem z nim pomówić.Ale w tejchwili to chyba zbyteczne, jeżeli też szukał Cowleya, nic nam nie powie.Młody.bardzozdolny.prowadzi pracownię rzezby na Akademii. wziął następną kartę  ChandaNu.Cóż to za nazwisko: Nu?.Naturalizowany obywatel brytyjski.wiek.nie karany.Somerville.Nic ciekawego.bez życiorysu niemal.Wziął następną kartę. Panna Karolina Beacon.Hm.to cię nie interesuje.tajemnica służbowa.Mogęcię tylko zapewnić, że karta ta jest czysta jak łza. Złożył wszystkie i wsunął je do koperty.Rozległo się pukanie.Doktor O Flahertystanął w progu. Chora śpi nadal, zabieram ją.Serce bije równo, nie ma śladu zapaści.Zrobimyoczywiście płukanie żołądka.Rano pielęgniarka da jej jeszcze jeden zastrzyk, a po po-łudniu będzie mogła nawet trochę leżakować na świeżym powietrzu, jeżeli pogoda do-pisze. Hm. mruknął Parker bez przekonania..i jeśli jest to osoba, która zdaniempanów powinna przechadzać się po świeżym powietrzu. Dziękuję bardzo, panie doktorze. Parker skłonił głowę. Poślę z wami poli-cjanta, który będzie nad nią czuwał.Widzimy się ostatnio niemal bez przerwy, praw-da? Mam nadzieję  powiedział doktor O Flaherty uroczyście  że dzisiejszej nocynikogo już nie zabiją w tym domu, ani nikt nie będzie próbował samobójstwa.Ale, jakpowiadają, pod bokiem władzy najłatwiej o zbrodnię.I z tymi słowami wyszedł. Co on chciał przez to powiedzieć?  Parker spojrzał na zamknięte drzwi. Prawdopodobnie miał na myśli nieudolność naszych organów policyjnych  po-wiedział Joe pogodnie. Tak, teraz wiele już się wyjaśniło. Wstał. Cowley rano,kiedy zjadł śniadanie, poszedł do pracowni. mruknął do siebie. I rozpalił piecsłużący do wytopu.Jowett mi to powiedział.Zresztą widziałem dym.Musiało to byćtuż przed jego udaniem się do pawilonu.Myślę, że warto tam wpaść.Może znajdzie-my coś?Parker spojrzał na zegarek.Dochodziła północ. Dobrze.powiedział żywo. Oczywiście, że warto! To może coś dać. uśmiech-nął się. Przypominasz sobie, co mówiła ta pokojówka? %7łe mógł wpaść przypadkowo dokotła z rozpalonym płynnym metalem.Zeszli na dół.Parker posłał stojącego w drzwiach domu rosłego i młodego detekty-wa po latarki.Księżyc świecił jasno.Joe pomyślał mimowolnie, że jeszcze wczoraj wie-203 czorem Meryl Perry czuła na swoich wargach wargi Williama Cowleya.Byli tylko dwoj-giem zwykłych, szarych ludzi, którzy poznali się podczas wakacji w wielkim, starymdomu na południu Anglii.A dziś.Detektyw powrócił, niosąc latarki.Wyszli z domu. Rozdział 18W oknach płonęły światła.Obeszli uśpiony w blasku księżyca wielki klomb.Róże pachniały zupełnie oszałamia-jąco. Dlaczego ci wszyscy ludzie muszą zabijać się nawzajem?  powiedział Parkerpółgłosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript