[ Pobierz całość w formacie PDF ] .znowu legiony rzymskie.Wszystkoto pierzchało przed nami, nie wyłączając kohort Labienusa i samegoż Labienusa.Cezar nasnauczył, jak należy straszyć słonie, aby zawróciły i zamiast nas poczęły tratować wojsko na-szych przeciwników; jak brać szturmem umocnione obozy rzymskie.Miasta afrykańskie,zamieszkane w znacznej mierze przez Italczyków, dosyć chętnie otwierały przed nami bramyi gdyśmy wkraczali w nie jako zwycięzcy, tłumy padały przed nami na kolana, a kapłanki ocerze barwy bursztynu tańczyły przed nami, wprawiając w ruch bębenki i cytry, aby złago-dzić nasz gniew.Po Tesalii i Afryce przyszła kolej na Iberię; Farsala, Thapsus, Munda! Pod Mundą na polubitwy, owianym wonią kwitnących gajów cytrynowych i pomarańczowych, ujrzeliśmy przedsobą na czele naszych przeciwników Labienusa, tegoż Labienusa, który wytępił prawie doszczętu Eburonów, następnie zaś niemal tak samo Paryzów pod Lukotycją i który sądząc, żema sprawę z Italczykami, chciał widocznie wystąpić do nas z przemową, zamierzając bezwątpienia wzruszyć nas i zakląć w imię ojczyzny rzymskiej i Kapitolu Romy, aby siłą swejwymowy przeciągnąć nas z powrotem pod orły senatu.Wyprzedzając też swój oddział, pod-jechał do nas konno, zdejmując nawet po drodze hełm, abyśmy go łatwiej mogli poznać.Leczgdy był już blisko, poznał nasze niebieskie oczy, nasze sumiaste rude wąsy, bobry na tar-czach, skrzydła u hełmów, a na znakach wojennych miłą ptaszynę, która wcale nie rości pre-tensji, aby być orłem.Zciągnął też natychmiast wodze, włożył hełm na głowę i chciał zawró-cić konia lecz za pózno!.Mój miecz dosięgnął go właśnie i dusza jego w gorącym potokukrwi wyszła z ciała, podczas gdy przebijając go jeszcze drugi raz i trzeci, wołałem nad nim: To masz za Lukotycję! To za Eburonów! To za Alezję!.162Zatrzymałem sobie jego miecz i medale, dorzucając je do wielu złotych naszyjników, na-ramienników i bransolet, a nawet paru koron królów azjatyckich i afrykańskich, które podją-łem na polach bitew.Rzecz naturalna, że oprócz skarbów zdobyłem sobie w tych walkachniejedną bliznę.Toteż zwycięstwami nas, Galów, i dzielnymi czynami naszych wojowników wynieśliśmyCezara tak wysoko ponad ogół jego rodaków, iż Rzymianie, przerażeni, poczęli mu stawiaćposągi jak bogu w swym mieście republikańskim i na jego głowę o rzadkich włosach, któresię stały jeszcze rzadsze, nakładać złote wawrzyny.Nie dość więc, że czcili dotąd bałwany zmarmuru, lecz teraz oto jeszcze poczynali oddawać cześć boską śmiertelnikowi ku tym więk-szemu swemu poniżeniu, a naszemu urągowisku; oddawali cześć człowiekowi, któregom samtrzymał w ramionach z mieczem na jego gardle!.W końcu stanęliśmy obozem pod.muramiRzymu.W ten sposób Cezar, zastępując naszego Brennusa, był nam przewodnikiem powszystkich drogach przodków naszych w Grecji, Afryce, Iberii, aż wreszcie przywiódł naspod szańce miasta Jowisza.Dość mu było dać znak a bylibyśmy przypuścili znów szturmjak przed wiekami do Kapitolu.Ale Cezar nie dał nam tego znaku.Przeciwnie.Przed wej-ściem triumfalnym do Rzymu zwolnił nas, pozwalając nam powrócić do domów. Jestem z ciebie zadowolony rzekł przed rozstaniem do mnie. Sprawiłeś się dobrze ibiłeś dzielnie.Oddałeś znaczne usługi sprawie wolności rzymskiej.Po wąskich wargach Cezara przebiegł znów jakiś dziwny, nieokreślony uśmiech, gdy wy-mawiał te słowa. Jedz więc teraz do domu, aby wyleczyć się z ran dodał. Być może, powołam was zczasem znowu.A wiesz, że byłby z ciebie wcale dobry senator rzymski?.Cezar zle zrobił, że nie zatrzymał nas przy sobie.Nie bylibyśmy przecie pozwolili zaszty-letować go tym patrycjuszom rzymskim, którzy pierzchali przed nami na polach bitew!.Gdym w pewien czas po powrocie do domu dowiedział się o zabójstwie Cezara, doświad-czyłem na tę wieść jakiegoś pomieszanego, szczególniejszego uczucia.Naturalnie, nie mo-głem mu zapomnieć całego zła i krzywd, które nam wyrządził, jego okrucieństw w Armoryce,Avaricum, Alezji, Uxellodunum, jego barbarzyństwa względem syna Celtila, względemLuktera Kadurka i tylu, tylu innych dzielnych.Lecz kto walczy kilka lat pod rozkazami wo-dza, ten musi się przywiązać choć trochę do niego, a zwłaszcza gdy ten wódz zawsze prowa-dzi do zwycięstwa.Dwie też są dla mnie pamiętne rocznice, dwa dni w roku, w które bywam smutny: pierw-szy z nich to dzień, kiedy Wercyngetoryks złożył swój miecz u stóp zwycięzcy, drugi kiedyCezar został zakłuty.Czyżby było dwóch ludzi we mnie?.Czy może bliski jestem zostać zGala Rzymianinem, jak się to już niemal stało z Galami na południu?.Och, nie! Nie!.Gdysię zastanawiam głębiej nad swymi uczuciami, przychodzę do wniosku, że, być może, niezachodzi nawet tak znów wielka sprzeczność w tym, że żywię cześć dla obu mych dawnychwodzów.Mam nie tylko wiele szacunku i podziwu dla geniuszu wojennego Cezara, ponadtowdzięczny mu jestem, iż prowadząc nasze wojsko galijskie po pełnych sławy drogach przod-ków naszych, wskazał nam także drogę do sławy w przyszłości.Jaka będzie ta przyszłość?Nie wiem.Ale Rzym sam wziął na się zadanie połączenia wszystkich naszych odosobnionychdotychczas plemion galijskich pod jarzmem jednej władzy zwierzchniczej; zmusił nas zapo-mnieć w niedoli ogólnej nasze odwieczne współzawodnictwa i waśnie, kładąc koniec temurozdziałowi pomiędzy nami, który był przyczyną naszej słabości, a jego zwycięstw; w końcuzaś uzbroił nas przeciwko sobie w umiejętność sztuki wojennej.Toteż nasze ciężkie doświad-czenia mogą stanowić posiew przyszłości, nie przewidywanej przez Rzym i Cezara, gdyżbóstwo czuwające nad losami Galii przewyższa ich swą mądrością.Przeczuwam, że przyjdziedla synów Teutatesa świetna chwila odwetu.I kto wie, czy kto z naszych prawnuków nieodziedziczy nawet tego panowania nad światem, które Rzym chce dzierżyć na swą wyłącznąwłasność.Powiecie może, że to są niedorzeczne marzenia? Bogowie widzą dalej nizli śmier-163telnicy.Rozumiecie więc, dlaczego moja nienawiść do Cezara, którą żywiłem dawniej, zła-godniała obecnie i to tak znacznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|