[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wypił chciwie jej zawartość. Wody poprosił.Przyniesiono z obory wiadro.Wypił połowę i znowu opadł na ziemię.Był wycień-czony. Sprawdzcie jak reszta powiedział.Po chwili ludzie wrócili z radosną wieścią. Krowy mają mleko.Ktoś zaraz zadzwonił do Wojsławic sprawdzić jak się tam sprawy mają.Mleko wróci-ło.Kapelusz krążył pośród tłumem.Gdy wrócił, był pełen banknotów.Ludzie wrzucaliod stu do tysiąca złotych.Egzorcysta usiłował się wymówić, ale wreszcie przekonanogo.Wziął pieniądze i pożegnawszy tłumy wielbicieli, wrócił do domu.Wysypał stos pie-niędzy na łóżko. Przelicz proszę zwrócił się do Mariki. Nie umiem liczyć zaprotestowała.To znaczy nie aż tyle.Liczę worki na wozie.Wszedł Herberto. Trochę się różnimy metodami działania, ale chylę czoło powiedział. Możesz ojcze pomóc przeliczyć ten niesamowity zarobek? Ależ oczywiście.Liczył długo, a tymczasem gospodarz leżał na łóżku i dochodził do siebie. Dwadzieścia pięć tysięcy złotych powiedział wreszcie.Z niewielkim ogonem. Marika, wez jakiś słoik.Wiesz, co to jest?Kiwnęła głową.114 Wiem.Gdzie zakopać? Nie zakopuj.Postaw na strychu.Przyda się pózniej.Niespodziewanie na ścianiezaczął pojawiać się napis.Czekam na ciebie na zamczysku.Pośpiesz się.Jakub zaklął. Właśnie wtedy, gdy jestem w kiepskiej formie. Może o to mu chodziło, gdy rzucał urok? zagadnął Herberto.Pojedziemyrazem? Nu, tylko tego mi brakowało, żeby mnie gliny z tobą przyuważyły. Pojedziemy przez pola, jeśli się da? Można. Jestem po cywilnemu, a oni szukają zakonnika.Może uda nam się załatwić tegocałego Iwanowa. Nie możemy go załatwić.Jeśli nie uda nam się odczarować naszych drogich przy-jaciółek. Myślę, że będziemy walczyć z potęgą jego umysłu.Może uda nam się wydrzeć mujeszcze coś. Nie byłbym takim optymistą.Ale niewykluczone. Kiedy wyruszymy? Za pół godziny będzie ciemno.W ciemności nie będzie widać, czy nie przemiesz-cza się jako niewidzialny.Musimy wyruszyć natychmiast.Minutę pózniej sadowili się na motorze.Droga, którą pojechali, była potworna.Samewyboje i głębokie koleiny wydarte w miękkim lesie przez koła traktorów, a potem ska-mieniałe po wysuszeniu.Przemknęli koło żydowskiego cmentarza.Herberto, który sta-rał się wyczuwać echa okolicy, poczuł z tego miejsca cała lawinę emocji.Musiały wsiąk-nąć w ziemię, bo większość nagrobków rozkradziono.Emocje były różne.Leżeli tu lu-dzie, którzy żyli sobie całkiem niezle i inni, którzy żyli gorzej.Była w nich jednak ra-dość życia.Nad ich grobami unosiła się miłość pozostających i żal po starcie przyjaciół.I odrobina nienawiści promieniująca z tych najnowszych najświeższych grobów.Przy okazji wyczuł myśli Jakuba.W jakiś sposób wiązały się z tym miejscem.W jegomyślach walczyły ze sobą różne uczucia.Niechęć do kogoś.%7łal po kimś, miłość, ale dokogoś, kto leżał gdzie indziej.To uczucie było szczególnie silne i bolesne.Sięgnął głębiej.Pod zewnętrznym pancerzem był mrok.Były tam myśli o zemście.Zadowolenie z po-wodu licznych ofiar tego uczucia.Dawno zaschła krew.Mściwa satysfakcja.Worek od-rąbanych niemieckich głów przyniesiony tu na cmentarz, a potem wrzucony do rzeczki.Duchowny wzdrygnął się.Było tam też coś o spirytusie zaprawionym arszenikiem.Cośo okupantach, którzy zwijali się w agonii, podczas gdy jego współpasażer czytał spokoj-nie gazetę.Wycofał się z jego umysłu.Był wstrząśnięty.Niespodziewanie poczuł się, jakgdyby znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem.115Co on, przybysz z dalekiego obcego kraju, mógł zrobić tu, gdzie wzięli się za bary zło-śliwy kapłan zamierzchłych kultów oraz samozwańczy egzorcysta-amator, a przy okazjikłusownik i wielokrotny zbrodniarz wojenny? Każdy z nich dysponował lisią chytro-ścią, brakiem jakichkolwiek zahamowań do robienia bliznim rozmaitych krzywd i przytym sporą dawką chłopskiej logiki pozwalającą rozwiązywać nierozwiązywalne z po-zoru problemy za pomocą ognia i noża.Jakub zwolnił. Ta góra to Zamczysko wskazał ręką.Ja pojadę naokoło od strony stajni dwor-skiej.To te ruiny na szczycie.Ty przemknij się od strony piaskowni.Powinna tam być ścieżka. Dobra.Nie zaczynaj beze mnie. Tego nie mogę obiecać.Iwanów może od razu zabrać się za mnie. Słusznie.Zakonnik zeskoczył z przyczepki i pobiegł kłusem w stronę wyrobiska piasku, zaśJakub pojechał dalej.Zaparkował koło ruin stajni. Jestem powiedział głośno. Widzę powiedział Iwanów.Zmaterializował się powoli.Był gotów do ucieczkilub ataku. Po, co mnie wezwałeś? Zagramy? O co? Jeśli będzie orzeł, to odczaruję dziewczyny.Jeśli reszka, to możesz mnie zastrze-lić. Wolne żarty.Zabrałeś moją monetę. Masz jeszcze w kieszeni piętnastorublówkę. Mam też peerelowskie dziesięć złotych.Też jest na nim orzeł. Skąpiec powiedział Iwanów z przekonaniem.Jakub wyszarpnął z kieszeni pi-stolet i wystrzelił, nawet nie celując za siebie.Rozległ się skowyt bólu i postać przed nimzaczęła znikać.Odwrócił się.Za nim stał czarownik.Był bez jednej ręki i brakowało mukawałka ucha.Stojąc na jednej nodze, trzymał się za stopę drugiej. Niech cię cholera.Mogłeś mnie zabić! Och, proszę o wybaczenie.Co właściwie robiłeś za moimi plecami? Chciałem ci zasłonić oczy i zapytać zgadnij, kto to.Głupie pytanie.Tak swojądrogą, to chyba straciłeś zdolność do rozdwajania się. Oddałem ją przestrzeni.Nieistotne.Wystrzelił raz jeszcze znowu ponad ramieniem.Tym razem nie trafił.Ale czarowniki tak pojawił się w tym miejscu. Jesteś szybki, ale zezowaty powiedział. Zez nie przeszkadza w celowaniu.Chyba, że jest połączony z astygmatyzmem.116 Tak.Gramy dalej?Jakub wydobył z kieszeni monetę. Jeśli będzie orzeł, to cię zabiję.Jeśli będzie reszka, to też cię zabiję.Jeśli upadnie nakrawędz, to odczarujesz dziewczyny. Ech Jakub.Ty nawet o swojej klaczce mówisz dziewczyna.Rzucaj.Rzucił.Moneta zniknęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|