[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Oni mogą tu włożyć miecz, czy co tam mają,i dziabnąć.Jak pani chce, to można opuścić klapkę.Oczy będą bezpieczne, za to prawie nicnie widać przez otworki. To po co patrzeć, skoro nic nie widać? Ma pani jeszcze peryskop, o tutaj.Można patrzeć nawet na boki, chociaż też niewielewidać.Nie mogła tego zrozumieć.Ale też otoczona taką ilością metalu z małymi jedynie otworkamipoczuła się naprawdę bezpieczna.Gdzieś minęło uczucie ściskania w żołądku, które jąprześladowało od chwili, kiedy dowiedziała się, że potwory zaatakowały port.No i ten dziwnyśmierdzący strój, który miała na sobie.Ludzie zza gór twierdzili, że to ochroni ją przed białymgazem potworów.A oni z reguły wiedzieli, co mówią. A to? Na tych rękojeściach niech pani położy ręce.Jak zobaczy pani kogoś z przodu, proszę topociągnąć.Pociągnęła.Nic się nie stało. Sekundę, przeładuję pani. Włast szarpnął jakąś dzwignię. Ale teraz proszę zdjąć palceze spustu. Zamknąć oczy i strzelać? upewniła się jeszcze. Dokładnie potwierdził. Byle tylko nie strzelać do góry. No i chyba nie za nisko włączył się Tomaszewski. A wprost przeciwnie.Tu są bruki, więc tamci dostaną rykoszetami.Kierowca, sprawnie operując sprzęgłem i przekładniami, wycofał ich z boksu.Wykręciłzgrabnie tyłem i zmienił kierunek.Kto mógł, przypadł do szczelin i peryskopów.Na szczęścieczołg został przerobiony na pojazd zwiadowczy.Miał silny reflektor na wieży i czteryszperacze, dwa z przodu i dwa na burtach.Kierowca dodał gazu, a Kai zaczęła dziękowaćBogom, że ma na głowie wielki stalowy hełm. Tam ktoś jest! Tomaszewski wskazał ręką.Dwa szperacze skierowały się w tamtąstronę.Włast obrócił wieżę. To trupy. Może ktoś żyje? To nasi.Włast nakierował główny reflektor w stronę kilku beczek, które ktoś rozrzucił przy wejściu doniskiego budynku z kamienia.Wyraznie zobaczyli leżące na bruku ciała. Zwłoki.Kierowca nawet nie zwolnił.Czołg gładko przedostał się przez niewielkie wzniesienie, naktórym kiedyś chyba znajdował się portowy targ.Podjechał do stóp następnego wzgórza,zwolnił i zaczął szukać najbardziej odpowiedniego podjazdu z dala od ścian dość wysokichmurków, które tutaj rozgraniczały poszczególne posesje.Strzały karabinowe stały się lepiejsłyszalne.Stalowy potwór powoli piął się pod górę, ciągle bez kontaktu z nieprzyjacielem.Znajdowali się już na tyle blisko, że oprócz strzałów słyszeli także czyjeś wrzaski. Teraz niech pani zdejmie palce ze spustu. Włast ostrzegł Kai skupioną przy karabiniemaszynowym.Potem mrugnął do Tomaszewskiego, chcąc wybadać, czy dostatecznie dobrzezabawiał panienkę podczas emocjonującego przejazdu.Tomaszewski uśmiechnął się wodpowiedzi.Doceniał spokój i opanowanie chorążego w ogniu toczącej się wokół niemrawobitwy.Zbliżył oczy do peryskopu.Widział już oświetloną płomieniami podpalonych obokzabudowań gospodarczych drewnianą stołówkę.Umieszczono ją tu, w zbudowanym naprędcepawilonie, z powodu bieżącej wody.Tuż obok niewielki strumień ciut wyżej tworzył kaskadę.Proste ujęcie, kilka rur i świetne stanowisko do gotowania oraz zmywania czekało gotowe doużycia.Wystarczyło tylko dobudować odpowiednie pomieszczenie.Teraz okazało się jednak,że poza plusami w dziedzinach kulinarnych stołówka ma też świetne właściwości obronne była położona z dala od jakichkolwiek innych budowli, na stoku wzgórza, z wolnym przedpolem.Idealny punkt oporu, dodatkowo z własną wodą.Kierowca skręcił nagle i zawrócił.Potem na wstecznym podjechał do wąskich drzwi, którenatychmiast się otworzyły. Ty tu zostajesz! krzyknął Tomaszewski do Kai. Idę tylko z chorążym.Nie obraziła się.W pancernym wozie najeżonym karabinami czuła się naprawdę bezpiecznie.W obecnej sytuacji ten pojazd bardzo przypadł jej do gustu.Obrońcy sami otworzyli ogień osłaniający, umożliwiając im przeskoczenie z włazu do drzwi.Na widok porucznika zameldował się jakiś sierżant.Załoga prowizorycznej twierdzy liczyłatrzydziestu siedmiu żołnierzy.Mieli też dwóch zabitych i dwóch rannych. Dobra Tomaszewski nie wnikał. Przywiezliśmy wam amunicję i maski przeciwgazowe. Maski? Sierżant zerknął na żołnierzy zdejmujących skrzynki z pokrywy silnika czołgu.Myśli pan, że ten ich biały dym jest aż tak szkodliwy? A co? Widzieliście jego skutki? Widziałem, jak spieprzałem tam z dołu.Puścili to z jakichś ognisk.No fakt, że w panice topowoduje jakąś histerię, nawet płacz u facetów i takie tam.Ale ludzie kaszlą nie dlatego, żesię duszą.Tylko to strasznie nieprzyjemne jest.w oddychaniu.Niedobre.Sierżant miał wyrazne problemy w określeniu słowami swoich doznań. Cholera, że też o tym nie pomyślałem. Tomaszewski zmarszczył brwi. Puszczają to zognisk? To znaczy wrzucają coś do ognia? Widziałem jedynie, że robili takie dymiące kupki.To nie był otwarty płomień, tylko jakby sięcoś żarzyło.I do tego wkładali jakieś liście.Ale spokojnie.Tu, na wzgórzu, wiatr wieje, nie uda imsię nas okadzić.No a maski mają wszyscy, którzy spieprzali z wyposażeniem.A tym, cospanikowali i wiali w gaciach, zaraz każę maski pobrać. Ja cię chrzanię! nie wytrzymał Tomaszewski. Tak się dałem zwieść opowieściom ogazach bojowych dzikusów, że dopiero teraz się domyślam, co to jest! Niby co? zapytał sierżant. Narkotyki! Zioła! O kur!. sierżant na szczęście powstrzymał się w porę. Znaczy marihuaną nas chcielipotruć? No, czymś mocniejszym i bardziej depresyjnym.Ale mniej więcej tak. A im to nie szkodzi? Czy na haju walczą? Działanie takich narkotyków zależy bardzo od nastawienia.A nastraszony żołnierz wciemności, w panice, gwałtownie oddychający w strachu.Trzy niuchy i nawet facet może siępopłakać.Tomaszewski, chichocząc, podszedł do Własta.I to jest ten legendarny gaz bojowydzikusów, który uruchomił w dowództwie niepokojące mechanizmy.Zioło palą po prostu.Jakieśnieznane, ale zwykłe zioło! Czemu pan taki wesoły, panie poruczniku? Ach, coś mi się wyjaśniło.Nieważne.Rozejrzał się.Obrońcy byli w dobrej formie.Prawdopodobnie strzelali trochę na oślep, niewidząc przeciwnika.Sądził, że forteca nie została poważnie zaatakowana.Wolał nie pytać o tożołnierzy, bo z ich bohaterskich opowieści na pewno usłyszałby, że odpierali co najmniejodpowiednik dywizji.W wywiadzie nauczono go nie słuchać opowieści frontowych, tylkopatrzeć na fakty.Obrona nie miała broni ciężkiej, a wynik szarpaniny wynosił dwóch zabitych idwóch rannych tyle mówiły fakty.%7ładnej bitwy w tym miejscu nie było. Tu powinny być jakieś ciężarówki do przewozu prowiantu. Są dwie, tam, z tyłu odparł chorąży. I półgąsienicówka. No to ją wezmiemy. Chce pan opuścić tę twierdzę? Nie, wystarczy nam dziesięciu ludzi.Sierżantowi dobrze idzie, więc zostanie i będziedowodził dalej. Przydałby się im cekaem. No to zdemontujmy ten zewnętrzny z wieżyczki czołgu. On nie ma podstawy. Będą strzelać z parapetu.Na tych tu napastników wystarczy.Tomaszewski odszedł zerknąć na sprzęt zaparkowany za stołówką
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|