[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nastêpnego dnia, gdy Peter skrycie marzy³ o powrocie do domu i spêdzeniu wraz z Betty wigilii Nowego Roku, dziewi¹tka „Buffalo” - bo tyle zaledwie samolotów pozosta³o w jednostce - czterokrotnie usi³owa³a odeprzeæ ataki wroga.Przewaga iloœciowa Japoñczyków ros³a jednak z ka¿d¹ godzin¹.Wszystkie samoloty bombowe osi¹gne³y cel, chocia¿ w pojedynkach z myœliwcami os³ony zwyciêstwa odnieœli Shannon, White, Fitzpatrick i Montague, Nie wrócili jednak podporucznik Robert Doyle oraz starsi sier¿anci Bert Sutton i Edwin Lee, a ranny sier¿ant Truscoe l¹dowa³ na postrzelanej jak sito maszyriie, której, mimo wysi³ków mechaników, nie zdo³ano doprowadziæ do stanu u¿ytecznoœci.Zmniejszy³o to iloœæ samolotów do piêciu, a pilotów do dwudziestu pieciu.Straty by³y przera¿aj¹ce, dywizjon kurczy³ siê w takim tempie, ¿e jego dni policzyæ mo¿na by³o na palcach.Sytuacja poprawi³a siê nieco, gdy w sam Nowy Rok piloci transportowi przyprowadzili do Seletar siedem nowych „Buffalo”.Samolot mo¿na zast¹piæ innym, mo¿na zbudowaæ nowy, wymieniæ zniszczone czêœci.Ale cz³owiek ma ¿ycie tylko jedno, dywizjon zaœ majora McLochlona straci³ w przeci¹gu kilku dni prawie po³owê personelu lataj¹cego!Czwartego stycznia rozbi³ siê o powierzchniê morza na p³on¹cym od pocisków wroga samolocie kapitan Donald Montague, dowódca eskadry „B”.Rozkazem McLochlona eskadrê przej¹³ Peter Shannon, któremu równie¿ przypad³ w udziale w¹tpliwy zaszczyt notowania na tablicy w baraku strat i zwyciêstw jednostki.Do listy strat doszli siódmego stycznia dwaj sier¿anci, Nowozelandczyk David Tiller i ogromny Kanadyjczyk z Montrealu, Winston Churchman, z racji swego imienia i nazwiska porównywany kiedyœ ¿artobliwie do premiera Wielkiej Brytanii.Na czele listy zwyciêstw, która dla caloœci dywizjonu osi¹gnêla pokaŸn¹ sumê trzydziestu czterech str¹conych samolotów japoñskich, sta³ McLochlon z siedmioma zestrzeleniami, a tu¿ za nim White i Shannon, maj¹cy po szeœæ maszyn przeciwnika na sumieniu.Peter przesta³ teraz traktowaæ powietrzn¹ wojnê i myœliwskie walki jako rodzaj specyficznego sportu.Zbyt blisko ociera³ siê o œmieræ, zbyt czêsto traci³ kolegów i przyjació³, by w dalszym ci¹gu pozostawaæ ch³odnym i obojêtnym uczestnikiem lotniczej obrony.Na myœl o tym, ¿e w powodzi bomb spadaj¹cych codziennie na miasto, port i fortyfikacje znale¿æ siê mo¿e jedna, która trafi w domek pod Seletar, ogarnia³a go g³ucha zawziêtoœæ.Doprasza³ siê ka¿dego lotu, pcha³ sie na ka¿d¹ wyprawê, rzuca³ siê jak szaleniec na bombowe i myœliwskie formacje przeciwnika, nie zwa¿a³ na ¿adne niebezpieczeñstwa.Wojna przemieni³a siê dla niego w czysto osobist¹ rozprawê.Porucznik Peter Shannon nie broni³ twierdzy singapurskiej, nie walczy³ w imiê mglistego i niewyraŸnego pojêcia Imperium Brytyjskiego.Walczy³ i zabija³ w obronie swej ¿ony, która za dwa miesi¹ce mia³a mu powiæ dziecko.Dnia dwunastego stycznia zginêli podporucznicy Len Hotchkiss i Bertholt Sullivan.Trzynastego stycznia McLochlon, Shannon i White zestrzelili po trzy samoloty, a podporucznicy Kirby i Waterhouse po jednym.Czternastego stycznia przysz³o uzupe³nienie samolotów w postaci szeœciu „Buffalo”.Piêtnastego stycznia wróci³ ze szpitala sier¿ant Neville Truscoe i zgin¹³ w cztery godziny póŸniej.Siedemnastego stycznia Peter stan¹³ na, czele listy zwyciêstw, maj¹c na koncie dwanaœcie zestrza³ów - o dwa wiêcej od McLochlona i o trzy od White'a.Tego samego dnia nie wrócili z lotu sier¿anci Joseph Burton, przyby³y do jednostki zaledwie przed dwoma miesi¹cami, oraz Bartholomew Donaldson, pogodny i weso³y blondynek, który przed kilku tygodniami o¿eni³ siê z filigranow¹, smuk³¹ Chink¹ i marzy³ o tym, by otrzymaæ urlop i wyjechaæ z ¿on¹ do rodzinnej Australii.- Zosta³o nas siedemnastu - stwierdzi³ lakonicznie Peter dwudziestego stycznia, gdy wpisywa³ po powrocie z lotu kolejn¹ stratê: podporucznika Tilly.- Oraz dziesiêæ maszyn - doda³ po namyœle.Stanley White nerwowo zaci¹gn¹³ siê papierosem.Niegdyœ opanowany w ka¿dym calu, spokojny i ch³odny w ka¿dej sytuacji, nie wzruszaj¹cy siê niczym, zmieni³ siê w cz³owieka wyczerpanego psychicznie i zrujnowanego fizycznie.Nieustannie dygota³y mu d³onie, drga³y k¹ciki ust, z lada powodu wybucha³ gniewem, wypala³ po kilkadziesi¹t papierosów dziennie, nie rozstawa³ siê z fili¿ank¹ mocnej czarnej kawy, stale zaparzanej na naftowym piecyku baraku.Ale porucznik White osi¹gn¹³ ju¿ liczbê dziesiêciu zestrza³ów i ustepowa³ tylko Shannonowi o dwa zwyciêstwa, a McLochlonowi o jedno.- Przeklêty, piekielny ko³owrót! - warkn¹l wœclekle.- Dosyæ mam tego wszystkiego! Niech piek³o poch³onie tych, którzy dopuœcili do wybuchu wojny!Do wnêtrza baraku wszed³ major McLochlon, który przed dwoma godzinami wyjecha³ s³u¿bowym autem do dowództwa.Na jego widok poderwalo siê z miejsca dziesiêciu pilotów, znajduj¹cych siê w pogotowiu bojowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|