Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Inne niebo - tłumaczył - niż w Radomiu.Zupełnie inne niebo, Wiktor.- Co robić? - pytał Lewen.Kierowca wzmocnił odbiór.Z zielonawego połysku niklów płynął poprzez szum motoru ukryty głos: - Kto wam wydawał instrukcje? - Buchner.- Za czyim pośrednictwem? - Wóz jadący z tyłu wysłał długi, rozlewny akord klaksonu.- Proces “Zjednoczenia” - mruknął szofer.Wilanów.Te same drzewa, te same światła, ta sama ciemność.Pamiętaj, że widziałem mrok.Za czyim pośrednictwem? - Nie pamiętam nazwisk, Wysoki Sądzie.- Wtedy na ławce powiedział Hiszpanowi: - Wezmę to na siebie, do końca.Tę hańbę.I ty, i ty także.- I ja także? - wściekał się tamten - marzycielu, oszalałeś! - Milczeli patrząc w gwiazdę.- Kiedy jej nie ma - mówił - kiedy przesłaniają ją chmury, zaczyna mnie boleć blizna.Stary postrzał.Czy jest inne wyjście? - pytał Lewen.- Idea.Czy znajdziesz ją gdzie indziej?- Marzycielu - powtórzył tamten.Byli już w mieście, głos miał komentator.Przemawiał jakby z wnętrza silnika.Niewidzialny, wzgardliwy, tłumaczył zasięg i cel spisku przeciw rewolucji, którego korzenie sięgały lat wojny.Lewen słuchał znajomych zdań, brzmiały w nich słowa używane w walce.Klasa odchodząca nie odchodzi bez walki, twierdzi komentator.Sekunda przerwy, chrobot, inny głos: - Kiedy oskarżony z polecenia Buchnera po raz pierwszy uzyskał kontakt z Wierchą?.I z kim prócz Wierchy?Kierowca zwrócił twarz ku Lewenowi.Uśmiecha się, stoją przed domem: - Jutro o której, towarzyszu? - Jutro? - powtarza Lewen.Mija ich auto z przygaszonymi światłami, zatrzymuje się w odległości stu metrów, nikt z niego nie wysiada.- Przyjedźcie jak zwykle.W mieszkaniu szybko włączył radio.Stał w czapce i w płaszczu, pochylony nad małą skrzynką z ebonitu.uzsłyszał głos komentatora, opisujący wzburzenie publiczności; po kilku sekundach - zapowiedź następnej audycji.Spojrzał na zegarek: od chwili gdy wysiadł z auta, minęły cztery minuty.Cztery minuty zeznań, które nazajutrz ukażą się w prasie.Czyje nazwiska padły w ciągu tych czterech minut? Nazajutrz ukażą się w prasie.Podszedł do okna, ulica była pusta.Zapalił lampę na biurku.Pióro, papierosy, papier w zimnym kręgu światła.Ostatnie zdanie rozpoczętego artykułu, notatki, kilka cytatów z 12-go tomu “Dzieł”.To wszystko.Godzina spędzona w aucie przywracała normalną jasność myśli.Zawsze pozostaje świadomość rzeczy dokonanej, blada i nikła gwiazda, którą nosi się w sobie.Odsunął notatki, wziął czysty arkusz i pochylił się nad nim.Przez chwilę szukał słów.Jak zacząć?“Wobec wysuwanych w stosunku do mnie zarzutów czuję się w obowiązku, jako członek partii, zdać sprawę kierownictwu z przyczyn i okoliczności, które popchnęły mnie na fałszywą i błędną drogę, prowadzącą w kierunku zaciętych wrogów klasy robotniczej.Mam na myśli próbę nawiązania kontaktów z b.posłem prawicy pepesowskiej, późniejszym przywódcą grupy “Zjednoczenie” - Jerzym Buchnerem”.Z protokołów przekazanych Dyrekcji Departamentu MBP.Sprawozdanie podpisane nazwiskiem oficera śledczego w stopniu majora.Stwierdza się w nim, co następuje:Śledztwo przebiegało zgodnie z instrukcjami, w myśl zaleconych metod; mimo to nie przyniosło pożądanych wyników.W protokole podkreśla się, że nie jest to skutek błędów ani zaniedbań: “Wypadek ten należy uznać za objaw wyjątkowej odporności, niespotykany w praktyce.” Zapewnia się, że prowadzący śledztwo spełniali swe obowiązki.Nie są odpowiedzialni za to, co się stało.Fakty:Ostatnie przesłuchanie trwało całą noc.Nazajutrz odbyto z przesłuchiwanym godzinną rozmowę w celi.Zachowywał się spokojnie.Protokolant przytacza jego słowa: “Dopiero tutaj zrozumiałem sens mojego życia.Chcę wytrzymać wszystko.Niech moja krew wsiąknie w nasz sztandar.Nie wolno mi się załamać, byłaby to zdrada partii”.Cytuje się te słowa, jako “charakterystyczne dla powyższego typu reakcji”.Przesłuchiwany miał je powtórzyć parokrotnie.Prosił, aby pożegnać od niego matkę, żonę i braci.Oficer śledczy, który z nim rozmawiał, przyrzekł mu widzenie z rodziną niezwłocznie po podpisaniu zeznań.Przesłuchiwany odmówił, twierdząc, że wówczas nie miałby prawa nikogo już widzieć.Prosił, żeby oszczędzić innych oskarżonych.W protokole podkreślono zielonym ołówkiem jego opinię o Wiktorze Lewenie: “Nie zmusicie mnie, żebym go oczernił.Zawdzięczam mu to, kim jestem.Gdyby nie Lewen, nie wiedziałbym, czego się dzisiaj trzymać”.Zmarł po tygodniowym pobycie w karcerze.Śmierć ta - jak donosi protokół - wywarła szczególne wrażenie na personelu lekarskim.Sekcja stwierdziła wewnętrzny wylew krwi.Przyczyna: odnowienie się dawnych kontuzji, doznanych 8-10 lat temu (zapewne podczas przesłuchań w gestapo); oraz wyczerpanie długotrwałą głodówką.Prośba o instrukcje, czy zawiadomić rodzinę.Do protokołu dołączono nazwiska lekarzy i pielęgniarek, których “emocjonalno-subiektywny stosunek do zmarłego zwrócił uwagę władz więziennych.” Dołączono również następującą wiadomość: “Gestapowiec Joachim Hegemann, który miał złożyć zeznania dotyczące kontaktów zmarłego z okupantem, został przeniesiony do wspólnej celi z Wierchą.”Podpis oficera śledczego.Łucja przeżegnała się.Tramwaj nie ruszył z przystanku, mężczyźni zdjęli czapki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript