[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zdawało się, że tylko sekretarze mają prawo siedzieć, bo trudno sobie wyobrazić, żeby pisali na stojąco.Z początku Calvin rozglądał się po komnacie; potem zaczął studiować twarz cesarza, jak gdyby jej lekko zbolały wyraz mógł, po odpowiednio długim wpatrywaniu, zdradzić sekrety sfinksa.Wkrótce jednak Calvin zwrócił uwagę na nogę.Musiał wyleczyć ten artretyzm, jeśli w ogóle zamierzał coś osiągnąć.A przecież nie miał pojęcia, co wywołuje chorobę ani nawet jak tego szukać.To była dziedzina jego brata.Przyszło mu do głowy, że powinien może prosić o pozwolenie na wysłanie listu do Alvina; przyjechałby wtedy, wyleczył cesarza i zyskał wolność dla Calvina.Ale natychmiast odrzucił tę tchórzliwą myśl.Jestem Stwórcą czy nie? Jeśli tak, to jestem równy Alvinowi.A jeśli jestem, po co mam go sprowadzać, żeby pomógł mi w sytuacji, która - o ile wiem - wcale jego pomocy nie wymaga?Wysłał przenikacz do nogi Napoleona.Nie była to zwykła opuchlizna, jaką Calvin poznawał w ropiejących wrzodach żebraków.Nie wiedział, co to za płyny - w każdym razie nie ropa - i nie śmiał zwyczajnie skierować ich z powrotem do krwi.Mogły przecież być trujące i zabić człowieka, od którego chciał się uczyć.A czy wyleczenie cesarza naprawdę leżało w jego interesie? To nie znaczy, że wiedział, jak to zrobić, ale nie był pewien, czy w ogóle próbować.Potrzebował bowiem nie chwilowej wdzięczności zdrowego człowieka, ale trwałej zależności cierpiącego, któremu niezbędny jest ten, kto niesie ulgę.Krótkotrwałą ulgę.To Calvin umiał, przynajmniej w pewnym zakresie.Już dawno nauczył się u psów czy wiewiórek znajdować nerwy i skręcać je - jakby zaciskać w niewidoczny sposób.Czasami zwierzę piszczało i wyło, aż Calvin umierał ze śmiechu.Kiedy indziej nie okazywało bólu, ale kulało, jak gdyby ta zaciśnięta noga wcale nie istniała.Kiedyś całkiem zdrowy pies wlókł za sobą zad, aż zdarł skórę z brzucha i nóg, a ojciec już chciał zastrzelić biedaka.Calvin się wtedy zlitował i uwolnił nerw, ale pies nigdy już nie chodził normalnie, tylko tak jakby się trochę zataczał; Calvin nie wiedział, czy to z powodu zaciśnięcia, czy z tego, że prawie tydzień wlókł pokrwawiony zadek po ziemi.Ważne było to, że zaciśnięcie nerwu usuwa wszelkie czucie - Napoleon może utykać, ale nie będzie cierpiał bólu.Ulga, nie lekarstwo.Który nerw? Calvin nie wyrysował ich.Takie metodyczne działanie było sprawą Alvina.W Anglii Calvin uświadomił sobie, że to jedna z podstawowych różnic między nim a bratem.Istniało nowe słowo, właśnie wymyślone w Cambridge, określające ludzi tak nudnie metodycznych jak Alvin: naukowiec.Podczas gdy Calvin, mający zapał i styl, werwę, a nade wszystko ducha improwizacji, był artystą.Problem w tym, że w kwestii nerwów w nodze Bonapartego nie mógł właściwie eksperymentować.Trudno byłoby liczyć na przyjaźń między nimi, gdyby cesarz nagle zaczął piszczeć i wyć jak udręczona wiewiórka.Myślał nad tym, kiedy kolejny sekretarz poderwał się i wybiegł.Calvinowi przyszło wtedy do głowy, że nogi Napoleona nie są jedynymi w komnacie.Teraz, kiedy musiał dokładnie ustalić, który nerw za co odpowiada, żeby jego zaciśnięcie uśmierzyło ból, zamiast go sprawiać, musiał zachować się jak naukowiec, badając wiele nóg.Zaczął od następnego w kolejce sekretarza, niskiego człowieka (niższego nawet od cesarza, mającego skromną posturę), który wiercił się trochę na stołku.Niewygodnie? - zapytał go w myślach Calvin.Zobaczymy, czy znajdzie się na to rada.Posłał przenikacz do prawej nogi sekretarza, znalazł najgrubszy nerw i zacisnął.Nic, ani skrzywienia, ani grymasu.Zacisnął mocniej.Wciąż nic.Pierwszy w linii sekretarzy poderwał się i wybiegł pędem.Przyszła kolej na niskiego.Spróbował się przesunąć, poprawił ułożenie pulpitu, ale - ku zachwytowi Calvina - na jego twarzy pojawił się wyraz zdumienia, a potem rumieniec; sięgnął w dół i rękami przesunął nogę.No tak.Ten gruby nerw, czy może wiązka bardzo cienkich nerwów, nie ma nic wspólnego z czuciem.Natomiast wydaje się, że kieruje ruchem.Ciekawe.Niski człowiek pisał w milczeniu, ale Calvin wiedział, że myśli tylko, co się stanie, kiedy będzie musiał wstać.I rzeczywiście, gdy edykt został zapisany - chodziło o przyznanie wyjątkowego zwolnienia od podatków pewnym właścicielom winnic na południu Francji ze względu na nieurodzaj - sekretarz poderwał się, obrócił i rozciągnął na podłodze; obie nogi splątały mu się niczym linki od wędek u dzieciaków.Wszystkie oczy zwróciły się ku biedakowi, ale nie padło ani jedno słowo.Calvin obserwował z rozbawieniem, jak sekretarz podnosi się na rękach i lewym kolanie; prawa noga zwisała bezwładnie.Oczywiście, kolano mogło się zginać, więc wyglądało na to, że jednak wstanie.Dwa razy jednak próbował się na nim oprzeć i dwa razy upadał.Wreszcie odezwał się wyraźnie zirytowany Bonaparte:- Jest pan sekretarzem, mój panie, czy klaunem?- Moja noga, sire - wykrztusił urzędnik.- Moja prawa noga w tej chwili nie działa.Bonaparte zwrócił się do strażników pilnujących Calvina.- Pomóżcie mu wyjść.I przyślijcie kogoś, żeby starł rozlany atrament.Strażnicy podnieśli sekretarza i ruszyli z nim do drzwi.Przyszła pora, by Mały Napoleon przypomniał o swojej obecności.- Weźcie jego pulpit, durnie - polecił.- I kałamarz, i pióro.I edykt, jeśli nie jest poplamiony.- A jak mają to zrobić? - spytał kwaśno Bonaparte.- Przecież muszą podtrzymywać tego jednonogiego durnia.I spojrzał wyczekująco na bratanka.Chwilę trwało, nim Mały Napoleon zrozumiał, czego cesarz od niego oczekuje, i jeszcze dłuższą, nim zdołał przełknąć swą dumę i to zrobić.- Oczywiście, stryju - rzekł z wystudiowanym spokojem.- Chętnie sam je podniosę.Calvin uśmiechnął się skrycie widząc, jak dumny człowiek, który go aresztował, teraz klęka, zbiera papiery, pulpit, pióro i kałamarz, pilnie uważając, by nie poplamić się ani kroplą atramentu.Sekretarz, którego nerw Calvin zacisnął, został wyprowadzony z pokoju.Calvin pomyślał, czy wysłać za nim przenikacz i uwolnić biedaka.Ale nie był pewien, dokąd go odprowadzono, zresztą czy warto? Przecież to tylko sekretarz.Kiedy Mały Napoleon wyszedł, Bonaparte znowu zaczął dyktować, ale teraz już nie tak ostro i szybko.Przerywał często, poprawiał się od czasu do czasu, niekiedy milkł na długą chwilę, a sekretarz czekał z piórem zawieszonym nad papierem.W takich chwilach Calvin sprawiał, że atrament ściekał z pióra na sam czubek i spadał nagle na papier.Ach, to wściekłe osuszanie kleksa.Oczywiście, wszystko to jeszcze bardziej rozpraszało cesarza.Pozostała jednak kwestia nóg.Calvin zbadał każdego z sekretarzy po kolei, szukając innych nerwów i zaciskając je lekko.Nerwy ruchu pozostawił na razie w spokoju; teraz szukał nerwów bólu, znacząc postępy badań szeroko otwartymi oczami, zaczerwienionymi twarzami i czasem syknięciami nieszczęsnych sekretarzy.Bonaparte dostrzegał to i coraz trudniej było mu się skupić
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|