[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Petra nie miała pojęcia, jaka organizacja mu ją wydała, ponieważ nigdy nie nauczyła się arabskiego, ale Groszek powtarzał: słuchaj swoich lęków, słuchaj swojej intuicji.Intuicja mówiła, żeby zaufać temu człowiekowi, dlatego Petra uwierzyła w odznakę, choć nie potrafiła przeczytać napisów.– Czyli pracuje pan dla syryjskiej policji?– Czasem tak, czasem nie.– Znów się uśmiechnął, chowając portfel do kieszeni.– Wyjdźmy stąd – zaproponowała.– Lepiej nie.Chodźmy do małego pokoiku tutaj, na lotnisku.– Kabina w toalecie? Czy pokój przesłuchań?– Moje biuro – wyjaśnił.Jeśli było to biuro, to bardzo dobrze zamaskowane.Przeszli za stanowisko linii El Al, a potem do pokoju pracowników.– El Al? – zdziwiła się.– Jest pan Izraelczykiem?– Izrael i Syria są bliskimi przyjaciółmi już od stu lat.Powinna pani uzupełnić wiedzę z historii.Przeszli korytarzem, między szafkami pracowników.Minęli drzwi do toalet.– Nie sądziłam, że przyjaźń jest tak bliska, by pozwalać syryjskiej policji na wykorzystywanie państwowej linii lotniczej Izraela.– Skłamałem z tą syryjską policją – odpowiedział.– A czy od frontu też kłamią, że są El Alem?Przyłożył dłoń do czytnika i otworzył nieoznakowane drzwi.Kiedy Petra chciała wejść za nim, pokręcił głową.– Nie, nie.Najpierw niech pani położy prawą dłoń.Posłuchała, zastanawiając się, skąd tutaj, w Syrii, mogli zdobyć odcisk jej dłoni i sygnaturę potu.Nie.Nie zdobyli, oczywiście.Właśnie teraz je pobierają, więc gdziekolwiek jeszcze pójdzie, komputery systemu bezpieczeństwa zawsze ją rozpoznają.Za drzwiami były schody prowadzące w dół.Schodzili, potem schodzili dalej, i jeszcze dalej, aż musieli się znaleźć głęboko pod ziemią.– Nie wydaje mi się, żeby to przejście spełniało międzynarodowe normy dostępu dla niepełnosprawnych – zauważyła Petra.– Czego prawodawcy nie widzą, nie może nam zaszkodzić.– To teoria, która już wielu ludzi doprowadziła do poważnych kłopotów.Dotarli do podziemnego tunelu, gdzie czekał na nich niewielki samochodzik elektryczny.Bez kierowcy.Najwyraźniej jej towarzysz miał prowadzić.Nic z tego.Zajął miejsce z tyłu, obok niej, a samochodzik ruszył sam.– Niech zgadnę – rzekła Petra.– Większości swoich VIP-ów nie prowadzicie przez stanowisko El Alu?– Są inne drogi prowadzące na tę uliczkę.Ale ludzie, którzy pani szukają, nie obstawialiby El Alu.– Byłby pan zdumiony, wiedząc, jak często mój przeciwnik wyprzedza mnie o dwa kroki.– A jeśli pani przyjaciele wyprzedzają panią o trzy? – Roześmiał się, jakby to był żart, nie przechwałka.– Jesteśmy tu sami – stwierdziła Petra.– Może pora wymienić jakieś nazwiska?– Jestem Ivan Lankowski – przedstawił się.Zaśmiała się mimo woli.Ale kiedy on się nie uśmiechnął, spoważniała.– Przepraszam – powiedziała.– Nie wygląda pan na Rosjanina, a jesteśmy przecież w Damaszku.– Mój dziadek ze strony ojca był rodowitym Rosjaninem, moja babka Kazaszką, a oboje byli muzułmanami.Rodzice mojej matki ciągle żyją, dzięki niech będą Allachowi, i oboje pochodzą z Jordanii.– I nie zmienił pan nazwiska?– Serce czyni człowieka muzułmaninem.Serce i życie.Nazwisko mieści w sobie część mojej genealogii.Skoro Allach zechciał, bym urodził się w tej rodzinie, to kimże jestem, by odrzucać Jego dar?– Panie Lankowski, nazwisko, jakie chciałabym usłyszeć, to nazwisko człowieka, który pana przysłał.– Nie zdradza się danych oficera dowodzącego.Tak brzmi podstawowa zasada bezpieczeństwa.Petra westchnęła.– To chyba dowodzi, że nie jestem już w Kansas.– Nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek była pani w Kansas, pani Delphiki.– To było odwołanie do.– Widziałem „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” – przerwał jej Lankowski.– Jestem w końcu człowiekiem wykształconym.I.byłem w Kansas.– Zatem odnalazł pan mądrość, o jakiej ja mogę tylko marzyć.Parsknął śmiechem.– To niezapomniane miejsce na Ziemi.Taka była dolina Jordanu zaraz po epoce lodowcowej: wysokie trawy ciągną się jak okiem sięgnąć, nad nimi ogromne niebo, a nie skrawek błękitu między drzewami.– Jest pan poetą.A także bardzo starym człowiekiem, skoro pamięta pan epokę lodowcową.– Epoka lodowcowa to czasy mojego ojca.Ja pamiętam tylko okres deszczów zaraz po niej.– Nie miałam pojęcia, że istnieją takie tunele pod Damaszkiem.– Podczas naszych wojen z Zachodem nauczyliśmy się ukrywać pod ziemią wszystko, co nie powinno być zniszczone.Indywidualnie namierzane bomby były najpierw testowane na Arabach.Wiedziała pani o tym? Archiwa pełne są zdjęć eksplodujących Arabów.– Widziałam niektóre fotografie – potwierdziła Petra.– Przypominam też sobie, że w czasie tych wojen niektóre indywidua same się namierzały, obwieszając się bombami i eksplodując w miejscach publicznych.– Tak.Nie mieliśmy pocisków kierowanych, ale mieliśmy nogi.– A rozgoryczenie pozostało?– Nie, nie rozgoryczenie – zapewnił Lankowski.– Kiedyś władaliśmy całym znanym światem, od Hiszpanii po Indie.Muzułmanie rządzili w Moskwie, nasi żołnierze docierali do Francji, do bram Wiednia.Nasze psy były lepiej wykształcone niż uczeni Zachodu.Aż pewnego dnia zbudziliśmy się i odkryliśmy, że jesteśmy biedni, niedouczeni, a ktoś inny ma wszystkie działa.Wiedzieliśmy, że nie może to być wola Allacha, więc walczyliśmy.– I odkryliście, że wolą Allacha jest.?– Wolą Allacha było, by zginęło wielu z naszego ludu i aby Zachód okupował nasze ziemie znowu i znowu, póki nie zaprzestaliśmy walki.Pojęliśmy naszą lekcję.Teraz jesteśmy dobrze wychowani.Przestrzegamy wszystkich warunków traktatu.Mamy wolną prasę, wolność wyznania, wyzwolone kobiety i demokratyczne wybory.– I tunele pod Damaszkiem.– I wspomnienia.– Uśmiechnął się do niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|