[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wiedziałam, że jakiś Japończyk za nami pytażonę, czy nadal chce koszulkę z Hard Rock Cafe.Wiedziałam mnóstwo rzeczy, alenie miałam bladego pojęcia, co chciała mi powiedzieć moja najlepsza przyjaciółka.- Jaka jestem? - spytałam znowu.Bex odwróciła wzrok, potem zerknęła na mnie i, chociaż była jedną znajodważniejszych osób, jakie znam, odezwała się niemal ze strachem:63- Jesteś ciągle zakochana w Joshu.Josh.Szkoła zaczęła się już ponad tydzień temu, ale jak dotąd nikt jeszcze niewymówił jego imienia.I szczerze mówiąc, na jego dzwięk poczułam się dziwnie.- Oczywiście, że nie jestem.- Wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść, obserwującludzi wokół.- To ja z nim zerwałam.Pamiętasz? To nie było nic poważnego.Bex zrównała się ze mną.Jej głos brzmiał niemal bojazliwie:- Nie musisz udawać, Cam.Ale tak właśnie postępuje szpieg - udaje.Mamy pseudonimy i przebrania iposuwamy się bardzo daleko, żeby tylko nie być sobą.Odparłam więc:- Oczywiście, że nie jestem już w nim zakochana.-I poszłam dalej, do końcatrzymając się swojej przykrywki.Bex pewnie zaczęłaby się ze mną spierać; jestem pewna, że zwróciłaby uwagę na to,że Josh był moim pierwszym chłopakiem, że to z nim całowałam się po raz pierw-szy; że zauważył mnie, chociaż.,dla reszty świata byłam niewidoczna, i że to nie jestcoś, o czym dziewczyna -a tym bardziej szpieg - tak łatwo zapomina.Znając Bex,pewnie wypunktowałaby mnóstwo rzeczy, ale wtedy.pięć metrów przed nami.zobaczyłyśmy na ławce kobietę w beżowej garsonce, która rozmawiała przezkomórkę.Nie było w niej nic niezwykłego - zwykła fryzura, zwykła twarz.Nic pozatym, że pięćdziesiąt minut wcześniej miała na sobie strój do biegania i pchała przedsobą wózek z dzieckiem.- Bex - powiedziałam tak spokojnie, jak tylko umiałam.- Widzę ją - odparła Bex.Mała uwaga na temat rozpoznawania i gubienia ogona: żeby to zrobić dobrze - aletak naprawdę dobrze - trzeba69przejść z pół miasta.Trzeba wsiadać i wysiadać z taksówek i z wagonów metra iprzebijać się przez mnóstwo zatłoczonych chodników.Trzeba poświęcić na to całydzień.Ale pan Solomon nie dał nam całego dnia i w tym problem.Więc przez kolejnągodzinę wchodziłyśmy jednym wejściem do muzeum, a wychodziłyśmy drugim.Wjeżdżałyśmy na górę schodami ruchomymi, a dwie minuty pózniej zjeżdżałyśmyna dół windą.Zatrzymywałyśmy się raptownie, spoglądałyśmy w lustra iwiązałyśmy sobie sznurówki, chociaż nie było takiej potrzeby.To był istny festiwalznikania za rogiem i upuszczania papierków.Próbowałyśmy wszystkiego, co tylkowidziałam, wszystkiego, o czym kiedykolwiek słyszałam! (Bex prawie udało sięnamówić mnie, żebyśmy wyszły, przez okno w łazience w Muzeum Lotnictwa iPrzestrzeni Kosmicznej, ale akurat przechodził obok jakiś urzędas i uznałyśmy, żenie będziemy przeginać).Mijały kolejne sekundy i słońce było coraz niżej, a w końcu cień pomnikaWaszyngtona zrobił się prawie tak długi jak całe Mail.Nasz czas dobiegał końca.- Tina - powiedziałam przez krótkofalówkę.- Jak wam idzie z Anną? - Aleodpowiedziała mi głucha cisza.- Mick.Jesteś tam?Spojrzałyśmy na siebie z Bex z niepokojem, bo agenci nie tracą kontaktu radiowegobez powodu, a te powody na ogół nie są przyjemne.Przecinałyśmy teren Mail i kierowałyśmy się na północ, licząc na to, że nikt niewybierze tej samej ścieżki, chyba żeby szedł za nami celowo.- Czterdzieści siedem minut - obwieściłam, jakby Bex sama świetnie tego niewiedziała.Odwróciła się i spojrzała na mężczyznę, który szedł za nami zdecydowanie zaszybko, a ja nie wiedziałam, czy65mam to wziąć za obrazę, czy za komplement, że zawodowcy z CIA mają już gdzieś,czy ich rozpoznamy, czy nie.Zależało im tylko na tym, żeby nas nie zgubić.Kiedy na chodniku przed nami pojawił się tłumek dziewczyn, które zaczęłyzjeżdżać długimi, stromymi schodami do podziemnej stacji metra, spojrzałam naBex.- Dawaj! - zdecydowała i wmieszałyśmy się w tłum
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|