[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Ted Malvern, aniołku.Muszę się z tobą zobaczyć.Mam interes.Szczęknął zamek i drzwi się otworzyły.W progu stanęła dziewczyna.Twarz miała zmęczoną i bladą, oczy już nie chabrowo_fiołkowe, lecz raczej koloru miki, a pod nimi cienie przypominające smugi rozmazanego tuszu.Jej mała, silna dłoń zacisnęła się na krawędzi drzwi.- To ty.tak myślałam, że to musisz być ty - powiedziała zmęczonym głosem.- Kąpałam się.Cuchnę komisariatem.- Za piętnaście minut? - lekkim tonem zapytał Malvern, ale jego spojrzenie nie straciło nic ze swej ostrości.Wzruszyła leniwie ramionami i skinęła głową.Drzwi zatrzasnęły się tak szybko, jakby chciały go zaatakować.Malvern wrócił do własnego apartamentu, zrzucił płaszcz i kapelusz, nalał sobie whisky i wszedł do łazienki.Z kranu nad umywalką dolał zimnej wody.Pił powoli, spoglądając w ciemność nad bulwarem.Od czasu do czasu przejeżdżał samochód - dwa promienie białego światła wytryskujące z nicości.Skończył drinka, rozebrał się i wszedł pod prysznic.Potem włożył świeże ubranie, uzupełnił swoją wielką piersiówkę i umieścił ją w wewnętrznej kieszeni marynarki.Z walizki wyjął pistolet i przyglądał mu się przez moment, ważąc w dłoni.Po chwili schował go do walizki i zapalił papierosa.Wcisnął na głowę inny kapelusz, włożył sztruksową marynarkę i wyszedł.Drzwi do pokoju 914 wyglądały podejrzanie.Były uchylone.Lekko zapukał, wślizgnął się do środka, zamknął je, dotarł do salonu i zobaczył Jean Adrian.Siedziała na kanapie.Musiała dopiero co wyjść z kąpieli.Miała na sobie gładką piżamę koloru śliwki i chiński szlafrok.Kosmyk mokrych włosów opadł jej na skroń.Drobne, regularne rysy wyrazistością przypominały kameę.Taką wyrazistość bardzo młodym ludziom nadaje zmęczenie.- Napijesz się czegoś? - zapytał Malvern.- Chyba tak.Malvern wyjął z barku szklanki, nalał whisky, uzupełnił zimną wodą i trzymając je w ręce, podszedł do kanapy.- Wciąż męczą Targo?Ledwo dostrzegalnie skinęła głową.Wpatrywała się w swoją szklankę.- Znów pokazał, co potrafi.Rozbił o ścianę dwóch policjantów.Cały komisariat jest w nim zakochany.- Musi się jeszcze sporo nauczyć o policjantach.Rano będą w niego wycelowane wszyst- kie aparaty fotograficzne.Już widzę te nagłówki: "Znany bokser zbyt szybki dla zawodowca", "Duke Targo załatwił gangstera".Dziewczyna łyknęła odrobinę whisky.- Jestem zmęczona - powiedziała.- I bolą mnie stopy.Powiedz lepiej, jaki masz interes.- Jasne.Otworzył papierośnicę i poczęstował dziewczynę.- Jak już zapalisz - zaczął - powiesz mi, dlaczego go zastrzeliłaś.Jean Adrian włożyła papierosa między wargi, pochyliła twarz nad zapaloną zapałką, zaciągnęła się i odrzuciła głowę do tyłu.Jej oczy powoli nabrały blasku, a uśmiech złagodził linię zaciśniętych ust.Nie odpowiedziała.Malvern obserwował ją przez chwilę, obracając w dłoniach szklankę.Spojrzał na podłogę i rzekł:- To był twój pistolet - taki sam widziałem u ciebie dziś po południu.Targo zeznał, że trzymał broń w kieszeni na biodrze - najgorszym miejscu, jakie można sobie wyobrazić.I o dziwo, zdążył dwoma strzałami załatwić zawodowca, zanim ten wyjął spluwę z kabury pod pachą.To nie trzyma się kupy.Ale ty poznałaś tego gościa i jeżeli miałaś pistolet w torebce na kolanach, mogłaś to zrobić.Zwłaszcza, że interesował go Targo.- Słyszałam, że jesteś prywatnym kapusiem - powiedziała beznamiętnie.- I w dodatku synem politykiera, prawdziwego bossa.Rozmawiali o tobie w komendzie.Wyglądało na to, że trochę się ciebie obawiają, szczególnie twoich znajomości.Kto cię na mnie poszczuł?- Oni się mnie nie boją, aniołku.Chcieli tylko sprawdzić, jak zareagujesz na takie gadki.Chcieli wiedzieć, czy jestem w to zamieszany.Jeszcze nie mają pojęcia o co tu chodzi.- Wywęszyli już wystarczająco dużo, żeby je mieć.Malvern potrząsnął głową.- Glina nigdy nie uwierzy w to, czego dowiedział się bez trudu.Zbyt jest przyzwyczajony do bajeczek.Myślę, że Mc$chasey domyśla się, że to ty strzelałaś.I zna już odpowiedź na pytanie, czy broń była w kieszeni razem z chustką do nosa.Osłabłe nagle palce dziewczyny wypuściły do połowy wypalonego papierosa.Przeciąg zakołysał zasłonami w oknach, zawirował popiół w popielniczce.- W porządku - powiedziała powoli.- To ja go zastrzeliłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|