[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Trzy siostry popatrzyły na siebie wzajemnie.- Ona była drętwa - powiedziała Melania.- Beznadziejnie.- Sztywna - przyświadczyła Felicja.- Nie miała wdzięku.Wszystko traktowała tak śmiertelnie poważnie, że można było przy niej umrzeć z nudów.- I pedantka - dołożyła Sylwia.- Nawet kartofle na obiad chciała mieć jednakowej wielkości.- Ale gotować umiała!- To tak.Za to chciała wszystkim rządzić.I masła nie pozwalała dać na stół, dopóki go nie wyrobiła w różyczki!- A potem nagle dostała szału na tle Andrzejka i zasady poszły w kąt.Wyniosła się do niego, możliwe, że się trochę zmieniła, ale i tak by z nią nie wytrzymał.Bieżan zaczął trochę rozumieć.Zarówno Marcinek, jak i Robert Górski przy całej tej rozmowie milczeli kamiennie, Marcinek nieprzerwanie jadł, a Robert obserwował go z uwagą.Ciekaw był, ile z tego Marcinek powtórzy swojej siostrze, o ile nie znajdzie innego rozmówcy.Zamierzał utrudnić mu nieco rozpowszechnianie plotek.Dorotka z Jackiem wrócili.Zakład pogrzebowy obiecał odnalezienie i wykorzystanie grobu Rojków, dokumenty pani Parker pozwalały żywić wielkie nadzieje.Sylwia wdała się w planowanie menu na piątkową stypę.Bieżan i Robert pożegnali się wreszcie, co wcale nie oznaczało, iż oderwą się definitywnie od towarzystwa i udadzą do domu.* * *Notariusz nie zgłosił żadnych obiekcji.- Propozycja państwa jest w pełni zgodna z życzeniami testatorki - rzekł do Bieżana przez telefon.- Od razu panu powiem, że zostałem także wyznaczony wykonawcą testamentu i mam go odczytać w gronie rodziny.Zatem w domu pań Wójcickich.- Czy są jakieś zastrzeżenia co do obecności osób obcych?- W zasadzie nie.Rozumiem, że pan chce być przy tym?- Tak.Z asystentem.- Nie widzę przeszkód.W obecnej sytuacji jest to może nawet wskazane.Termin pogrzebu pani Parker utrzymał się w mocy, zakład pogrzebowy w ramach usługi ekspresowej zdołał załatwić sprawę grobu, zaniedbanego wprawdzie mocno, ale wciąż opłacanego i nadającego się do użytku.Rojkówna z domu, bezpośrednia potomkini spoczywających w nim zwłok, miała pełne prawo leżeć w gronie przodków.O Pawlakowskim nadeszła z ewidencji nowa informacja.Ożenił się mianowicie przed dwoma tygodniami z niejaką Weroniką Szydlińską, biorąc cichy ślub cywilny.- Weronika - powiedział w zadumie Robert.- Czy to nie ta ze Stanów, o której gadał Wojciechowski? Mieszka pewno u niej, jeszcze nie przemeldowany, nic dziwnego, że chwilowo nie możemy go znaleźć.Ona gdzie.? Na Filtrowej.Na Filtrowej okazało się, że owszem, pani Weronika tu mieszka, wynajmuje pokój, ale akurat jej nie ma, ponieważ opiekuje się mieszkaniem jakiejś swojej kuzynki i tam się właśnie przeniosła.No, możliwe, że już dość dawno się przeniosła, ten czas tak leci, że trudno się połapać.Nie, żaden mężczyzna z nią nie mieszkał, nawet prawie z wizytą nikt nie przychodził.- A ta kuzynka to takie stare, chorowite próchno - rzekła udzielająca informacji właścicielka lokalu, dama na oko stuletnia, ale pełna wigoru.- Ona teraz wyjechana, po sanatoriach się wyleguje i mieszkanie pustką stoi.Znaczy, stało.Lepiej niech Weronika nie popuści, bo może odziedziczy, chociaż takie kwękające to żyją, jakby sumienia nie miały.Już z dziesięć lat tak kwęka.Nazwiska kwękającej kuzynki ani jej adresu dama, rzecz jasna, nie znała.Obiecała spytać o nie, kiedy Weronika przyjdzie po korespondencję, bo czasem przychodzi.Robert Górski nie nalegał na to zbytnio.Miał nadzieję dowiedzieć się wcześniej własnymi siłami.Wysłany na Legię wywiadowca przyniósł informację od niejakiego Władysława Klinika, młodego zapaśnika, rokującego duże nadzieje.Władek mianowicie twierdził, że owszem, złapał dziewczynę w ostatniej chwili, jak leciała na tory, ale za popchnięcie głowy nie da.Uważa je za bardzo możliwe, bo między jezdnią a szynami tramwajowymi zrobił się wściekły tłok, akurat wszystko jechało i ludzie się nieziemsko przepychali, każdy każdemu mógł dać dubla.Pewno i jej dali.W każdym razie wydarzenie nastąpiło i on, ówże Władek, bardzo się dziwi, że dziewczyna nie przyszła go tu szukać.Hania Wystrzyk została złapana dopiero wieczorem, kiedy po całym dniu pracy wróciła do domu.Wizytę złożyli jej obaj razem, Bieżanowi bowiem wydawała się ważna.Ona jedna z osób postronnych mogła znać dokładnie treść testamentu pani Parker i powtórzyć ją, komu zechciała, nawet w pół godziny później.Mogła zapomnieć o tym albo nie chcieć się przyznać.Nie wiedział, co wywrze na nią większy wpływ, jego własna dobroduszność czy młodzieńczy urok Roberta, wolał zatem mieć pod rękę oba elementy.Pani Wystrzyk była nieduża, dość chuda, żylasta i robiła wrażenie osoby rozsądnej życiowo.Bieżana i Roberta wpuściła do swojego mieszkania dopiero po uprzednim porządnym obejrzeniu ich legitymacji.- Kraść u mnie nie ma co i tylko głupi by się na mnie połaszczył, ale czy to wiadomo - rzekła wyjaśniająco.- Bandzior też się może pomylić i pójdzie nie do tego co trzeba.Panowie do mnie po co? Herbaty panom dać?- Nie, dziękujemy - odparł żywo Bieżan, mimo iż herbata mogła wprowadzić nastrój towarzyski.Ale pani Wystrzyk wydawała się nieco zmęczona, a napój dla siebie miała już na stole.Zapewne zamierzała zjeść kolację.- Myśmy pani przeszkodzili, pani po pracy, pewno pani głodna? Może poczekamy.?- E tam.Nie warto.Tak bym zaraz nie jadła, bo ja to jak koń.Umęczony żreć nie może, najpierw musi odpocząć i ja też.Herbaty się tylko na początek napiję, a panowie jak nie chcą, to nie.To o co chodzi?Bieżan za nic w świecie nie chciał jej spłoszyć ani zdenerwować, żeby mu się przypadkiem nie zacięła w milczeniu albo w jakichś łgarstwach.- Bardzo możliwe, że jest pani dla nas cennym świadkiem - zaczął ostrożnie.- A ja co widziałam? - przerwała Hania Wystrzyk nieufnie.- Ostatnimi czasy mnie się wydaje, że jakoś nic.- Nie.Nie widoki mamy na myśli.Rzecz w tym, że pani bywa u notariusza na Wilczej.- A to zabronione? - nastroszyła się Hania.- Nie, co znowu! Że też każdy zaraz myśli, że tylko o zabronione rzeczy pytamy! Przeciwnie, ja osobiście na przykład bardzo się cieszę, że pani bywa u notariusza, bo może mi to w mojej pracy pomoże.Była tam pani w zeszły piątek.Hania rzuciła okiem na kalendarz, przyczepiony do ściany.- No byłam.Ale nic się nie działo.- Działo się.Inni klienci też tam byli.O tych innych klientów właśnie chciałem panią zapytać.Pamięta ich pani?Hania Wystrzyk zadumała się smętnie nad swoją szklanką herbaty.- Tak całkiem, to nie bardzo.Jedno tylko, jakaś rozumna osoba tam była, testament spisywała.Nie to, co moja ciotka.I jeszcze ktoś tam, ale nie zwracałam uwagi, bo sobie myślałam, że niektórzy to mają szczęście.- Właśnie, ta osoba od testamentu.- przerwał jej żywo Bieżan.-.jakby co, żadnego kłopotu - ciągnęła z rozgoryczeniem Hania, nie zważając na niego.- Wszystko porządnie rozdzielała, co komu, na piśmie, i już nikt tam się szarpał nie będzie, a ja z rodzoną siostrą muszę wojować i jeszcze z cioteczną, a do tego z kuzynem, żaden krewny, ledwo powinowaty, co on ma do tego spadku, a włazi jak pluskwa.I nic bym całkiem nie miała, chociaż połowa mi się należy, żeby nie ten notariusz.Tak zrobił, że jeszcze nie rozdrapali, a Ja, on tak mówi, swoje dostanę i moja siostra też widzi, że się przyjdzie uczciwie dzielić.Łaska boska, że do niego trafiłam!- I przy okazji przekonała się pani, jak porządni ludzie załatwiają testamentowe sprawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|