[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Była to sobotnio-niedzielna, zwiększona objętościowo, Gazeta Wyborcza, którą Karol czytywał zawszew pracy i nigdy w domu.Z nieznanej nikomu przyczyny w domu nie chciał na niąnawet patrzeć. Rzeczywiście, niepotrzebnie ciocia ją tam zostawiła.Malwina, z wypiekami na policzkach, wydarła jej prasę z rąk. Zapomniałam! Wypłoszył mnie.A ja właśnie chciałam go prosić o pieniądze,musi mi przecież dać pieniędzy, już wszystkie wyszły. To chyba nie teraz zaopiniowała Justynka. To nie jest najlepsza chwila.Zabrała swoje rzeczy i ruszyła na górę, pozostawiając komplikacje spożywcze ciotcei Helence.Ciekawiły ją trochę dwie sprawy, jedna, co by było, gdyby została w gabine-cie, usiadła przy stoliku i wypiła tę kawę, rozpoczynając z wujem pogodną pogawędkę,i druga, skąd się wzięło nagłe zainteresowanie Malwiny Gazetą Wyborczą? Czytywaławyłącznie czasopisma ilustrowane, codziennej prasy nie brała do ręki, cóż nastąpiło ta-kiego, że nieszczęsna, zelżona Gazeta Wyborcza omal nie przekształciła się w wybuchwulkanu? Powodów, dla których wuj w domu jej nie znosił, a w pracy nie mógł się bez51niej obejść, dawno już przestała dociekać, być może studiował ją tak intensywnie, że jęłakojarzyć mu się z wykonywaniem zawodu i nie życzył sobie widzieć jej w chwilach od-poczynku.Co jednakże zainteresowało nagle Malwinę?I dlaczego, do diabła, czytała ją w gabinecie, jakby nie było w domu innych pomiesz-czeń.?Schroniwszy się w azylu swojego pokoju, najpierw buntowniczo dokonała czynu re-wolucyjnego, mianowicie włączyła własne radio, tyle że bardzo cichutko.Lubiła słuchaćwszelkich wiadomości, wśród nich bowiem przytrafiały się informacje wysoce poucza-jące dla niej z racji studiów.Ktoś kogoś okradał, napadał, kogoś łapano, ktoś zostawałniesłusznie ukarany albo uniewinniony, afery i przestępstwa mnożyły się niczym kró-liki na wiosnę, a każde z nich dawało coś do myślenia.Sytuacja prawna w ojczystymkraju ciekawiła Justynkę rzetelnie i wręcz hobbystycznie.Następnie przebrała się, zmieniając wilgotne i zachlapane spodnie na suchą odzieżdomową, dokonała przeglądu kosmetyków, przezornie zapisała, co powinna kupić, i ro-zejrzała się za książką.Potem zaś wyraznie poczuła, że nie zdoła usiąść i spokojnie po-czytać, ponieważ lęgnie jej się w środku nieprzyjemność, jakby delikatne nerwowedrżenie, ukierunkowane na sytuację niżej.Na parterze.Diabli wiedzą co się tam dzie-je, jaką sztukę wywinie wuj i co zrobi ciotka, może pozabijają się wzajemnie i może po-winna jakoś przeciwdziałać? Wcale nie chciała, ale przeciwko całkowitej separacji odkonfliktów protestowało jej sumienie.Poza tym zaczynała jednak być głodna, a w zaka-markach pamięci utkwiła jej jakaś uwaga o węgorzu w galarecie.Na dole Karol Wolski z trzaskiem wyszedł ze swojego gabinetu, wszedł do jadalnii usiadł przy stole. W tym domu już się kolacji nie podaje? spytał kąśliwie i sycząco.Kolacja.! Jak oszalała Malwina rzuciła się ku patelni.Helenka w milczeniu i zewspółczuciem, zabarwionym lekką naganą, podsunęła jej masło i wyjęła pokrojoną bu-łeczkę z foliowego opakowania.Po czym sięgnęła do lodówki po gotowy móżdżek. Będzie żarcie czy nie?!!! wysyczał Karol przerazliwym szeptem.Na ten straszny syk właśnie weszła Justynka, której wystarczył jeden rzut oka w kie-runku kuchni. Będzie powiedziała grzecznie, siadając również przy stole. Ciocia robigrzanki z móżdżkiem.Czy ja mogę zjeść kawałek węgorza? Możesz odparł Karol, dla odmiany tonem bez wyrazu. Możesz zjeść wszyst-ko.Także stół.Także cały dom.Także trawnik.Ja tu się nie liczę. Dziękuję bardzo powiedziała Justynka, ugryzłszy się w język co do całejreszty.W tym momencie podłożyła się Malwina, wysyłając w posły Helenkę.W Karolunowy dzwięk już bulgotał.52 Pani Malwina pyta, czy pan będzie pił białe wino zawiadomiła beznamiętnieHelenka. Nienawidzę kretyńskich pytań!!! Czy moja żona zaniemiała?!!! Może zechce wy-słać faks.?!!! Może wejdzie do internetu.?!!!Przerażająca supozycja otumaniła Malwinę tak, że z brzękiem wyleciały jej z rękiduży widelec, a za nim nóż.Grzanki już się rumieniły. Do jasnej cholery, czy w tym domu nie można zjeść czegoś spokojnie?!!! syczałnadal kochający małżonek. Kto tu płaci, ja czy Duch Zwięty
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|