[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Zdążył nas zawiadomić, że był daleko, iod razu rzucił się na jedzenie.Strasznie głodny i wyczerpany.Niech sięzregeneruje.- Y umye - powiedział Rafał.- Błudny jehkem jak chwynia.- Coś muwysiadło i naprawiał! - zgadł Pawełek.- Od samej jazdy byłby brudnyzwyczajnie, a nie jak świnia.Chyba się jużnazarłeś, nie?-Nie - odparł Rafał stanowczo i napoczął kolejny kawałek sernika.Janeczka iPawełek nie nalegali.Usiedli przy kuchennym stole, wpatrzeni w ciotecznegobrata strasznym wzrokiem, chociaż znakomity sernik na talerzykach trochęłagodził ich uczucia.Cierpliwość jednakże stracili i było to tak wyrazniewidoczne, że Rafała zaczęło dławić.- Dobra, już mówię - poddał się,przełknąwszy pośpiesznie.- Ale draka, niech skonam.Wróciłbym wcześniej, alekoło zmieniałem, a potem gaznik mi się zapchał, przedmuchiwałem.Ten facetprzyleciał grubo przede mną.Opłaciło mi się.- Ile ci zapłacił w końcu? -zainteresował się Pawełek.- Trzy miliony i pełen bak.- O rany.!- A co ty myślisz? Na ruskiej granicy byłem, w Medyce!Ciotka Monika, którą na chwilę zamurowało, gwałtownie odzyskała głos.-Na litośćboską.! Rafał.! I ja się mam nie denerwować.! - Czym? - zdziwił się Rafał.- Trzy miliony to znowu nie taki potworny majątek, żeby miał mnie od razuzdemoralizować.Ale przyda się.- O Boże! Aż do granicy, w nocy, pogoda okropna, mokro, ślisko.-- Nicpodobnego, sucha szosa.Dwa razy ich prawie dogoniłem, ale też musiałem braćbenzynę i uciekli mi.Okazałem się człowiekiem uczciwym, przyzwoitym i godnymzaufania.- Jak? - przerwała Janeczka z naciskiem.Odpowiedz na taksformułowane pytanie nie mogła być krótka.Rafał odsunął wreszcie talerzyk izaczął wyjaśniać.Właściciel Golfa w pierwszych chwilach usiłował wyskakiwać zsamochodu razem ze swoimi torbami, co uniemożliwiło kompletnie dopadnięcietamtych z TIR-u.Potem zaryzykował, zostawił torby, przekonał się, że Rafał niepróbuje z nimi uciekać, powierzył w końcu cały majątek jego opiece i prawieprzestał o nim myśleć.Majątek był imponujący.Jego posiadacz opowiadał podrodze, jak doszło do ukrycia mienia w sprzedawanej szafie.Zrobił doskonałyinteres, załatwił transakcję gotówkową, część pieniędzy wymienił na dolary i odrazu pojawiła się kolejna korzystna sprawa, nie leciał zatem z tym do banku,tylko chwilowo schował w staroświeckich skrytkach.Wcale nie utrzymywał tego wtajemnicy przed żoną, po prostu nie zdążył jej zawiadomić i o mało trupem niepadł, kiedy okazało się, że szafę razem z zawartością oddała kupcowi.No, naszczęście zdołał to odzyskać.- A potem, już na granicy, latał i załatwiał, atorby zostawił pod moją opieką - mówił dalej Rafał.- Uwierzył widocznie, że niemam złodziejskich skłonności, bo nawet do nich nie zaglądał i niczego niesprawdzał.Tyle że z jednej wyjął forsę.- Bo co? - spytał Pawełek, teżnadając pytaniu bardzo szeroki zakres.Rafał, który zdążył skusić się na jeszczejeden kawałek sernika, zachichotał, zakrztusił się i dłuższą chwilę trwałowalenie go w plecy.Popił herbatą i odzyskał głos.- Nie uwierzycie, ale za swójwłasny samochód musiał zapłacić jakąś potworną sumę.Nie wiem ile milionów, nieprzyznał się, tylko trochę zsiniał.Aapówka, czy jak to nazwać, już sam niewiem.W każdym razie zładowali z TIR-a jego Golfa i zdobył, swoją własność zpowrotem.Z daleka patrzyłem, więc szczegółów nie widziałem.- Dlaczego niepodszedłeś bliżej? - przerwała Janeczka z naganą.- Bo miałem w wózku te jegotorby.Jeszcze by tylko tego brakowało, żeby mu ktoś rąbnął ten uratowanymajątek.Czułem się odpowiedzialny i na wszelki wypadek wolałem pilnować.Odniego się potem dowiedziałem, co tam było, ale też ogólnie, bo z powrotemjechaliśmy oddzielnie.Nie wiem, komu dokładnie dał kilkadziesiąt balonów,możliwe, że złodziejom.Nie dam głowy, czy nie ma tam jakiegoś podziału zcelnikami, była mowa, że podobno strzelają.-Kto do kogo?-Złodzieje do każdego.Mafia.Celnik powiedział, że ma do wyboru: wziąć łapówkęi przepuścić kradziony towar, albo stracić życie.On, jego żona i dzieci.Zdwojga złego woli pieniądze niż grób.-Każdy by wolał - przyznała Janeczka.-Mafię widziałeś?- A skąd mam to wiedzieć? Widziałem z pewnością.Jakieś podejrzane palanty tamsię plątały.Drugi samochód odjechał w siną dal.- Jaki drugi samochód? -zainteresował się Pawełek.- Na tym TIRze były dwa wozy.Jego Golf i mercedes.Golfa zabrał, a mercedesudał się w wojaż zagraniczny, bo nikt za niego nie chciał dać łapówki.I zdajesię, że oglądałem ciąg dalszy przedstawienia, dwa volkswageny przejechały,zwyczajnie, każdy z kierowcą w środku, na niemieckich numerach.Wyszło mi, żerąbnięte gdzieś na zachodzie i przez nas przejechały tylko tranzytem.Przeszłyjak przez powietrze, chociaż ogólnie tłok tam panuje nieziemski, czyste piekło.- Boże drogi! - powiedziała ze zgrozą ciotka Monika
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|