[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Czemu, na alkoholizm imperatora, zakochałem się w tak nieobliczalnej dziewczynie?Potem opadł na deskę, wsłuchując się w udzielaną mu przez alter ego reprymendę.Zakochać się? W Sofii? Jesteś w służbie imperialnej.Seks to co innego.Miłość? Sten, co ty możesz wiedzieć o tym uczuciu?Coś jednak wiem, warknął.Wspomniał żal, który ogarnął go na wieść o rzekomej śmierci Bet.I radość, gdy okazało się, że Bet żyje.Tak.Ale przypomnij sobie, jak potem miłość się wypalała, jak zostaliście w gruncie rzeczy przyjaciółmi.Wymyślasz, zakpiło alter ego.Szukasz tylko pretekstu, aby nie pójść w ślady Sofii.Może, przecież tego nie da się zrobić bez żyroskopu z minikomputerem, pomyślał Sten i powiosłował ku następnej spienionej grzywie.Fala urosła i Sten dźwignął się ostrożnie na nogi.W następnej minucie stał już prawie prosto, wicher szumiał mu w uszach, pod nim ryczał wściekły żywioł.Sten uznał, że to całkiem miłe, przynajmniej jak długo nie jest niesiony ze zbyt dużą prędkością.Nagle przesunął się na szczyt fali, która załamała się i.Sten kilkakrotnie przekoziołkował, wciąż jednak trzymając deskę.Potem ta gdzieś zniknęła, a najemnik wylądował na plaży w doborowym towarzystwie jakichś kawałków drewna oraz trudnych do rozpoznania śmieci.Wypluł garść piasku i parę morskich stworzeń, wstał i pokuśtykał ku zanoszącej się śmiechem Sofii.- Gotów do następnej próby? - spytała.- Zaraz - wykrztusił.- Muszę się nieco wzmocnić.Ruszył po piasku na poszukiwanie zostawionego w cieniu koszyka z prowiantem.Miał nadzieję, że odrobina wina i szczypta uwodzicielstwa uchronią go przed ponownym kontaktem z morderczymi falami.ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMYSten i Mathias weszli powoli do wielkiego hangaru, w którym zgromadzili się najemnicy oraz kompani.- Ludu proroka - krzyknął syn Theodomira tak głośno, że aż Sten zdumiał się, skąd ten człowiek wziął dodatkowy zestaw strun głosowych.Wielbiciele potomka proroka wrzasnęli radośnie.- Uderzymy w samo serce świata Jannów - ryknął Mathias.- W Inglida.Wyplenimy herezję.Umrzemy za Theodomira i prawdziwą wiarę Talameina.Słuchając wiwatów, Mantisowiec miał wrażenie, że oto jedzie na grzbiecie kolejnej wielkiej fali.Omal nie żachnął się na takie skojarzenie, ale lata doświadczenia nauczyły go nie lekceważyć żadnej podpowiedzi intuicji.Postanowił rozważyć to później.Mathias z uśmiechem na twarzy złożył pokłon Stenowi.- Oto człowiek, który poprowadzi nas do zwycięstwa.Nasz pułkownik i wódz powie teraz, jak wykorzenić fałsz, zgnieść zło, usunąć fałszywego proroka łudzącego się, że istnieje coś takiego jak imperium Jannów i Inglida.- Tak, tak, pułkowniku - szepnął stojący za plecami Stena Alex.- Sam nie wiem, jak zamierza pan dokonać tylu bohaterskich czynów naraz.Sten nie miał pojęcia, co rzec oczekującym tłumom.Gdy w hangarze zapadła cisza, poszukał wzrokiem jakiejkolwiek inspiracji.Zerknął na olbrzymią mapę przedstawiającą w kolorze wszystkie garnizony i uzbrojone placówki Jannów.Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł.Powoli zaczął wyłaniać się z niego plan bitwy.ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTYOtho nalał Alexowi i Stenowi następny litr stregga i ryknął śmiechem.- Nie.Nie interesuje mnie ta drętwa mowa, którą zasunąłeś fanatykom - powiedział.- Ale skoro już tu jesteś, to może wyjaśnisz, o co biega.- 1 zabulgotał, opróżniając naczynie do dna.Alex poszedł w jego ślady.Dowódca z premedytacją zignorował kufel.- Sytuacja wygląda następująco.Naszym celem jest Urich.Jannowie mają na tej planecie stocznie.Tylko tam i nigdzie indziej.To ich jedyne centrum przemysłu kosmicznego.- Aha - mruknął Otho.- Załatwimy cały ten kompleks.- Włączył projektor i w powietrzu pojawił się holograficzny obraz fragmentu planety.- Właśnie widzicie Urich.Stocznie zaznaczone są na zielono, lądowiska na niebiesko.Baterie laserów, wyrzutnie pocisków ziemia - powietrze i stanowiska wielolufowych działek - na czerwono.Przywódca Bhorów wstał, przyjrzał się planowi i czknął w zamyśleniu.- Na brodę mojej matki.Czarni naprawdę nieźle się zabezpieczyli.Wiesz, jako zwykły kupiec nie znam się na wojaczce.Czy mógłbyś mi więc wyjaśnić, jak zamierzasz zdobyć tę fortecę? Jesteście tylko ludźmi.- Nie będzie żadnego zdobywania.Ja chcę to zniszczyć.- Atomówkami?- Nie.- Gdybym był wojownikiem - powiedział Otho - którym dzięki brodzie mamusi nie jestem, wziąłbym do tej roboty cały pułk Bhorów.Wtedy może jakoś bym się z tym uporał.W parę dni.- Nie wyjaśniłem jeszcze wszystkiego - wtrącał Sten.- Patrzcie tylko.Wjechał palcem w obraz wielkiej struktury pośrodku kompleksu.Hala miała kilometr wysokości, tyleż szerokości i była na dwa kilometry długa.- Tutaj następuje ostateczny montaż kadłubów i instalowanie siłowni.Wystarczy zniszczyć to jedno miejsce, a będą mogli w tej swojej stoczni co najwyżej naprawiać jachty.Przełączył coś na pulpicie, obraz zamigotał.Ukazało się powiększenia hali.Ponurej zresztą, poszarzałej.Powyżej wyświetliły się dane o konstrukcji.Żelazobeton ze wzmocnieniami, ściany u podstawy grube na pięćdziesiąt metrów, przechodząc w półkolisty dach, miały już tylko dwadzieścia metrów.Z obu końców wielkie, przesuwane wrota, pośrodku każdych budka sterownicza.- Pełna klimatyzacja, mierniki wilgotności oraz zanieczyszczeń, kontrola i zawiadywanie całością, wszystko to mieści się w tej rurze biegnącej przez całość w połowie wysokości ściany.- Masz świetne informacje, Sten - zauważył z podziwem Otho.- Czy mogę spytać o ich źródło?- Nic wielkiego - żachnął się Alex.- Sam je wyszpiegowałem.Trochę charakteryzacji, a wtedy w odpowiednim oświetleniu wyglądam zupełnie jak Jann.Otho stuknął się kuflem z Kilgourem.Wypili, po czym znów sobie pod olewali.- Czuję, jak owiewa mnie wiatr historii - mruknął Bhor, intensywnie wpatrując się w Stena.- Czego oczekujesz od mojej drużyny?- Dwóch rzeczy.Przede wszystkim, abyście dostarczyli pięćdziesiąt lekkich ładowników z pilotami.- W jakim celu? - spytał podejrzliwie potomek brodatej matki.- Trzeba przewieźć oddział na dół, to po pierwsze.Po drugie zaś, przydusić Jannów ogniem z powietrza.- Nie.- Otho odepchnął kufel i skrzywił się z niesmakiem.- Mam wrażenie, że nie rozumiesz naszego położenia - jęknął.- Owszem, nie darzymy Jannów nadmierną sympatią i gdy trafia się okazja, chętnie kończymy ich życiorysy, ale na razie pozostajemy w cieniu.Uważają nas tylko za lekko dokuczliwe robactwo.A zatem, pułkowniku, musimy zachować się w sposób, jak wy to mówicie, “pragmatyczny".Zdarza się niekiedy, że słuszna sprawa nie wygrywa, zresztą sam chyba świetnie o tym wiesz.A gdybyście przegrali.Jeśli nawet uda wam się przeżyć, a ojcowie wykupią was z niewoli, to wyliżecie rany i ruszycie na nową wojnę.My jednak tu zostaniemy.I na kim wtedy wyładuje się gniew Jannów? Owszem, załatwimy transport oraz zaopatrzenie, to kupiecka sprawa, więc chętnie się tego podejmujemy.Ale wojaczka? Wykluczone.Alex spurpurowiał.Już miał dosadnie skomentować tę wypowiedź, gdy Sten pokręcił energicznie głową.- Rozumiem, Otho.Po prostu z troską myślisz o swoich.Bhor spojrzał na dowódcę lekko zdumiony, po czym odetchnął z ulgą i sięgnął po kufel.- Ciekawe tylko, co powiedzieliby na to twoi przodkowie - dodał cicho Sten.Otho spojrzał gniewnie i odsunął dłoń od naczynia wypełnionego streggiem.- Przepraszam, druhu, ale tak już jest.Teraz, jeśli nam wybaczysz.- Sten wstał, Otho tak samo.Z wahaniem ruszył do wyjścia.- Musimy zająć się naszymi sprawami.Zanim Bhor zdołał otworzyć usta, Sten wyprosił go za drzwi.- Potrafisz dodawać miodu do dziegciu - mruknął Kilgour z niejakim podziwem.Pułkownik zmarszczył brwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|