[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wieczór był cudowny i Adam żałował, że nie ma z nim jego żony.Nawet apartament w Poconos - gdzie spędzali miesiąc miodowy - z wanną w kształcie serca, nie był tak luksusowy.Postanowił zadzwonić do Jennifer.Ucieszył się, że to ona odebrała telefon.Jednak gdy tylko usłyszała, kto mówi, przybrała lodowaty ton.- Jennifer, proszę, obiecaj mi coś - zaczął.- Nie idź na zabieg, dopóki nie wrócę.- Dopóki nie wrócisz? A gdzie jesteś?Nie miał zamiaru jej tego mówić, ale teraz było już za późno, by wymyślić jakieś kłamstwo.- W Puerto Rico - przyznał niechętnie.- Adamie, jeśli chcesz mi mówić, co mam robić, to nie możesz ciągle mnie opuszczać - powiedziała, nie skrywając wściekłości.- Jak tylko sąd da mi wolną rękę, wracam do kliniki.- Proszę cię, Jennifer.- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz - stwierdziła i trzasnęła słuchawką.Adam opadł na łóżko zupełnie załamany.Zostały mu jeszcze tylko dwa dni.Kiedy usłyszał telefon, chwycił za słuchawkę z nadzieją, że dzwoni Jennifer, ale to tylko recepcjonistka chciała przekazać informację, że kolacja będzie za pół godziny.Jadalnia mieściła się w klubie, a jej okna wychodziły na plażę.Tuż za rozsuwanymi drzwiami stał na piasku szereg żaglówek.Była pełnia i światło księżyca odbijało się migotliwą smugą na powierzchni wody.Ściany sali, podobnie jak dywan, miały kolor ciemnozielony.Obrusy i obicia mebli były różowe.Kelnerzy nosili białe kurtki i czarne spodnie.Adamowi wskazano miejsce przy okrągłym stole na osiem osób.Po prawej ręce miał doktora Heinricha Nachmana, którego poznał w czasie pierwszej wizyty w Arolenie.Obok neurochirurga siedział doktor Sinclair Glover, niski, krępy mężczyzna o czerwonej twarzy.Oznajmił, że kieruje badaniami z zakresu fetologii.Kolejne miejsce zajmował doktor Winfield Mitchell, łysy, brodaty mężczyzna w średnim wieku noszący okulary w drucianej oprawce.Nachman wyjaśnił, że Mitchell pracuje nad nowymi lekami psychotropowymi.Sądząc ze sposobu, w jaki doktor przysłuchiwał się rozmowie - nie zabierał głosu, ale przyglądał się wszystkim z wyższością - Adam wywnioskował, że to psychiatra.Obok Mitchella siedział jeden z dyrektorów, William jakiś tam - Adam nie dosłyszał jego nazwiska.Sztywny i elegancki, miał lekko rudawe włosy i chłopięcą cerę.Oprócz niego byli jeszcze Brian Hopkins, odpowiedzialny za szkolenie menedżerów, Linda Aronson, zajmująca się informacją i reklamą, oraz wylewny, starszy jegomość o nazwisku Harry Burkett, kierownik administracyjny ośrodka.Adam, pomny na swe doświadczenia z „Fiorda”, początkowo ociągał się z jedzeniem, ale pozostali jedli ze smakiem i nikt nie wydawał się być pod wpływem narkotyków.W końcu doszedł do wniosku, że gdyby chcieli zaaplikować mu jakieś leki, mogli to zrobić w samolocie.Przy stole panowała luźna atmosfera i wszyscy starali się zabawić Adama rozmową.Harry Burkett wyjaśnił, iż MTIC wybrało na centrum badawcze Puerto Rico dlatego, że miejscowe władze zaproponowały bardzo korzystne warunki podatkowe oraz obiecały do niczego się nie wtrącać.Okazało się, że także wiele innych firm farmaceutycznych ma na wyspie swoje filie.Adam zapytał o rozbudowane środki bezpieczeństwa.- To cena, którą musimy płacić za możliwość pobytu w tym raju - odparł Burkett.- Zawsze istnieje niebezpieczeństwo zamachu ze strony niewielkich grupek terrorystycznych walczących o niepodległość Puerto Rico.Chłopak zastanawiał się, czy to cała prawda, ale postanowił nie drążyć tego tematu.- MTIC ma swój punkt widzenia na zawód lekarza - odezwał się William, spoglądając na Adama.- Uważamy, że usługi medyczne zostały podporządkowane interesom finansowym.Słyszałem, że zgadza się pan z tym stwierdzeniem.Adam zauważył, że słuchają ich wszyscy obecni.- Tak, to prawda - odparł, przełknąwszy łyżeczkę deseru.- Przez pewien czas byłem na studiach medycznych, ale przeraził mnie zanik humanitaryzmu.Odniosłem wrażenie, że technikę i najnowsze odkrycia ceni się wyżej niż właściwe podejście do pacjenta.Miał nadzieję, że nie uraził siedzących przy stole lekarzy.Z ulgą zauważył, że doktor Nachman się uśmiecha.Podejrzewał, że im lepsze zrobi na nich wrażenie, tym łatwiej będzie mu się dowiedzieć, czym się zajmują.- Czy nie sądzi pan, że taka opinia może panu utrudnić kontakty z lekarzami? - spytała Linda Aronson.- Wręcz przeciwnie.Wydaje mi się, że znajomość realiów tylko ten kontakt ułatwia.Jako sprzedawca radziłem sobie w miarę dobrze.- Z tego, co mówił Bill Shelley, wynika, że pan Schonberg określił swoje osiągnięcia dosyć skromnie - wtrącił Nachman.- Adamie, czy ktoś przedstawił nasze dalsze plany względem pana, gdyby zdecydował się pan na kurs menedżerski? - spytał doktor Glover.- Tylko pobieżnie.Doktor Nachman splótł ręce i pochylił się do przodu.- Arolen ma niebawem wypuścić na rynek zupełnie nową generację leków i zaprezentować nowe, rewolucyjne metody leczenia będące efektem naszych doświadczeń na płodach.Szukamy kogoś, kto razem z Lindą zajmie się popularyzacją tych nowych rozwiązań wśród lekarzy.Uważamy, że pańskie wykształcenie i poglądy czynią pana doskonałym kandydatem na to stanowisko.- Właśnie - wtrąciła Linda.- Nie chcemy jednak od razu rzucać pana na głęboką wodę.Na początek zapoznałby się pan po prostu z badaniami prowadzonymi przez Arolen.Adam pożałował, że ma jedynie dwa dni.Praca, którą mu proponowano, z pewnością pozwoliłaby mu dowiedzieć się wszystkiego, czego chciał.- To niezupełnie prawda - rzekł Brian Hopkins.- Najpierw pan Schonberg musi odbyć szkolenie menedżerskie.- Brianie, wszyscy wiemy, że pan Schonberg musi najpierw skończyć twój kurs.- Bardzo proszę - wtrącił doktor Nachman - na razie nie zdradzajmy przed Adamem naszych wydziałowych zawiści.Na to będzie jeszcze mnóstwo czasu.Wszyscy z wyjątkiem Hopkinsa się roześmieli.Adam skończył deser i odłożył łyżeczkę.- To była wspaniała kolacja - stwierdził, zwracając się do Nachmana - ale bardzo chciałbym zobaczyć część badawczą ośrodka.- A my bardzo chętnie ją panu pokażemy.Jutro mamy w planie.- A dlaczego nie dzisiaj? - przerwał Adam z ożywieniem.Neurochirurg zerknął na Glovera i Mitchella, którzy tylko się uśmiechnęli i wzruszyli ramionami.- Właściwie niektóre pomieszczenia moglibyśmy pokazać panu już dziś.Ale czy nie jest pan zbyt zmęczony?- Ani trochę - zapewnił Adam.Doktor wstał, a wraz z nim podnieśli się Glover i Mitchell.Pozostali wykręcili się jakoś - woleli poczekać na kawę i drinki.Nachman poprowadził Adama i towarzyszących im lekarzy do głównego budynku, gdzie mieściła się recepcja.Minęli kolejne rozsuwane drzwi i znaleźli się w centrum badawczym.W tej części budynku podłoga była wyłożona białymi kafelkami, a ściany pomalowane na jaskrawe kolory.- Tutaj mieszczą się biura - wyjaśnił Nachman.W chwilę później znaleźli się w przeszklonym pasażu.Po obu stronach Adam widział kołyszące się na wietrze palmy.Uświadomił sobie, że centrum badawcze przypomina kształtem gmach Pentagonu.Tworzyły je dwa koncentryczne budynki, z których jeden znajdował się w środku drugiego.Skręcili w kolejny korytarz i chłopak poczuł charakterystyczny odór trzymanych w klatkach zwierząt
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|