Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatecznie jest zaprogramo­wany na kompensowanie wszelkich tego typu błędów pilota.Gdyby więc sloty opadły samorzutnie, autopilot musiałby zadziałać, alarmując zarazem kapitana o konieczności ich wciągnięcia.Ale samolot w mniejszym czy większym stop­niu zachowałby stabilność i pasażerom nic by się nie stało.- To może lecieli z wyłączonym autopilotem?- Wszystko na to wskazuje.Tylko dlaczego?- Widocznie autopilot wcześniej zaczaj szwankować - rzekł Marder.- Być może jest jakiś błąd w programie.Trung skrzywił się z niesmakiem.- Takie rzeczy się zdarzają-ciągnął dyrektor.- Przypomnij sobie wy­padek maszyny USAir w Charlotte w ubiegłym roku.Wówczas autopilot wpro­wadził samolot w ostry, nie kontrolowany zakręt.- Owszem, lecz wcale nie zawinił wtedy błąd w programie.Serwis wy­montował główny komputer kontroli lotu do sprawdzenia, a podczas instalacji nie wepchnięto go do końca w obudowę i nie wszystkie styki prawidłowo kon­taktowały.Autopilot usiłował korygować położenie sterów, lecz impulsy nie do­cierały do właściwych urządzeń wykonawczych.- Ale stewardesa z Pięćset Czterdzieści Pięć powiedziała, że kapitan mu­siał walczyć z autopilotem o przejęcie kontroli nad maszyną.- I tego należałoby się spodziewać - odparł Trung.- Kiedy tylko samolot zaczął się wznosić, autopilot musiał zareagować błyskawicznie.Ewidentny błąd w ustawieniu slotów nakazał komputerowi działać tak, jakby nie było pilota za sterami.- Czy potwierdzają to zapisy rejestratorów?- Oczywiście.Wskazują, że autopilot dokładnie co trzy sekundy próbował doprowadzić samolot z powrotem do warunków pełnej stabilności.Podejrzewam, że w tej sytuacji kapitan rzeczywiście miał olbrzymie kłopoty z przejęciem kon­troli nad maszyną.- Nie zapominaj, że to doświadczony pilot.-Tym bardziej mnie to skłania do przyznania racji Kenny'emu-oświadczył Trung.- Po prostu nie wiemy, co się naprawdę wydarzyło w kabinie pilotów.Tym razem wszyscy popatrzyli na Mike'a Lee, przedstawiciela linii lot­niczych.- Co ty na to, Mikę? - zapytał Marder.- Wiesz już, kiedy będziemy mogli porozmawiać z kapitanem?Lee westchnął teatralnie.- Wiecie co? Nieraz uczestniczyłem w podobnych naradach i zauważy­łem, że zwykle usiłuje się obarczyć winą nieobecnych.Widocznie już taka jest ludzka natura.Próbowałem wam wytłumaczyć, dlaczego załoga musiała tak szyb­ko wracać do kraju.Wszystkie dostępne informacje potwierdzają, że kapitan jest naprawdę doskonałym pilotem.Oczywiście, to wcale nie świadczy, że nie mógł popełnić błędu.Ale ponieważ kłopoty ze slotami zdarzały się w waszym samo­locie już parokrotnie, w pierwszej kolejności doszukiwałbym się przyczyn wy­padku w wadach konstrukcyjnych.I solidnie bym się do tego przyłożył.- Tak też postępujemy - odparł Marder.- Wszystko dokładnie spraw­dzimy, ale.- Chyba nie leży w niczyim interesie szukanie kozła ofiarnego - prze­rwał mu Lee.- Rozumiem, że przede wszystkim macie na uwadze kontrakt z Chinami.Motywy są oczywiste.Ośmielę się jednak przypomnieć, że linie Trans-Pacific także należą do znaczących klientów tejże firmy.Dotychczas kupiliśmy dziesięć samolotów Nortona i złożyliśmy już zamówienie na dwanaście następ­nych.Bez przerwy uruchamiamy nowe połączenia i zawieramy dwustronne umowy z lokalnymi przewoźnikami.Chyba nie sadzicie, że w tej sytuacji zale­żałoby nam na złej sławie.Tak samo nie chcemy rzucać cienia na wasze maszy­ny, które wykorzystujemy, jak i na personel naszych linii.Mam nadzieję, że wyrażam się jasno.- Jak cholera - podsumował Marder.- Chyba sam nie zdołałbym tego lepiej ująć.W takim razie sądzę, że wszystko jest jasne.Zatem do roboty.I przy­pominam, że chcę uzyskać jednoznaczną odpowiedź.BUDYNEK 202 / DZIAŁ SYMULATORÓW LOTUGODZINA 7.59- Lot Pięćset Czterdzieści Pięć? - mruknął Felix Wallerstein.- To za­dziwiające.Nadzwyczaj zadziwiające.Wallerstein był siwowłosym, niezwykle szarmanckim Niemcem z Mona­chium, Kierował programem szkolenia pilotów oraz programowaniem symula­torów z przysłowiową niemiecką precyzją.- Dlaczego uważasz, że to zadziwiające? - spytała Casey.- Ponieważ.- urwał i wzruszył ramionami.- Nie rozumiem, jak mo­gło do tego dojść.To niepojęte.Wkroczyli do największej sali budynku oznaczonego numerem 202, gdzie stały dwa olbrzymie symulatory lotu.Każdy z nich, służący do szkolenia na innym typie produkowanego przez zakłady Nortona samolotu, przypominał od­ciętą część dziobową maszyny zainstalowaną na szeregu siłowników hydrau­licznych.- Sprawdzałeś dane z rejestratora? Rób mówił, że być może na symulato­rach uda się zlikwidować anomalie zapisu.- Próbowałem, ale bez rezultatu.Zaryzykowałbym twierdzenie, że cały ten zapis jest bezużyteczny.A co z danymi Q AR?- Nie mieli go na pokładzie.- Ach tak.- Wallerstein ponownie westchnął ciężko.Podeszli do stanowiska kontrolnego pod boczną ścianą sali, na które skła­dał się cały ciąg monitorów rozmieszczonych nad klawiaturą komputera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript