[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zmierzchało.Stałyśmy na rozdrożach.Jedna droga wiodła do Katowic, druga do Wrocławia.Umówiłyśmy się, że Mała będzie zatrzymywać samochody jadące do Katowic, a ja do Wrocławia.Która pierwsza zatrzyma, tam pojedziemy.Wypadło na Wrocław.Zatrzymała się duża ciężarówka.Kierowca jechał do Jelcza przez Wrocław, bo tam też miał coś załatwić.Bardzo mu się podobała podróż z nami, bo śpiewałyśmy po drodze, opowiadałyśmy kawały i nasz dobroczyńca nie był śpiący.Nad ranem jednak zmęczenie dało się we znaki i zasnęłyśmy.Rano, kiedy otworzyłyśmy oczy, samochód stał nad rzeką, a pan zażywał kąpieli.- Radzę wam dziewczyny zrobić to samo - powiedział, gdy zobaczył nasze zaspane gęby wyglądające z szoferki na świat.Natychmiast skorzystałyśmy z okazji i już po chwili pluskałyśmy się w najlepsze.Pan kierowca poczęstował nas śniadaniem, a kanapki od Grzegorza zostały nam na później.Bardzo przywiązałyśmy się do naszego pana kierowcy, więc we Wrocławiu, kiedy wyładowywał swój towar grzecznie czekałyśmy na niego pod jakąś firmą.Może nie tyle byłyśmy przywiązane do samego pana co do jego portfela, z którego wyłuskiwał pieniążki na bułeczki i konserwy.Zdawałyśmy sobie sprawę , że nasze zasoby finansowe szybko się skurczą, w związku z tym oszczędzałyśmy ostro.Niestety w Jelczu musiałyśmy pożegnać miłego kierowcę i ruszyć dalej.Mała przypomniała sobie o siostrze w Bielsku - Białej.- Dlaczego miałybyśmy jej nie odwiedzić ?- Jeżeli tylko nas przyjmie, to jedziemy - zawołałam.Tym sposobem kroki nasze skierowałyśmy na Górny Śląsk.Niestety , warszawskie zapasy skończyły się nam dawno i w Opolu poczułyśmy wilczy głód.Zaszaleć nie mogłyśmy, więc trzeba było zadowolić się suchą bułką i litrem mleka.Zaczynałyśmy odczuwać zmęczenie, a jak na złość szczęście przestało nam dopisywać i żaden wóz nie chciał się zatrzymać.Owszem, zatrzymał się - radiowóz.Panowie milicjanci wylegitymowali nas, sprawdzili, czy nie uciekłyśmy z poprawczaka i puścili wolno.Odetchnęłyśmy.Nie miałyśmy przecież osiemnastu lat i liczyłyśmy się z tym, że jakiś mądrzejszy glina odstawi nas przez izbę dziecka do domu.Na szczęście dla nas, nic takiego się nie stało i mogłyśmy kontynuować naszą ,,podróż za jeden uśmiech".W Bielsku byłyśmy około dwudziestej drugiej.Siostra mojej koleżanki chwyciła się za głowę widząc nas w drzwiach.- Co wy tu robicie? - Zapytała ze zgrozę w głosie.- No, przyjechałyśmy cię odwiedzić - odpowiedziała trochę niepewnie Mała.Starsza o kilka lat, zamężna siostra dała nam reprymendę, ale dała też kolację.Kazała wziąć prysznic i położyła do łóżek.- Nic nie może równać się z łóżkiem po tak długiej i męczącej podróży.- Powiedziałam z rozrzewnieniem, zasypiając.Mała już nie odpowiedziała.Rozdział XXVICały dzień spędziłyśmy zwiedzając miasto, a wieczorem szwagier mojej koleżanki zawiózł nas na dworzec, kupił bilety i dopilnował, abyśmy nie wysiadły z pociągu przed jego odjazdem.- Trudno, wracamy - westchnęła Mała.Nie pisane nam jednak było dotrzeć do domu.Gdy wreszcie wysiadłyśmy w naszym miasteczku okazało się, że strach przed powrotem jest zdecydowanie za silny, aby pozwolił nam na spokojne przywitanie się z rodzicami.Pieniędzy jednak miałyśmy jak na lekarstwo.Od czego jednak są przyjaciele? Tym razem udało się nam pożyczyć niewielką kwotę i tak zaopatrzone rozważałyśmy na ławce w parku co robić dalej.- Ja proponuję Gdańsk- rozpromieniła się Mała , dodając jakby na swoje usprawiedliwienie.- Nigdy tam nie byłam.- Dobra, mnie jest wszystko jedno - zgodziłam się natychmiast.Ruszyłyśmy na trasę Gdańską.Samochód zatrzymał się w miarę szybko, ale kierowca nie był skory do wydawania na nas pieniędzy, więc po przyjeździe do miasta musiałyśmy uszczknąć trochę z naszych finansowych zapasów i kupić coś do jedzenia.Tak jak poprzednim razem postanowiłyśmy jechać na noc i przespać się w szoferce jakiegoś gościnnego kierowcy.Wieczorem wyszłyśmy poza Gdańsk.Niestety, droga nie była ruchliwa i posunęłyśmy się zaledwie trzydzieści kilometrów.Noc zbliżała się nieuchronnie, a my głodne, zmęczone i bez szansy na jakikolwiek nocleg.Z tęsknotą spoglądałam w rozświetlone okna jakiegoś gospodarstwa.Nagle zaświtał mi genialny pomysł.- Mała - szarpnęłam za ramię zasypiającą już koleżankę, a gdyby tak na sianie?- Co na sianie? - Spytała niezbyt przytomnie.- Spanie na sianie! - Zawołałam zadowolona ze swojego pomysłu.- O już, zaraz cię ktoś zaprosi - podkpiwała.- No to zobaczymy, spróbować nie zawadzi.Ruszyłam w stronę domostwa.- No chodź - wolałam ociągającą się koleżankę.Nieśmiało zapukałam do drzwi.W środku słychać było ruch, po chwili drzwi uchyliły się lekko i wyjrzała niepewnie głowa starszej kobiety
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|