Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego obłudny ton działał mi na nerwy.Może przeważnie właśnie to robiłam, aledzisiaj byłam cały czas na miejscu, jak przyrzekłam babci.No cóż, mimo że nie złamałamregulaminu, i tak nie zmieni to mojej opinii w oczach bibliotekarza.- Prawdę mówiąc, chodziłam po terenie kampusu jak grzeczna dziewczynka -odparowałam.- Nie wystawiłam nogi za bramę.Rękę - owszem.Nogi - nie.Jednak nie zamierzałam mu mówić ani o tym, ani o Nott.Nickamedes uniósł niedowierzająco brwi i obdarzył mnie spojrzeniem pełnymrezerwy.Miałam ochotę zawyć, tak jak Nott.Najpierw Daphne wpadła w niezrozumiały nastróji uciekła z jadalni, potem profesor Metis wybiegła, zanim zdążyłam z nią porozmawiać, ateraz Nickamedes wyżywa się na mnie za minutę spóznienia.Na dziś miałam już absolutniedość ludzi i ich humorów, szczególnie Nickamedesa, który gardził mną, od kiedy pierwszyraz przekroczyłam próg biblioteki.Zabulgotał we mnie piekący gniew.Otworzyłam usta i nie myśląc wiele, wypaliłam:- Dlaczego mnie pan nienawidzi? Co ja panu takiego zrobiłam? Naprawdę chciałabym wiedzieć.Przez chwilę bibliotekarz stał zamurowany, jakby przypuszczał, że nie widzę jegoniechęci do mnie i tego, że ochrzania mnie za każdy drobiazg.Nawet bez cygańskiego daruczułabym zimny gniew, który płynął w moim kierunku, ilekroć Nickamedes na mnie spojrzał,a od czasu, gdy zobaczył mnie w koloseum razem z Loganem, wydawało się, że jest gorzejniż kiedykolwiek.Jakby miał mi za złe, że przyjaznię się z jego siostrzeńcem.Jakbymwychodziła ze skóry, żeby go obrazić.Nickamedes stał z zaciśniętymi ustami, nie spuszczając ze mnie wzroku.- No? - ponagliłam go - odpowie mi pan? Czy znowu mnie ochrzani? Mam xłziśmnóstwo roboty i brak mi czasu na te gierki.Blade policzki Nickamedesa zaczerwieniły się z gniewu, ale w zimnych oczachdostrzegłam mgnienie czegoś.czegoś, co wyglądało jak smutek.Jakby coś kiedyś stracił inie mógł tego odzyskać, więc w efekcie odgrywał się na wszystkich wkoło.Bibliotekarzotworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, lecz zaraz zamknął je z powrotem i wrócił do swojegogabinetu, zatrzaskując drzwi.Przez szybę widziałam, jak siada za biurkiem i zaczyna przesuwać papiery, celowomnie ignorując.Wyglądało na to, że niezle mu dopiekłam.Nie sprawiło mi to jednak takiejsatysfakcji, jak się spodziewałam. Rozdział 11Usunęłam Nickamedesa z myśli i zajęłam się robotą.Odbierałam książki,wyszukiwałam potrzebne informacje, pomagałam szukać tytułów koniecznych do odrobieniazadań.Po godzinie nawał pracy trochę zelżał i mogłam zająć się tym, na czym mi naprawdęzależało: sztyletem z Helheimu.Wyjęłam z torby plan budynku, który zgubiła żniwiarka, irozłożyłam na półce pod ladą, żeby ktoś, kto obok przechodzi, go nie zauważył.Nie chciałam,żeby interesowano się tym, co robię, szczególnie że teraz mnóstwo osób się na mnie gapiło.Strasznie mnie to krępowało.Poza tym w szkole i tak miałam opinię dziwaczki.Nie chciałam,żeby jeszcze śmiano się, mówiąc, że studiuję mapy.Od wczoraj nie miałam czasu na oglądanie planu, wiec przez jakiś kwadransprzyglądałam się mu, zapamiętując każdą kreskę, każdy zygzak, rozmazanie tuszu czyzmarszczkę na papierze.Dzięki swojemu darowi nigdy nie zapominałam tego, co widziałam.Teraz, kiedy mapę miałam już w głowie, będę mogła w dowolnym momencie przywołać zpamięci jej obraz.To znacznie wygodniejsze; chodzenie z wielką kartą między regałami odrazu by zdradziło, że coś kombinuję, a wolałam nie zwracać na siebie uwagi.Szczególnie że nie byłam pewna, czy nie czai się na mnie jakiś żniwiarz.Nie było to niemożliwe.Prawdę mówiąc, istniało całkiem duże prawdopodobieństwo,że w bibliotece, wśród Amazonek, Rzymian, wikingów i walkirii, kryje się co najmniej jedenżniwiarz.Ponieważ żniwiarzom nie udało się wczoraj znalezć sztyletu w koloseum, byłamprzekonana, że stawili się dziś w bibliotece w pełnym składzie.Większa niż zazwyczaj liczbauczniów krążących wśród regałów wzmacniała moje przeświadczenie.Naturalnie niektórzy szukali tylko spokojnego kąta, żeby się bzykać.W AkademiiMitu zrobienie tego w bibliotece uważano za szczególny wyczyn.Ile razy odkurzałam książkii gabloty z artefaktami, tyle razy znajdowałam zużyte prezerwatywy.Fuj.Wyrzuciłam te myśli z głowy i przestawiłam się na plan, szczególnie na miejscazaznaczone iksami.Niektóre rozpoznawałam, na przykład bufet z kawą, napojamienergetycznymi i słodyczami.Raven, staruszka, która wczoraj nadzorowała zabieranie zwłok uczniów z koloseum,również sprzedawała kawę.Nigdy nie zwracałam na nią szczególnej uwagi, jednak ostatnionie mogłam się obrócić, żeby jej nie widzieć.Białe włosy, biała suknia, zmarszczki.Siedziała na stołku przy bufecie, po uszy pogrążona w plotkarskiej gazecie.Nie zauważyła, żeprzyglądam się jej, butelkom syropu, filiżankom i srebrnemu ekspresowi do kawy stojącemutuż koło jej łokcia.No cóż, Raven może była dziwna, niemniej sztylet chyba nie mógł się kryć w ladzie zbatonikami i muffinkami jagodowymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript