[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Składając prośbę o urlop, jako cel podróży wymienił Salzburg, chociaż wiedział, że uda się do Wiednia.Z pewnością nikt go w pociągu nie zauważy, a tymczasem według rejestrów pułkowych znajdować się będzie w odległości trzystu kilometrów od stolicy w decydującym momencie wysłania prospektów pocztą.Ale wieczorem trzynastego listopada sprawy nie potoczyły się znów tak gładko, bowiem pewien major z pułku Dorfrichtera wsiadł również do tego samego pociągu.Zasalutowali sobie nawzajem i Dorfrichter nie miał wątpliwości, że major zapamiętał to spotkanie.Miał też przy sobie Trolla, który był znany w całym garnizonie.Zdecydował się na zabranie psa w ostatniej niemal chwili.Kiedy wychodził z domu, przyszło mu na myśl, że Troll nie będzie bezpieczny w Linzu, jeśli pozostanie sam z Alojzką, która nienawidziła go za to, że zostawiał wszędzie sierść i wycierał pysk o dywan w saloniku.Pociąg przybył do Wiednia punktualnie o szóstej trzydzieści.Z początku Dorfrichter zamierzał wysłać przesyłki ze stacji, potem zaniechał tej myśli.Po drugiej stronie ulicy była otwarta piekarnia, usadził więc Trolla pod drzwiami i nakazał mu czekać.Nie chciał ryzykować, by go widziano przy skrzynce na listy z tak dużym, kudłatym psem.Przesyłki istotnie wrzucił do skrzynki przy Mariahilferstrasse, jak założono w śledztwie.Potem zabrałTrolla i wsiadł do tramwaju jadącego do Dziewiątej Dzielnicy, gdzie mieszkała teściowa.- Żona mówiła, że spędził pan resztę ranka na zabawie z dziećmi jej siostry - wtrącił Kunze,- Tak jest, panie kapitanie.- Jak pan mógł?- Co jak mogłem?- Do diabła! Dorfrichter! Przecież skazał pan właśnie na śmierć dziesięć osób! Nie czuł się pan nieswojo wobec dzieci, które pana zapewne kochały i darzyły zaufaniem?Dorfrichter wybuchnął ostrym śmiechem,- Nieswojo? Czy panu nie przyszło choć przez chwilę na myśl, że być może zaaprobowałyby to, co zrobiłem? Nie ma bardziej okrutnych bestii niż małe dzieci!- Jeszcze jedno pytanie - rzekł Kunze.Odwracając się do Heinricha poprosił, by ten nie protokółował odpowiedzi.- Odczuwał pan w związku z tym choć odrobinę skruchy? Już mi pan kiedyś wspominał, że nie, ale ja zupełnie nie mogę w to uwierzyć.Nie jest pan dzikusem, ale człowiekiem cywilizowanym i chrześcijaninem.Okazywał pan jednocześnie ciepłe uczucie wobec żony, kolegów lub psa.Jak to się dzieje, że litość nie miała do pana dostępu?Dorfrichter tarł czoło w zamyśleniu.Oczy miał utkwione w twarzy kapitana, jakby starał się przeniknąć go do głębi, nim udzieli odpowiedzi.- Jestem zawodowym wojskowym - odpowiedział na koniec.- Szkolonym w sztuce zabijania.Podczas studiów specjalizowałem się w mordowaniu.Mimo zaszczytnej pozycji mego zawodu jestem w istocie najemnym żołdakiem.Czymś w rodzaju gladiatora.Kiedy cezar da mi znak wskazując kciukiem ku ziemi, zabiję własnego brata.- Ale nie było żadnego znaku od cezara?- Nie.Ale gdyby znak ten uczynił, to bym rozkaz wykonał.Moi koledzy oficerowie także postąpiliby tak samo.Na przykład, kiedy padł na mnie ledwie nikły cień podejrzenia, rozumie pan, jeden z mych najlepszych kolegów w Linzu zostawił mi swój służbowy pistolet w otwartej szufladzie, bym mógł sobie palnąć w łeb.Ten sam przyjacielski gest zrobił w moją stronę generał Wencel.Tak zazwyczaj postępuje się z ludźmi, którzy nie mogą spłacić honorowego długu lub przez jakiś bezmyślny postępek zblamowali siebie lub armię.Weźmy dla przykładu pojedynki.Upije się ktoś, zrobi nieopatrznie uwagę, a już w dwa dni później albo on sam, albo obrażony partner ginie w obecności czterech spokojnie to aprobujących sekundantów.Z chwilą kiedy człowiek wkłada na siebie mundur oficera, przeznaczeniem jego będzie zabijać lub polec samemu.Gdyby jutro wybuchła wojna, pięć z całego grona typowanych przeze mnie „ofiar” poległoby już w najbliższym roku
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|