[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Więc zjawił się pan, mimo wszystko - powiedział.- Najprzód Koller nie chciał się zgodzić na zawiadomienie pana.Wyszukiwał najrozmaitsze preteksty: że pana nie można zastać, że pan wyjechał, że choruje, a na domiar wszystkiego, że pan bierze dziś ślub.- Naprawdę brałem - potwierdził Kunze.Dorfrichter obrzucił go kpiącym spojrzeniem.- Tam, do diabła! Ale jednak pan przyszedł.Doceniam to.Muszę zrzucić z siebie to wszystko.Nie wytrzymałbym następnej doby.- Mianowicie, co? - spytał kapitan.Dorfrichter zrobił taką minę, że Kunze uznał swe pytanie za absurdalne.- Moje.właściwie nie wiem, jak to nazwać.Moje wyznanie.Tak, to będzie odpowiednie słowo.- Utracił cały spokój, a na twarzy jego malowała się desperacja.Usiadł na pryczy i oparł się o ścianę.- Nigdy nie przypuszczałem, że do tego dojdzie.Proszę się nie łudzić, że to pan się do tego przyczynił.Nie pan to spowodował, mimo znakomicie prowadzonego śledztwa, ale splot wydarzeń i spotkanie z żoną.Nie umiem pogodzić się ze wszystkim w tej przeklętej celi.Żadnych książek, nic do czytania, brak pióra i papieru, nikogo, z kim można by porozmawiać, nic lepszego do roboty jak tylko siedzieć bezczynnie cały dzień i gapić się w ten przeklęty sufit albo przez to cholerne okno.Hiszpańska inkwizycja była już bardziej ludzka.Śruba do zgniatania kciuków lub rama do naciągania stawów była moim zdaniem przynajmniej jakimś urozmaiceniem.Ale to nie kończące się wyczekiwanie między przesłuchaniami.Po co, u diabła, aż takie śledztwo?! Już pierwszego dnia miał pan dostatecznie jawny dowód, aby mnie skazać na dwadzieścia lat więzienia.Lecz pan jest przeklętym perfekcjonistą! Dopiero pluton egzekucyjny jest w stanie pana zadowolić.Kunze poczuł nagły smak żółci w ustach.- Niech pan nie liczy na pluton egzekucyjny - wtrącił krótko.- Najpewniej będzie to pętla.Z trudem przełknął ślinę, usiłując opanować falę mdłości, która go zwykle ogarniała na widok bezczelności Dorfrichtera.Po czym znacznie już spokojniejszym tonem powiedział:- Przejdźmy do rzeczy! Czy przyznaje się pan do wysłania dziesięciu przesyłek, zawierających po dwie kapsułki z cyjankiem, do dziesięciu pana kolegów z Akademii Wojennej, dnia czternastego listopada ubiegłego roku?Dorfrichter skinął potakująco głową:- Tak!Kunze wiedział, że powinien być dumny, triumfujący i zadowolony, ale tak nie było.Jedyne, co czuł w tym momencie, to ciężkie jak ołów znużenie.Zadzwonił na profosa Kollera, który zjawił się niebawem.- Proszę przyprowadzić porucznika do mojej kancelarii - rozkazał Kunze.- Także porucznika Stoklaskę i Heinricha.Pewnie nie będzie ich w domu, więc proszę ich odszukać.Mają stawić się bez względu na to, w jakim znajdują się stanie.Wyszedł z celi nie spojrzawszy na Dorfrichtera i udał się do gmachu sądu.Była godzina piąta.Nerwowo pokręcił korbką telefonu i nakazał operatorowi, by go połączył z numerem Róży.Telefon odebrała kucharka.- Dzięki Bogu, panie kapitanie - wysapała do słuchawki - tak żeśmy się martwiły.Gdzie pan jest? Pani Kunze boi się, że pan się spóźni na pociąg.- Daj mi panią do telefonu - nakazał ostro.Chciał za wszelką cenę pomówić z Różą, zanim przyprowadzą Dorfrichtera.Usłyszał w słuchawce zaniepokojony głos Róży.- Stało się coś złego? Gdzie jesteś?- Pewnie cię zmartwię, Różo, ale nie ma na to rady.Nie możemy dziś wyjechać.- Dlaczego?- Telefonuję z kancelarii.Zaszły pewne okoliczności.Muszę tu zostać.- Ach, Emilu! - Wiedział, że płacze.- Tak się cieszyłam na tę.podróż.Postaraj się coś zrobić! To nie jest fair, Emilu.Czuł, jak go zalewa fala gniewu i rzekł podniesionym głosem:- Zrozum, Różo.Przestałaś już być wdową po radcy Siebercie.Jesteś teraz żoną wojskowego.A żony oficerów wiedzą, że służba jest na pierwszym miejscu.Jeśli nie potrafią z tym się pogodzić, nie powinny być żonami oficerów.Więc przestań płakać, idź do biura podróży, każ im odwołać rezerwację i zwrócić pieniądze.- Czy to znaczy, że my w ogóle nie wyjedziemy? - wyszeptała.- Kiedyś w końcu pojedziemy.Nie wiem jeszcze kiedy.Zobaczymy.- Ależ, Emilu, co powiedzą nasi znajomi? Wszyscy są pewni, że szykujemy się już do wyjazdu.- Powiedz im, że tak nie jest.Zresztą, co to ich obchodzi! - westchnął głęboko.- Zechciej zrozumieć, Różo.Po prostu tak się stało.- To ma związek z Dorfrichterem, prawda?- Powiem ci, jak wrócę do domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|