Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hej, spokojnie! - zawołał.- Bez paniki!- Padnij, do cholery!Ton żołnierza sprawił, że Faulk natychmiast wyciągnął się w zaspie.Doczołgał się do umocnień i zsunął w głąb wykopu.- Co ty wyrabiasz, do diabła! - syknął żołnierz.- We łbie ci się pomie­szało? Jezu.- Na przedpolu okopu z ziemi sterczały tylko kikuty powalo­nych drzew.Piechociarz nerwowo zaciskał i rozwierał palce na kolbie pisto­letu.Rozglądał się strachliwie, tylko od czasu do czasu zerkając na Andre.- Przyszedłeś mnie zmienić?- Nie, chłopie.Szukam trzeciego plutonu kompanii C drugiego batalio­nu.Nie wiesz, gdzie ich mogę znaleźć?Żołnierz pochylił się, nasunął hełm głębiej na oczy i wymamrotał coś niezrozumiałego.- Co mówisz?- Kompania Charlie jest tam! - Ruchem głowy wskazał powalony las na przedpolu.Między drzewami nikogo nie było widać.Uspokój się, chłopie.Pytałem tylko, czy możesz mi wskazać drogę do trzeciego plutonu.Szeregowiec zrobił taką minę, jakby miał się porzygać.Zwiesił głowę.Na brodzie miał kępki młodzieńczego zarostu pokrytego grudkami lodu, a oczy zaczerwienione, głęboko zapadnięte i mocno podkrążone.Rozdziawił usta.Andre rozejrzał się, by znaleźć kogoś innego, ale wyglądało na to, że tylko tego żołnierza zostawiono tu na czatach.Powoli uniósł głowę, zerknął z ukosa na Faulka i zapytał szeptem:- Przyjechałeś jakimś samochodem? Zabierz mnie ze sobą, człowieku.Andre prychnął pogardliwie, ale zaraz spoważniał, gdy dotarł do niego sens tej prośby.- Do cholery.Chyba żartujesz, chłopie?Szeregowiec zaczął się nagle zachowywać podejrzanie, nerwowo roz­glądać na boki i spoglądać uważnie na drogę widoczną w oddali między drze­wami, przy której Faulk zostawił swojego humvee.Coraz bardziej kurczowo ściskał pistolet w dłoniach.- Posłuchaj - rzekł łagodnym tonem Andre.- Przyjechałem tu z sierżan­tem i.sam rozumiesz.- Tamten chyba wcale go nie słuchał.- To kawał skur­wiela.Ani na chwilę nie rozstaje się z granatnikiem.I ma w pasie z osiem zapasowych magazynków.Nie wiem.Mógłby nas obu zastrzelić, czy jak.- Dostałby swoją dolę.- Szeregowcowi oczy zabłysły.- Proszę, człowie­ku! Na rany boskie! Ty wiesz, co się tu wyrabia? To kurewskie, zasrane piekło! - wykrzyknął.Zadarł brodę, jakby czegoś wypatrywał na niebie.Faulk zerknął na swój pistolet, który miał przewieszony przez pierś.- Szukasz trzeciego plutonu kompanii C? - spytał żołnierz z dziwną zadyszką.- Wszyscy są tam!Andre znowu popatrzył na powalony las.Kikuty drzew i leżące pnie były pokryte śniegiem.Gdzieniegdzie z zasp wyłaniała się ręka stercząca pod nie­naturalnym kątem.Walały się białe hełmy.Wystawał obcas buta trupa leżą­cego twarzą do ziemi.To było jedno wielkie cmentarzysko ze zwłokami za­grzebanymi w śniegu.Ale po kształcie hełmów Faulk rozpoznał, że leżały tam trupy żołnierzy chińskich, a nie amerykańskich.Doszedł więc do wnio­sku, że trzeci pluton musi dalej tkwić na stanowiskach ogniowych.- Jak to ich nie znalazłeś? - zapytał porucznik.Andre wyjaśnił, że trzeci pluton rozproszył się gdzieś w akcji, a nikt nie umiał mu wskazać drogi do dowództwa kompanii.- No więc kto tam dowodził?Faulk wzruszył ramionami.Porucznik kazał mu opisać nie doręczoną pocztę.Siedzieli w małej klitce bez okien.Andre wyjął pakiet listów do trze­ciego plutonu.Na wierzchu znajdowała się różowa koperta zaadresowana kobiecym charakterem pisma: “Szer.Todd C.Aguire, Armia USA”.Oczy mu zwilgotniały, ogarnęła go bezsilna złość.Wziął czerwony długopis, ale zawahał się kilka sekund.Wreszcie przekreślił nazwisko adresata i wyżej napisał wielkimi literami: ZWROT.Zerknął jeszcze na adres zwrotny.List wysłała niejaka Laney Aguire.Wrzucił go do pudełka.Na następnym liście - do Alvareza - adres zwrotny był wydrukowany na samoprzylepnej naklejce z maleńkimi świątecznymi dzwoneczkami na rogach.Każdą kolejną przesył­kę było mu coraz trudniej przekreślać.Z rosnącą wściekłością wypisywał to samo słowo na kopertach, pocztówkach i paczuszkach.Zanim skończył, zro­zumiał powód swojego rozgoryczenia.Na swój sposób zdążył się zaprzyjaź­nić z tymi ludźmi.Poszedł do swojego pokoju i wygrzebał z dna torby list polecający sier­żanta, który miał mu zapewnić miejsce w szkole wojsk spadochronowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript