[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Obaj byli nastolatkami, obaj dzierżyli w dłoniach noże.- Woda! - zażądał pierwszy, wymachując nożem w kierunku kobiety.- A weź ją sobie! - zaskrzeczała, po czym rozkołysała zbiornik i zanim chłopak zdążył uskoczyć, wyrżnęła go z całej siły w głowę.Upadł, gubiąc nóż.- Też masz ochotę? - krzyknęła do drugiego.- Nie, nie szukam kłopotów - zapiszczał, pomagając pozbierać się pierwszemu i wycofując pospiesznie.Kobieta schyliła się i podniosła nóż.Drugi z napastników dźwignął wreszcie na nogi oszołomionego kolegę i pociągnął go za najbliższy róg.Wszystko to trwało parę sekund.Shirl stała pod ścianą i trzęsła się ze strachu.- Zaskoczyłam ich - ucieszyła się kobieta, oglądając stary nóż do krojenia mięsa.- Potrafię zrobić z tego lepszy użytek niż oni.Zwykłe, zafajdane szczeniaki.- Była podekscytowana i szczęśliwa.Ani na chwilę nie puściła ręki dziecka, które płakało coraz głośniej.Na miejsce dotarły bez dalszych przygód, ale kobieta odprowadziła Shirl aż do drzwi.- Dziękuję bardzo, nie wiem, co bym sama zrobiła.- Żaden kłopot.- Kobieta wciąż była w dobrym humorze.- Widziałaś, co z nimi zrobiłam.No i kto ma teraz nóż? - Odeszła, dźwigając w jednej ręce ciężki zbiornik, drugą ciągnąc za sobą dziecko.Shirl weszła do domu.- Gdzie byłaś? - spytał Andy, gdy pojawiła się w drzwiach.- Zaczynałem się już zastanawiać, co się z tobą stało.W pokoju było ciepło, w powietrzu unosiła się woń zalatującego rybą dymu, a Andy i Soi siedzieli przy stole z drinkami w dłoniach.- Byłam po wodę.Kolejka ciągnęła się aż do przecznicy.Dali mi tylko sześć kwart, znów obcięli racje.- Zauważyła gniewne spojrzenie Andy'ego i postanowiła nic nie wspominać o incydencie w drodze powrotnej.Byłby wówczas dwakroć bardziej rozdrażniony, a nie chciała, by coś popsuło im nastrój.- Zaiste, wspaniale - powiedział z sarkazmem Andy.- Racje i tak już były za małe, a zatem obniżono je jeszcze bardziej.Lepiej zdejmij te mokre rzeczy, Shirl, a Soi naleje ci Gibsona.Jego domowy wermut doszedł wreszcie, a ja dokupiłem trochę wódki.- Wypij to - polecił Soi, wręczając jej oziębioną szklankę.- Ugotowałem zupę z ener-G, to jedyny sposób,aby przyswoić to bezboleśnie.Zaraz będzie gotowe.To na pierwsze danie, przed.- nie dokończył zdania, pokazując brodą na lodówkę.- Co jest? - spytał Andy.- Tajemnica?- Nie mamy żadnych tajemnic.- Shirl otworzyła chłodziarkę.- Tylko niespodziankę.Byłam dziś na rynku i kupiłam po jednym dla każdego z nas.- Wyjęła talerz z trzema małymi sojowymi zrazami.- To nowy gatunek, mówili o nim w telewizji.Reklamują jako przywędzane.- Musiały kosztować majątek - stwierdził Andy.- Nie będziemy mieli co jeść przez resztę miesiąca.- Nie są aż tak drogie.Zresztą kupiłam je za moje pieniądze, nie ruszyłam budżetu domowego.- Bez znaczenia, pieniądze to pieniądze.To, co wydałaś, starczyłoby normalnie pewnie na tydzień.- Zupa podana - powiedział Soi, stawiając talerze na stole.Shirl poczuła, jak coś ściska ją w gardle.Nic nie mogąc powiedzieć, usiadła i wbiła wzrok w talerz.Z trudem powstrzymywała łzy.- Przepraszam - rzekł Andy.- Ale sama wiesz, jak ceny idą w górę.Musimy myśleć o jutrze.Podniesiono podatek miejski, teraz już o osiemdziesiąt procent.Wszystko przez to, że zwiększono dotacje na opiekę społeczną.Zimą będzie nam bardzo ciężko.Nie myśl, że nie cenię sobie.- Jeśli tak wysoko to cenisz, to czy mógłbyś się zamknąć i zjeść zupę? - spytał Soi.- Nie wtrącaj się, Soi - odparł Andy.- Nie będę się wtrącał, ale nie przenoś swoich konfliktów do mojego pokoju.A teraz cisza, nie należy psuć tak miłej okazji.Andy chciał jeszcze coś dodać, ale rozmyślił się.Zamiast tego sięgnął poprzez stół i ujął dłoń Shirl.- Na pewno będą smaczne - powiedział.- Zrobiłaś nam wielką przyjemność.- Najpierw spróbuj zupy - mruknął Soł, zezując na pełną łyżkę.- Ale zrazy to będzie bez wątpienia niebo w gębie.Jedli w milczeniu, wreszcie Soi zaczął opowiadać jedną ze swoich historyjek z czasów Nowego Orleanu.Była to historia tak nieprawdopodobna, że nie można było się nie roześmiać.Atmosfera wyraźnie się poprawiła.Soi rozdzielił resztę Gibsona, a Shirl podała zrazy.- Gdybym tak jeszcze mógł się upić, to może zaczęłoby mi to wówczas przypominać mięso - stwierdził Soi z pełnymi ustami, przeżuwając z widoczną przyjemnością.- Całkiem smaczne - powiedziała Shirl, a Andy przytaknął.Dziewczyna szybko zjadła swój zraz i kawałkiem suchara zebrała z talerza sos.Upiła łyk drinka.Kłopoty z wodą wydały się teraz tak odległe.Co ta kobieta mówiła o swoim dziecku?- Czy wiecie może, co to jest kwasz? - spytała.Andy wzruszył ramionami.- Wiem, że to jakaś choroba.Czemu pytasz?- Rozmawiałam trochę z kobietą, która stała przede mną w kolejce po wodę.Miała ze sobą małe dziecko, które było chore właśnie na tę chorobę.Nie rozumiem, czemu w takim razie zabrała je na deszcz i zastanawiam się, czy to nie jest zaraźliwe.- Zaraźliwe nie jest na pewno - odparł Soi.- Kwasz to skrót od kwashiorkor, po naszemu kwasiorkowiec.Gdybyś w trosce o swoje zdrowie tak jak ja oglądała programy medyczne lub zajrzała czasem do książki, to wiedziałabyś o niej wszystko.Nie możesz się zarazić, bo to choroba wynikająca z niedoborów, tak jak beri-beri.- O tej też nigdy nie słyszałam.- Bo jest rzadka, ale kwasz spotyka się ostatnio coraz częściej.Powodowany jest przez niedobór protein
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|