[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Każde świństwo możemy sobie wymyślić i podać gościom w odpowiedniej formie, narosołku robione, bardzo smaczne, niedużo, a zawsze ich trochę zapcha.Pózniej danie zasadnicze może być skromniejsze.Danie zasadnicze powinno zaspokoić wszelkie potrzeby, żeby nieszczęsna pani domu niemusiała przyrządzać kilku dań zasadniczych, od czego szlag ją trafi, ochwaci się izbankrutuje.Podajemy zatem:Schab ze śliwkami i z makaronem w ilości, którą się goście dokładnie najedzą.Schab bez śliwek, ale za to z młodą kapustą.Gęś (dwie gęsi, jeśli grono jest zbyt liczne na jedną), kurczaki pieczone, ewentualniekaczki, też ściśle uzależnione od ilości biesiadników.(Rekomenduję kaczkę po pakistańsku,która dokładnie wszystkich ogłupi).Zrazy duszone z grzybami (w ostateczności mogą być bez grzybów), z ryżem, zmakaronem, z piure ziemniaczanym.Klops z mielonego mięsa wymyślnie nadziany rozmaitościami.Mostek cielęcy nadziewany, a dla świętego spokoju i dla tych, co nie lubią nadzienia nasłodko, dodatkowo, na przykład, panierowane sznycelki z piersi indyczej.Można też nic nie przyrządzać, a za to uszczęśliwić gości prawdziwym fondue, o ileposiadamy odpowiednie oprzyrządowanie i dość miejsca na stole.Naczynie z wrzącą oliwąstoi sobie na środku, długie widelce leżą pod ręką i każdy wybiera co mu się podoba, natalerzach mamy bowiem przygotowane: polędwicę wołową, polędwiczki wieprzowe,wieprzowinę od szynki, parówki bez flaka, wszystko oczywiście w małych kawałkach.Uroczyście zapewniam, że całe grono gości zajmie się tym na długo i ubaw będzie po pachy.Coś z tego wszystkiego można sobie wybrać i podać, a cały dowcip leży w dodatkach.Rozmaite sałatki, sałata zielona, mizeria, marynaty, borówki, czerwona kapusta, co tam akuratdo naszego mięsa pasuje.Oddzielnie pieczarki w śmietanie albo pory zapiekane w beszamelu,mus fasolowy, smażone jabłka, jarzynka z pomidorów na gorąco.Im dziwniejsze i rzadziejspotykane, tym lepiej.Kartofelki najlepsze w postaci krokiecików, jeśli już konieczniechcemy się narobić jak koń za pługiem.Bigos zawsze przydatny i mile widziany.Deser ściśle uzależniamy od obfitości całego posiłku.Jeśli udało nam się zapchać gościdoszczętnie, dajmy im sałatkę owocową albo lody z bitą śmietaną, jeśli mamy obawy, że sąjeszcze zdolni do jedzenia, upieczmy szarlotkę i dołóżmy sernik na zimno oraz tort i stefankę.Przyjemny jest przy tym fakt, że i szarlotkę, i sernik, i tort, i stefankę spokojnie można kupićw sklepie.Danie zasadnicze powinno zaspokoić wszelkie potrzeby, żeby nieszczęsna pani domu nie musiałaprzyrządzać kilku dań zasadniczych, od czego szlag ją trafi, ochwaci się i zbankrutuje.Jako radość ekstra, korespondującą w pełni z fondue, mogą wystąpić płonące banany.Każdy sobie leje, słodzi i podpala, ma zajęcie i rozrywka gotowa.Uprzedzam tylko, że w tymostatnim wypadku wychodzi nam dość dużo spirytusu, niezle podwyższającego koszty.Wśród przystawek najmniej roboty wymaga wariant II wędlinki.Najtańszy jestwariant rybny, rzecz jasna z wykluczeniem łososia i kawioru.Ponadto ma tę zaletę, żewszystkie śledziki można przyrządzić wcześniej i nie zawracać sobie nimi głowy w ostatniejchwili.Tylko wyjąć ze słoików, ułożyć na półmiskach i niektóre oblać śmietaną.Z dań głównych najtaniej wypadnie nam klops, a najwygodniejsze będą zrazy duszone,nawet jeśli zachce nam się zawijanych, z kaszą, ponieważ też można przyrządzić jewcześniej, a potem wyłącznie podgrzać.Wszystko pieczone wymaga pilnowania i podawaniaz chwilą wyjęcia z pieca, dzięki czemu pani domu całe przyjęcie spędza w kuchni, utrudniającwznoszenie toastów za zdrowie gospodyni.Wino zamiast wódki zdecydowanie podwyższa elegancję biesiady.Wyjąwszy,oczywiście, śledzia, który ma swoje wymagania.Osobiście popełniłam w młodości błąd, którego wszystkim radzę unikać.Zrobiłamwielkie przyjęcie, będące zarazem czymś w rodzaju parapetówy i goście siedzieli na desce doprasowania i nie pamiętam na czym jeszcze, bo krzeseł posiadałam tylko sześć.Wpadłam wamok i, pomijając orgię przystawek, dań zasadniczych przyrządziłam trzy, z czego jednostanowiły befsztyki z prawdziwej polędwicy (skąd, u Boga ojca, wytrzasnęłam wtedypolędwicę.?!), pozostałych nie pamiętam, po nich zaś kolejną orgię deserów.Rezultat byłstraszliwy, wszyscy najedli się tak potwornie, że stracili siły do życia.Porozmieszczali sięgdzie popadło, głównie na podłodze pod ścianami i jęczeli cicho, niezdolni nie tylko doruchu, ale nawet do wypowiadania całych zdań.O żadnych rozrywkach towarzyskich w ogólenie było mowy.Powlekli się wreszcie do domów, nawet dość ciepło wspominając pózniej towysoce nieruchawe przyjęcie, bo, cudem i na szczęście, nic jakoś nikomu niezaszkodziło.Ale lekką pretensję za ten apetyczny nadmiar jednakże do mnie mieli.I naco mi to było?ZUPYROSAPodobno rosół to nie zupa, tylko rosół, niemniej jednak jest to pożywienie płynne,którego nie da się zjeść widelcem.Niech sobie zatem tkwi w zupach.Jeden rosół gotowało dla siebie trzech osobników płci męskiej w Algierii.Aatwozgadnąć, że myśl przyrządzenia posiłku samodzielnie owładnęła nimi w nieobecności żon i wogromnej odległości od jakiejkolwiek cywilizowanej knajpy.Rosół wydawał się imnajprostszy.Wszyscy trzej wiedzieli, że robi się go z mięsa, włoszczyzny i rozmaitychprzypraw.Mięso wołowe nabyli z łatwością
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|