[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ale ja nie chcę być cnotliwy.Mój urok w twoich oczach (jeśli w ogóle istnieje) sprowadza się do szczerości.I doświadczenia.Nie do dobroci.Nie jestem dobrym człowiekiem.Może moralnie jestem nawet młodszy od ciebie.Czy potrafisz to zrozumieć?Mówił jedynie to, co czułam: Ja byłam sztywna, a on elastyczny, choć powinno być odwrotnie.Całkowicie moja wina.Ale nie przestawałam myśleć: zabrał mnie na koncert i wrócił tutaj do niej.Pamiętam takie sytuacje, kiedy dzwoniłam i nie było odpowiedzi.Teraz widzę, że była to jedynie zazdrość seksualna, ale wtedy wydawało się to zdradą zasad.(Dalej nie wiem dobrze - w moim umyśle to wszystko jest pomieszane.Nie potrafię osądzić.)Powiedziałam: - Chciałabym posłuchać Ravi Shankara.- Nie mogłam powiedzieć: „przebaczam ci”.Więc słuchaliśmy płyty.Potem graliśmy w szachy.I on mnie pokonał.Żadnych wzmianek o Toinette, tylko potem, już na schodach, kiedy powiedział: - To skończone.Nic nie odpowiedziałam.- Ona zrobiła to tylko dla zabawy - wyjaśnił.Ale nigdy już nie było tak samo.Nastąpiło coś w rodzaju zawieszenia broni.Widziałam go jeszcze kilkakrotnie, ale nigdy samego.Napisałam do niego dwa listy z Hiszpanii, a on w odpowiedzi przysłał kartkę.Widziałam go raz na początku tego miesiąca.Ale o tym napiszę innym razem.Napiszę też o dziwnej rozmowie z tą panią Nielsen.Coś, co powiedziała Toinette.Powiedziała: - On mówił o swoich chłopcach, a mnie się go zrobiło tak bardzo żal.Jak prosili go, żeby nie zjawiał się w ich eleganckiej szkole, tylko spotykał się z nimi na mieście.Wstydzili się go.O tym, jak Robert (w Marlbo-rough) traktuje go teraz z wyższością.Ze mną nigdy o nich nie rozmawiał.Może w głębi ducha myśli, że należę do tego samego świata.Mała przedstawicielka klasy średniej ze szkoły z internatem.(Wieczorem) Dziś znowu próbowałam narysować G.P.z pamięci.Beznadziejne.K.siedział i czytał po kolacji Buszującego w zbożu.Wiele razy przyłapałam go na tym, że sprawdza, ile jeszcze stron zostało do przeczytania.Czyta tylko po to, żeby mi udowodnić, jak bardzo się stara.Wieczorem przechodziłam obok frontowych drzwi (kąpiel) i powiedziałam: „Dziękuję za przemiły wieczór, a teraz do widzenia”.I zrobiłam taki ruch, jakbym chciała otworzyć drzwi.Oczywiście były zamknięte.„Chyba się zacięły” - stwierdziłam.Nie uśmiechnął się, po prostu stał i obserwował mnie.Powiedziałam: „To tylko żart”.„Wiem” - odparł.To bardzo dziwne, on sprawia, że czuję się jak idiotka.Po prostu przez to, że się nie uśmiecha.Oczywiście, G.P.zawsze próbował zwabić mnie do łóżka.Nie wiem dlaczego, ale teraz widzę to wyraźniej niż kiedykolwiek.Gorszył mnie, tyranizował, urągał - nigdy w nieprzyjemny sposób.Okrężnie.Nawet w żaden sposób mnie nie zmuszał.Nie dotykał mnie.Szanował mnie w jakiś dziwaczny sposób.Nie sądzę, żeby sam zdawał sobie z tego sprawę.Chciał mnie zgorszyć, żeby mnie przyciągnąć czy odsunąć od siebie - sam nie wiedział.Pozostawiał to przypadkowi.Dzisiaj więcej zdjęć.Niewiele.Powiedziałam, że flesz za bardzo razi mnie w oczy.Nie lubię, kiedy on wciąż wydaje mi polecenia.Jest przy tym straszliwie służalczy, czy mogłabym zrobić to, czy zechciałabym zrobić mu przyjemność.nie, on nie mówi „zrobić przyjemność”.Ale to dziwne, że tak nie mówi.- Powinnaś startować w konkursach piękności - powiedział, kiedy przekręcał film.- Dziękuję - odrzekłam.(Nasz sposób rozmowy jest szalony.Nie zauważam tego, dopóki nie zapiszę.On mówi tak, jakbym ja mogła w każdej chwili odejść bez przeszkód, a ja zachowuję się tak samo.)- Założę się, że wyglądałabyś wspaniale w tym, jak to się nazywa.Miałam zdziwioną minę.- W jednym z tych francuskich kostiumów do pływania - wyjaśnił.- W bikini? - zapytałam.Nie mogę dopuszczać do takich rozmów, więc popatrzyłam na niego zimno.- Czy to miałeś na myśli?- Tylko do zdjęcia - powiedział rumieniąc się.A najdziwniejsze, że nie mam wątpliwości, że dokładnie to miał na myśli.Nie miał zamiaru być nieprzyzwoity, nie robił żadnych aluzji, po prostu wyrażał się niezręcznie.Jak zwykle.Chodziło mu dosłownie o to, co powiedział.Interesujące byłoby sfotografować mnie w kostiumie bikini.Myślałam przedtem, że musi o to chodzić.Może to jest głęboko ukryte, ale musi o to chodzić.Ale już tak nie myślę.Nie myślę, że on coś tłumi.Nie ma nic do tłumienia.30 październikaCudowny nocny spacer.Wielkie połacie czystego nieba, bez księżyca, wszędzie plamy ciepłych białych gwiazd jak mleczne diamenty i wspaniały wiatr.Z zachodu.Kazałam mu prowadzić się w koło i w koło, z dziesięć czy dwanaście razy.Skrzypiały gałęzie, w lesie pohukiwała sowa.A niebo takie szalone, takie wolne, tylko wiatr i powietrze, i przestrzeń, i gwiazdy.Wiatr przesycony zapachami odległych miejsc.Nadzieją.Morzem.Jestem pewna, że czułam zapach morza.Później (oczywiście, na zewnątrz, w ogrodzie, byłam zakneblowana) zapytałam, czy jesteśmy blisko morza.„Dziesięć mil”.Powiedziałam: „Blisko Lewes”.On na to: „Nie mogę powiedzieć”.Jakby ktoś inny surowo zabronił mu mówić.(Często mam przy nim takie uczucie, jakby nad nieudaczną, pełzającą dobrocią jego natury zapanowały instynkty ciasne i złe.) Atmosfera wewnątrz różniła się zasadniczo.Znowu rozmawialiśmy o jego rodzinie.Piłam trochę.Robię to (czasami), żeby się przekonać, czy nie uda się go upić i uśpić jego czujności, ale dotychczas odmawia.Mówi, że nie jest abstynentem.A więc to część tego stania na straży.Nie da się przekupić.M.Powiedz mi coś więcej o swojej rodzinie.K.Nie ma nic więcej do powiedzenia.Co mogłoby ciebie zainteresować.M.To nie jest odpowiedź.K.Jużem powiedział.M.Już mówiłem.K.Zawsze słyszałem, że jestem dobry w angielskim.Ale to było, zanim ciebie poznałem.M.To nie ma znaczenia.K.Pewnie masz maturę i tak dalej.M.Owszem, mam.K.Ja zdałem małą maturę z matmy i biologii.M.(liczyłam oczka - pulower - kosztowna francuska wełna) To dobrze, siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście.K.Dostałem nagrodę za hobby.M.Bardzo sprytnie.Opowiedz mi coś więcej o swoim ojcu.K.Mówiłem ci już.Miał przedstawicielstwo.Artykuły piśmienne i towary luksusowe.M.Komiwojażer.K.Teraz to się nazywa przedstawicielstwo.M
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|