Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znowu pragnął znaleźć się na miejscu Aarfy'ego i nieprzyzwoicie, brutalnie i radośnie kochać się z jędrną, pijaną ladacznicą, która się nim guzik interesowała i która zapomniałaby o nim natychmiast.Ale kiedy Yossarian wszedł do pokoju, Aarfy już tam był i Yossarian spojrzał na niego z tym samym uczuciem lęku i zdumienia, z jakim rano nad Bolonią reagował na widmową, kabalistyczną, niezmienną obec­ność Aarfy'ego w przedniej kabinie samolotu.— Co ty tu robisz? — spytał.— Słusznie, spytaj go! — zawołał rozwścieczony Joe Głodomór.— Niech ci powie, co on tu robi!Kid Sampson z przeciągłym, teatralnym jękiem zrobił pistolet z palca wskazującego i kciuka i strzelił sobie w skroń.Huple, wydmuchując baloniki z gumy do żucia, patrzył na to wszystko z dziecinnym, pustym wyrazem na swojej twarzy piętnastolatka.Aarfy najspokojniej w świe­cie uderzał fajką o dłoń, przechadzając się tam i z powrotem w korpulentnym samozadowoleniu, wyraźnie ucieszony tym, że jest ośrodkiem zainteresowania.— Nie poszedłeś z tamtą dziewczyną? — spytał Yossarian.— Oczywiście, że z nią poszedłem — odpowiedział Aarfy.— Nie sądzisz chyba, że puściłbym ją samą do domu?— I nie pozwoliła ci zostać u siebie?— Owszem, chciała, żebym u niej został — zachichotał Aarfy.— Nie martw się o starego, poczciwego Aarfy'ego.Ale nie mogłem przecież nadużyć zaufania tego uroczego stworzenia tylko dlatego, że trochę za dużo wypiła.Za kogo ty mnie masz?— Jakie nadużywanie zaufania? — powiedział zrozpaczony i zdu­miony Yossarian.— Jedynym jej marzeniem było pójść z kimś do łóżka.O niczym innym nie mówiła przez cały wieczór.— To dlatego, że była trochę wstawiona — wyjaśnił Aarfy.— Ale palnąłem jej małe kazanie i zmądrzała.— Ty bydlaku! — zawołał Yossarian i opadł bezwładnie na kanapę obok Kida Sampsona.—Dlaczego, do cholery, nie oddałeś jej któremuś z nas, jeżeli sam jej nie chciałeś?— Widzisz? — odezwał się Joe Głodomór.— Mówiłem, że z nim jest coś nie w porządku.Yossarian kiwnął głową i spojrzał na Aarfy'ego podejrzliwie.— Powiedz mi coś, Aarfy.Czy ty w ogóle rżniesz jakieś dziew­czyny?Aarfy, rozbawiony, znowu zachichotał zarozumiale.— Jasne, że lubię sobie popchnąć.Spokojna głowa.Ale nigdy porządną dziewczynę.Wiem dobrze, jaką dziewczynę można popchnąć, a jaką nie, i nigdy nie popycham porządnych dziewczyn.To była miła panienka.Widać było, że pochodzi z dobrej rodziny.Namó­wiłem ją nawet w samochodzie, żeby wyrzuciła przez okno ten swój pierścionek.Joe Głodomór podskoczył w górę z rykiem potwornego bólu.— Co zrobiłeś? — zawył.— Co zrobiłeś? — l bliski łez zaczął walić Aarfy'ego pięściami po barkach i ramionach.— Powinienem cię zabić za to, coś zrobił, ty parszywy bydlaku.To grzech, co ty robisz.To zwyrodnialec, panowie.Powiedzcie sami, czy to nie zwyrodnialec?— Najgorszy, jaki może być — przyznał Yossarian.— Co wy wygadujecie? — spytał Aarfy z autentycznym zdziwie­niem, wciągając obronnym gestem głowę pomiędzy swoje dobrze nabite, owalne barki.— Nie wygłupiaj się, Joe — prosił z uśmiechem lekkiego zakłopotania.— Przestań mnie walić, dobrze?Ale Joe Głodomór nie przestawał, aż wreszcie Yossarian podniósł go do góry i popchnął do jego pokoju.Yossarian apatycznie poszedł dosiebie, rozebrał się i zasnął.W sekundę później było już rano i ktoś nim potrząsał.— Dlaczego mnie budzisz? — jęknął.Była to Michaela, chuda pokojówka o wesołym usposobieniu i pospolitej, bladej twarzy, a budziła go, żeby mu powiedzieć, że ma gościa.Lucjana! Nie mógł w to uwierzyć.I kiedy Michaela wyszła, został sam na sam z Lucjana, śliczną, zdrową, posągową Lucjana, która tryskała nieposkromioną tkliwą energią, mimo że nie ruszała się z miejsca i spoglądała na niego gniewnie marszcząc brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript