[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Dobrze, \e dr\y - pocieszała się.Gorączkowo rozmyślała,jak jeszcze mogłaby mu pomóc.Obraz psów św.Bernarda, jaki stanął jej przed oczyma, zmaleńkimi baryłeczkami na szyi przeznaczonymi dla ludzi zasypanych lawiną, sprawił, \e a\klasnęła w dłonie.Poderwała się na nogi.Za chwilę ju\ stała przy łó\ku ze szklanką brandy,rozpromieniona po usłyszeniu w radiu podtrzymującej na duchu wiadomości.- Zack - powiedziała wesoło.Usiadła przy nim na łó\ku i podło\yła pod jego głowęramię, aby umo\liwić uniesienie do ust szklanki.- Wypij trochę i spróbuj zrozumieć, co cipowiem: właśnie usłyszałam w radiu, \e twój przyjaciel, Dominie Sandini, przebywa wszpitalu w Amarillo.Polepszyło mu się! Rozumiesz? On nie umarł, ju\ jest przytomny.Uwa\a się, \e ten ktoś ze szpitala więziennego, kto podał fałszywą informację albo się mylił,albo chciał podgrzać atmosferę buntu więzniów, i tak te\ się stało.Zack?Po kilku minutach udało jej się wmusić w niego zaledwie ły\kę brandy.W końcupoddała się.Wiedziała, \e mogłaby odnalezć telefon, który Zack ukrył, i wezwać lekarza, aleten po rozpoznaniu go natychmiast powiadomiłby policję.Zabraliby go i z powrotem wsadzilido więzienia.A przecie\, jak mówił, wolałby umrzeć, ni\ tam wracać.Minuty mijały, wkącikach oczu Julie pojawiły się łzy spowodowane bezradnością i wyczerpaniem.Siedziała zrękami na kolanach, starając się wymyślić jakieś wyjście.Wreszcie zaczęła się modlić.- Proszę, Bo\e, pomó\ mi - szepnęła.- Zupełnie nie wiem, co robić.Nie wiem,dlaczego spowodowałeś, \e trafiliśmy na siebie.Nie rozumiem, dlaczego sprawiasz, \e czujędo niego to, co czuję i dlaczego chcesz, bym przy nim została, ale przecie\ wiem: to wszystkoTwoje dzieło.Na pewno.Nie czułam tak mocno Twej bliskości od czasu, gdy byłam małądziewczynką - wtedy dałeś mi Mathisonów.Julie głęboko westchnęła, otarła łzę, ale poczuła się pewniej.- Proszę, miej nas w swej opiece.Popatrzyła na Zacka - jego ciałem dalej wstrząsały dreszcze, poruszył się niespokojnie- Zdała sobie sprawę, \e jest pogrą\ony w głębokim śnie, a nie, jak się obawiała,nieprzytomny.Pochyliła się i delikatnie pocałowała go w czoło.- Dr\ysz - szepnęła czule - to dobrze.Nie zauwa\yła, jak bursztynowe oczy na moment otworzyły się i zaraz zamknęły.Wstała i poszła do łazienki, by wziąć prysznic.ROZDZIAA 29Owinęła się szlafrokiem.Teraz postanowiła odszukać telefon i zadzwonić dorodziców z wiadomością, \e jest bezpieczna.Przystanęła przy łó\ku, poło\yła Zackowi dłońna czole i przyglądała się, jak oddycha.Miał ju\ normalną temperaturę, oddech głębszy,spokojniejszy; wyczerpany drzemał.Poczuła przypływ wielkiej ulgi, a zaraz słabości.A\ sięzachwiała, gdy przykucnęła, by dorzucić drew do ognia huczącego w kominku.Upewniwszysię, \e Zack jest dobrze przykryty, zostawiła go, a sama wyruszyła na poszukiwanie telefonu.Najbardziej prawdopodobnym miejscem schowania aparatu wydawała się jego sypialnia.Otworzyła drzwi i stanęła zaskoczona widokiem nieprawdopodobnego przepychu.Sądziławcześniej, \e jej pokój, z kamiennym kominkiem, lustrami na drzwiach i obszerną, wyło\onąkafelkami łazienką, bije wszelkie rekordy komfortu, ale to pomieszczenie, cztery razywiększe, było urządzone dziesięć razy bardziej luksusowo.Całą ścianę po lewej zajmowały lustra, odbijało się w nich olbrzymie ło\e oświetloneszeregiem lamp umieszczonych w suficie, przy prawej zbudowano okazały kominek.Trzeciaściana to rząd wysokich okien, tworzących półkolistą alkowę, w której, na szerokimpostumencie, stało białe, marmurowe jacuzzi.Przed kominkiem ustawiono dwie przepastnekanapy, obite jedwabną materią w odcieniu kości słoniowej zmieszanej z ró\em, w pasykoloru morskiej zieleni.Na podwy\szeniu, po obu stronach jacuzzi, stały dwa fotele, naka\dym kilka poduszek i dwie identycznego koloru otomany obite materią w kwiaty,deseniem pasujące do kapy na łó\ku.Julie powoli weszła na dywan, jej stopy tonęły w puszystej, wełnianej zieleni.Polewej, na dwu lustrzanych płytach dostrzegła mosię\ne klamki, odwa\nie nacisnęła je i a\wstrzymała oddech na widok olbrzymiej, wyło\onej marmurem łazienki, do której światłowpadało przez świetliki w suficie.W dzielącej pomieszczenie na pół marmurowej ladzieznajdowały się dwie umywalki, odgrodzone od siebie lustrzaną półścianką.Ka\da z częściłazienki miała oddzielną, ogromną kabinę prysznica z przejrzystego szkła i wannę z marmuru,z pozłacaną armaturą
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|