[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Zrobię też zdjęcie gniazda. Zaraz wracaj. Dobrze.Wziął z komody aparat i ostatnią kostkę do flesza, a następnie porozumiewaw-czo pokazał Danny emu kółko, zetknąwszy kciuk z palcem wskazującym.Dannyz uśmiechem odzwajemnił ten gest zdrową ręką.Co za dzieciak, pomyślał Jack, idąc do jego pokoju.Fantastyczny.119Górne światło wciąż się paliło.Jack podszedł do piętrowego łóżka i dostałgęsiej skórki na widok stolika, który stał obok.Krótkie włoski na jego szyi zjeżyłysię jak szczecina.Przez przezroczyste żaroodporne szkło prawie nie mógł dostrzec gniazda.Nawewnętrznej powierzchni miski roiło się od os.Trudno powiedzieć, ile ich tambyło.Co najmniej pięćdziesiąt.Może sto.Z sercem łomoczącym w piersi zrobił zdjęcia, po czym odłożył aparat i czekał,aż zostaną wywołane.Otarł dłonią usta.Jedna myśl stale chodziła mu po głowie,rozbrzmiewała echem(Wpadłeś w złość.Wpadłeś w złość.Wpadłeś w złość.)niemal zabobonnego lęku.One wróciły.Zabił osy, lecz one wróciły.W pamięci usłyszał, jak krzyczy w twarz przestraszonego, zapłakanego syna: Nie jąkaj się!Znów otarł usta.Podszedł do stołu, poszperał w szufladach i znalazł dużą układankę na pod-stawce z płyty pilśniowej.Na tę płytę ostrożnie przesunął z nocnego stolika miskęz gniazdem w środku.Uwięzione osy bzyczały wściekle.Następnie, mocno przy-ciskając ręką naczynie, żeby się nie ześliznęło, ruszył korytarzem. Wracasz do łóżka, Jack? zapytała Wendy. Wracasz do łóżka, tato? Muszę na chwilkę zejść na dół odparł beztroskim tonem.Jak to się stało? Na litość boską, jak?Bomba w aerozolu nie mogła być niewypałem.Kiedy pociągnął za kółko, uj-rzał wydobywające się na zewnątrz kłęby gęstego białego dymu.A kiedy w dwiegodziny pózniej wszedł na dach, z otworu w szczycie gniazda wytrząsnął garśćmartwych owadów.Więc jak? Czy wskutek samoistnej regeneracji?To wariactwo.Siedemnastowieczna bzdura.Owady się nie regenerują.A na-wet gdyby z jajeczek mogły w dwanaście godzin wylęgnąć się dorosłe owady, too tej porze roku królowa nie składa przecież jajek.Robi to w kwietniu czy w maju.Jesienią osy zdychają.Osy, żywe zaprzeczenie tej teorii, wściekle bzyczały pod pokrywą.Zaniósł je do kuchni, skąd tylnymi drzwiami wyszedł na dwór.Zimny nocnywiatr owiał jego prawie nagie ciało, stopy niemal natychmiast skostniały mu odzetknięcia z lodowatym betonem rampy, na którą dostawcy wyładowywali w sezo-nie mleko dla hotelu.Ostrożnie postawił na ziemi układankę wraz z miską, a gdysię wyprostował, popatrzył na termometr z reklamą gazowanej wody.Słupek rtęciwskazywał równo minus cztery stopnie.Do rana osy zginą z zimna.Jack wszedłdo środka i mocno zatrzasnął drzwi.Po krótkim namyśle przekręcił też klucz.W drodze powrotnej przez kuchnię pogasił światła.Przystanął w ciemno-ściach, rozmyślając, marząc o drinku.Raptem hotel jakby rozbrzmiał tysiącem120ukradkowych odgłosów: skrzypnięć, stęknięć i prychnięć wiatru węszącego podokapami, gdzie może więcej jeszcze osich gniazd wisi niczym mordercze owoce.One wróciły.Nagle Jack stwierdził, że Panorama przestaje mu się podobać, że jest tak, jak-by jego syna pocięły nie osy, cudem ocalałe po ataku bombowym, lecz sam hotel.Jego ostatnią myśl przed pójściem na górę do żony i syna(Od tej pory nie będziesz wpadać w złość.%7łeby tam nie wiem co.)cechowało zdecydowanie, stanowczość i pewność.Już w korytarzu otarł wargi wierzchem dłoni.Rozdział siedemnastyGabinet lekarskiDanny Torrance, leżący na stole w samych majtkach, wydawał się bardzo ma-ły.Patrzył, jak doktor ( Mów mi po prostu Bill ) Edmonds przytacza dużą czarnąmaszynę na kółkach, i przewracał oczami, żeby lepiej ją widzieć. Nic się nie bój, kolego powiedział Bill Edmonds. To elektroencefa-lograf i nie będzie bolało. Elektro. W skrócie nazywamy to EEG.Przyczepię ci pęczek drutów do głowy.nie, nie wbiję ich, tylko przylepię plastrem.a pióra umieszczone w tej częściurządzenia narysują twoje fale mózgowe. Jak w filmie Człowiek z sześcioma milionami dolarów ? Podobnie.Chciałbyś być taki jak Steve Austin, kiedy dorośniesz? Skądże odparł Danny, a pielęgniarka zaczęła przylepiać plastrem drutydo wygolonych punkcików na jego głowie. Mój tata mówi, że kiedyś zrobikrótkie spięcie i popłynie w górę g.popłynie w górę strumienia. Dobrze znam ten strumień rzekł uprzejmie lekarz. Sam płynąłemnim kilka razy, i to bez wiosła.Z EEG potrafimy dowiedzieć się mnóstwa rzeczy,Danny. Na przykład? Na przykład, czy masz epilepsję, to taka niegrozna choroba, polegająca. Taak, wiem, co to epilepsja. Naprawdę? No pewnie.W moim przedszkolu w Vermont był jeden chłopak.chodzi-łem do przedszkola, jak byłem mały.i on to miał.Nie pozwalali mu używaćtablicy błyskowej. Co to takiego, Dan? Lekarz włączył maszynę.Cienkie kreski zaczęły wytyczać ślad na papierze milimetrowym. Coś z mnóstwem świateł w różnych kolorach.I kiedy się to włączało, za-palały się niektóre kolory, ale nie wszystkie.Należało liczyć kolory, a jak się122nacisnęło odpowiedni guzik, można to było zgasić.Brent nie mógł tego używać. Bo jasne światła wywołują czasami atak epilepsji. Chce pan powiedzieć, że od używania tablicy Brent mógł dostać drgawek?Edmonds i pielęgniarka wymienili krótkie rozbawione spojrzenia. Wyraziłeś to niefachowo, ale dokładnie, Danny. Co? Powiedziałem, że masz rację, powinieneś jednak mówić atak , a nie drgawki.To nieładnie.no dobrze, a teraz leż cicho jak mysz pod miotłą. Dobra. Danny, czy przypominasz sobie, że kiedy masz te.no, te twoje.toprzedtem widzisz jasne, rozbłyskujące światła? Nie. A słyszysz dziwne odgłosy? Dzwonienie? Albo coś w rodzaju dzwonkau drzwi? Uhu. Czujesz może jakiś dziwny zapach, pomarańczy czy trocin? Albo zgnili-zny? Nie, proszę pana. Czasami, zanim stracisz przytomność, zbiera ci się na płacz? Choć nie jestci smutno? Nigdy. To świetnie. Czy mam epilepsję, panie doktorze? Nie sądzę, Danny.Ale staraj się leżeć spokojnie.Zaraz będzie po wszyst-kim.Maszyna brzęczała i skrobała jeszcze przez pięć minut, po czym doktor Ed-monds ją wyłączył. Gotowe, kolego rzekł raznym tonem. Sally zdejmie z ciebie te elek-trody, a potem przyjdz do sąsiedniego pokoju.Chcę z tobą pogadać, dobra? Dobra. Sally, zrób mu próbę tuberkulinową, zanim do mnie przyjdzie. Dobrze.Edmonds oddarł długi zwój papieru, wyrzucony przez maszynę, i przyglądającmu się, przeszedł do drugiego pokoju. Lekko ukłuję cię w rękę zapowiedziała pielęgniarka, kiedy Danny pod-ciągnął spodnie. %7łeby się upewnić, czy nie masz gruzlicy. Robili mi to w zeszłym roku w szkole oświadczył Danny bez większejnadziei
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|