Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Emily dała mu Peepersa.– Potrzebujesz kogoś.Jesteś zupełnie sam.Poza tym on nigdy nie przyzwyczai się do tego, by nazywać mnie Suzie Lori.Teraz należy do ciebie.– Dziękuję, Emily.Będę się nim opiekował.Kiedy Karl usiadł za kierownicą i zamknął drzwi, Marty nachylił się nad otwartym oknem samochodu.– Jeśli rozwalimy Sieć, to czy sądzisz, że kiedykolwiek uda się im ją wskrzesić?– Ją albo coś podobnego – odpowiedział Karl bez wahania.– Chyba będziemy wiedzieć, że to zrobili.gdy odwołają wybory – zawahał się Marty.– Och, wybory nigdy nie zostałyby odwołane, a przynajmniej nie w widoczny sposób.– Postępowaliby jak zwykle, współzawodniczące partie polityczne – konwencje, debaty, nie przebierające w środkach kampanie, cała ta reklama i wrzawa.Ale każdy z kandydatów na prezydenta wywodziłby się ze zwolenników Sieci.Jeśli kiedykolwiek przejmą władzę, John, to tylko oni będą o tym wiedzieć.Marty’emu nagle zrobiło się zimno, jak we wtorek, w czasie zamieci śnieżnej.Karl uniósł w pożegnalnym geście dłoń o rozsuniętych palcach, co Marty skojarzył sobie ze „Star Trek”.– Żyjcie długo i szczęśliwie – powiedział i odjechał.Marty stał na żwirowatym podjeździe, obserwując samochód, dopóki ten nie dotarł do szosy, skręcił w lewo i zniknął z pola widzenia.9Tego grudnia i przez cały następny rok, gdy nagłówki krzyczały o skandalu związanym z Siecią, o zdradzie, politycznym spisku, zabójstwach i o kolejnych kryzysach światowych, John i Ann Gauld nie interesowali się rewelacjami podawanymi w prasie i telewizji.Czekało ich zbudowanie nowego życia, co nie było łatwym przedsięwzięciem.Ann obcięła swoje blond włosy na krótko i ufarbowała je na kasztanowo.John zapuścił brodę, nim zapoznał się z sąsiadami mieszkającymi w rozrzuconych po tej wiejskiej okolicy chatach i ranczach.Nie był zdziwiony, gdy zauważył, że posiwiał.Zwykła farbka zmieniła włosy Rebeki z jasnych na kasztanowe, a Suzie Lori przeobraziła się w inną osóbkę za sprawą nowej, krótszej fryzury.Dziewczynki szybko dorastały.Czas w mgnieniu oka miał zamazać podobieństwo miedzy nimi i okryć mrokiem ich dawne życie.Konieczność używania nowych imion była łatwa w porównaniu ze stworzeniem i zapamiętaniem prostej, ale wiarygodnej fałszywej przeszłości.Zrobili z tego grę, coś w rodzaju „Spójrz, kto jest teraz małpą”.Koszmary wciąż jednak żyły.Choć wróg, którego niegdyś znali, był tak samo niebezpieczny za dnia jak i w nocy, każdy zmierzch napawał ich niepokojem.Nagły hałas sprawiał, że wszyscy podskakiwali.Dopiero w Wigilię Bożego Narodzenia John odważył się mieć nadzieję, że naprawdę mogą wyobrazić sobie nowe życie i ponownie znaleźć szczęście.Właśnie wtedy Suzie Lori spytała o popcorn.– Jaki popcorn? – zdziwił się John.– Zły brat bliźniak Mikołaja wsadził pięć kilo do kuchenki mikrofalowej – odpowiedziała – choć tyle by się nie zmieściło.Ale nawet gdyby się zmieściło, to co by się stało, gdyby ten popcorn zaczął strzelać?Tej nocy, po raz pierwszy od ponad trzech tygodni, miała miejsce godzina opowieści.Potem stała się już rutyną.Pod koniec stycznia poczuli się na tyle pewnie, że zdecydowali się zapisać Rebekę i Suzie Lori do szkoły państwowej.Nim zaczęła się wiosna, w rodzinie pojawili się nowi przyjaciele i coraz więcej wspomnień, które nie były sfabrykowane.Ponieważ mieli siedemdziesiąt tysięcy w gotówce i skromny dom, na którym nie ciążył dług, nie spieszyli się ze znalezieniem pracy.Mieli również cztery pudła pełne pierwszych wydań wczesnych powieści Martina Stillwatera.Na okładce Time’a wciąż widniało pytanie, na które nie było odpowiedzi, Gdzie jest Martin Stillwater? Pierwsze wydania, które niegdyś były warte kilkaset dolarów za sztukę na kolekcjonerskim rynku, na wiosnę podskoczyły w cenie pięciokrotnie; w najbliższych latach miały się okazać prawdopodobnie lepszą inwestycją niż kupno drogich i pewnych akcji.Sprzedaż egzemplarza czy dwóch zapewniałaby rodzinie dobrobyt w chudych latach.John przedstawiał się nowym sąsiadom i znajomym jako były agent ubezpieczeniowy z Nowego Jorku.Twierdził, że otrzymał spory, choć nie ogromny spadek.Postanowił spełnić marzenie swojego życia, zamieszkać na wsi, i spróbować sił w poezji.Jeśli nie uda mi się w ciągu paru lat sprzedać żadnych wierszy, to może napiszę powieść – mówił czasem, a jeśli i to nie wyjdzie, to wtedy zacznę się martwić.Ann była zadowolona ze swej roli gospodyni domowej; jednak, uwolniona od męczącej pracy psychologa zamartwiającego się problemami swoich klientów, odkryła w sobie talent do rysowania, którego nie wykorzystywała od czasów szkoły średniej.Zaczęła wykonywać ilustracje do oryginalnych wierszy i opowiadań męża, które od lat zapisywał w notatniku: „Opowieści dla Rebeki i Suzie Lori”.Mieszkali w Wyoming już pięć lat, gdy „Zły brat bliźniak świętego Mikołaja” Johna Gaulda z ilustracjami Ann Gauld stał się wielkim gwiazdkowym bestsellerem.Autor i artystka nie zgodzili się, by ich zdjęcia umieszczono na okładce.Grzecznie odrzucili oferty podróży promocyjnych i wywiadów, wybierając spokojne życie i pisanie nowych książek dla dzieci.Dziewczynki były zdrowe, rosły jak na drożdżach, i w końcu Rebeka zaczęła się umawiać z chłopcami, z których żaden nie wydał się Suzie Lori odpowiedni z takiego czy innego powodu.Czasem John i Ann odnosili wrażenie, że są zbyt odizolowani od świata, i starali się być na bieżąco, jeśli chodzi o aktualne wydarzenia, obserwując wszelkie znaki i niepokojące zapowiedzi, o których nie chcieli nawet mówić.Ale świat był niezmiennie nudny i niespokojny.Zdawało się, że tylko nieliczni ludzie potrafią wyobrazić sobie życie bez miażdżącej dłoni takiego czy innego rządu, takiej czy innej wojny, takiej czy innej formy nienawiści, więc państwo Gauld szybko tracili zainteresowanie dla wiadomości i powracali do swojego życia.Pewnego dnia wraz z pocztą nadeszła powieść w miękkiej okładce.Na zwykłej brązowej kopercie nie było adresu zwrotnego, książka także nie zawierała żadnej informacji.Była to powieść sf, której akcja została umieszczona w dalekiej przyszłości, gdy ludzkość dotarła do gwiazd, ale wciąż nie mogła rozwiązać swoich problemów.Książka nosiła tytuł „Klonowa rebelia”.John i Ann przeczytali ją.Stwierdzili, że jest wspaniale napisana i żałowali, że nigdy nie będą mieli okazji, by wyrazić swój podziw autorowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript