[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Obok Irka stanął facet z drugiej klatki, którego znał z widzenia ze trzydzieści lat.- O, teraz to im szybko idzie - zauważył, zadzierając głowę.- Mają taką maszynę, tłoczą do mieszkania rozżarzone powietrze, wszystko popieleje w dziesięć minut i spokój.Podjeżdża wielki zbiornik, wsysa popiół jak odkurzacz i już, beton czysty, można rozbierać.Ciężko przeżył wyprawę do domu, choć pozornie niczym się nie przejął.Po powrocie spał kilka godzin, bolała go później głowa, zaczęły się nudności i kłucia kręgosłupa.Na dodatek tego wieczoru nie przyszła Łucja.Nie przyszła też i następnego, i jeszcze następnego.Niepokoił się, szukał jej przez kilka dni.Chodził po mieście, wystawał przed sklepem, gdzie się spotkali.Szukałby pewnie dalej, ale zupełnie stracił siły.Czuł, że Proxeol z trudem powstrzymuje ból, nie może jednak powstrzymać coraz większej słabości i fal wysokiej gorączki.Organizm odmawiał też przyjmowania pokarmów, tolerował tylko najlżejsze rzeczy, resztę zwracał.Przestraszył się nie na żarty dopiero wtedy, gdy po takim wymiotnym odruchu spostrzegł kilka ciemnych kropel krwi.W pierwszej chwili rozpaczliwie chciał wracać do Wszechwłogi.Ze strachem, wiele razy biorąc do ręki modem i odkładając go z powrotem, wszedł na terminal Oddziału O-L.Na szczęście ukazała się Majami.Po ucieczce Wszechwłoga podobno wpadł w szał, Bogu ducha winnego Babilona, który nie był jeszcze zakwalifikowany, wysłał do zakładu psychiatrycznego i kazał zgłosić zaginięcie Irka na policję.Tam jednak powiedziano, że Ireneusz Słupecki na pewno nie żyje, i przedstawiono szpitalną dokumentację, wytykając przy tym bałagan na oddziale.- Bądź dzielny- powiedziała.- Twoja córka ciągle tu wchodzi, co robić?- Niech pani poinformuje, że.zgodnie z dokumentacją.- Bądź sobą.Przez tydzień nie wstawał z łóżka.Brał już podwójne zastrzyki, co utrzymywało go w stanie lekkiego oszołomienia i pobudzenia.Nie jadł, nie spał, zmuszał się tylko do picia mleka, które parę razy zwrócił, zabarwione na różowo.Powoli dojrzewała w nim decyzja, postanowił nie zwlekać.W sobotę rano ubrał się i wyszedł.Zostawił na stole modem Cmona, starannie zamknął drzwi, chipowe karty zniszczył i wyrzucił do kosza.W spożywczym supermarkecie dla kobiet sieci FADRA kupił puszkę piwa „Napój cienisty” z podobizną Leśmiana, otoczoną wieńcem z chmielowych szyszek, wsadził ją do kieszeni i pojechał na dworzec autobusowy.Czekał długo, ale w końcu złapał odpowiedni kurs.Autobus bezszelestnie sunął starą szosą warszawską, pustą w południe, nieuczęszczaną, służącą dziś tylko mieszkańcom okolicznych wsi.Za Stawigudą skręcił w piękną, leśną drogę do Plusk i tam Irek wysiadł na samotnym przystanku.Z chłodnego wnętrza prosto w słoneczny żar, przepojony żywicą, wonią rozgrzanego igliwia.Ścieżką prowadzącą w dół zszedł ku jezioru.Jak za dawnych czasów było migotliwe i srebrne, broniło się przed upałem ledwie zauważalną mgiełką.Usiadł pod drzewem i pił piwo.Izotermiczna puszka doskonale trzymała chłód, który drobnymi bąbelkami drapał w podniebienie, a potem rozchodził się po brzuchu, łagodząc na chwilę gorączkę i kiełkujący gdzieś głęboko ból.Nie rozmyślał, patrzył na grę słońca w koronach sosen.- Leśniczówka Ustrych.- powtarzał.Nagle zorientował się, że nie jest sam.Niedaleko, za większą kępą traw leżała przytulona para młodych ludzi.Kochali się przedtem albo spali w cieniu, teraz zaczęli rozmawiać.- Nie chce mi się nawet myśleć o końcu urlopu - mówił chłopak.- Jak mogę wrócić do normalnego życia, kiedy nie umiem normalnie żyć? Mam dość serwerów, rzygam informacjami, ten cały natłok mnie ogłupia, robi ze mnie nakręconą maszynkę.Chciałbym tak cały czas leżeć z tobą albo być w lesie, albo móc nie wiedzieć, co będę robił za miesiąc o piętnastej trzydzieści.Pożyć z dnia na dzień, zjeść coś, czego nie ma w diecie, nie być dostępnym przez sieć o każdej porze.- Jutro wyrzucimy modemy - rozległ się głos dziewczyny.- Decydujemy się, nie będziemy w kółko tylko o tym gadać
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|