[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Parę klinów dam ci od ręki.Wiem, wiem że to mało! Dziś wieczo-rem zwołuję odprawę, tam poznasz wszystkie szczegóły.W ciągu najbliższych tygodniprzybędzie tu parę półlegionów.Te siły wciąż nie mają dowódcy.Zarówno w Kirlanie,jak i tutaj, w Torze, jest bardzo dużo chętnych do objęcia komendy nad tą armią.Terazcoś ci powiem: w stolicy przystaną na powierzenie dowództwa człowiekowi całkiemnieznanemu, ale chyba jednak najwłaściwszemu, który zna teren i bierze udział w tejwojnie od samego początku, bo, jak już powiedziałem, najważniejsze są teraz sukcesy.gdyby zaś ich nie było, to taki człowiek znakomicie nada się do roli kozła ofiarnego.Stopień tysięcznika legii jest w zasięgu twojej ręki, Ambegen, tymi siłami nie możedowodzić nadsetnik.Pomyśl jednak, że jeśli nawet zrobię cię dowódcą tej armii, tyzaś na jej czele odniesiesz niebywałe sukcesy, a potem raz się potkniesz (tylko raz!), to263wysadzą cię z siodła, skończą to, co zacząłeś, rozgrzebią całą twoją przeszłość i znajdącoś, co cię wykończy.I nie zdołasz się obronić, bo nie masz majątku, nazwiska, ani dośćwysoko postawionych przyjaciół, jesteś nikim.No, Ambegen? Możesz jeszcze złożyćrezygnację!Nadsetnik milczał. Nie powiedział na koniec. Nie potknę się, komendancie, i nie wysadząmnie z siodła.a więc nie wysadzą i waszej godności.Lubię wiedzieć, na czym stoję,a teraz właśnie wiem.Dziękuję za tę rozmowę.Miven mimo woli uśmiechnął się lekko. Doskonale rzekł krótko. Ale, ale.Jeszcze zanim przyjdzie jego god-ność Linez, powinniśmy zamienić dwa słowa.Wasza godność, osobiście znam setnikaRawata, ale chcę się upewnić: czy ten oficer. Najzupełniej godny zaufania przerwał Ambegen. Nie ma o czym mówić.To dobrze, że rozważa wszelkie możliwości, nawet układy z Alerami.Wymagam odswoich oficerów myślenia.264 Zapewne zgodził się Miven. Myślę jednak o czymś innym.Osobiste spra-wy żołnierzy nie są sprawami ich dowódcy, czasem jednak mają wpływ na służbę.Otrzymawszy ten list, dyskretnie zasięgnąłem wieści o setniku Rawacie, zna go wielumoich oficerów.Czy jesteś, panie, zorientowany, że twój człowiek i o ile wiem przyjaciel, ma bardzo poważne kłopoty?11Tereza wróciła do stanicy chora ze wściekłości.Panowała nad sobą do ostatniejchwili, ale pół mili przed bramą stanicy, nie mogąc dłużej wytrzymać, wysforowałasię znacznie przed oddział i stanęła na majdanie, gdy żołnierzy jeszcze nie było widaćw kłębach śniegu.Zeskoczyła z siodła, zdjęła hełm i zerwała z szyi brudne szmaty, chro-niące przed mrozem.Widok zaniedbanej stanicy (śnieg na majdanie sięgał do połowyłydki) przemienił jej rozgoryczenie i wściekłość w istny atak furii.Stała przez chwilę,tępo patrząc przed siebie i tylko oddychając coraz ciężej, po czym cisnęła zdjęty z gło-wy, żelazny garniec w zaspę, ale tak, że skrył się bez śladu.Wyszczerzyła nagle zęby,266i szybkim krokiem, a potem zwyczajnie biegiem, ruszyła do komendantury.Odepchnęłana bok dyżurującego przy wejściu legionistę, wtargnęła do izby komendanta i z hukiemzamknęła za sobą drzwi.Rawat drzemał, rozparty na krześle za stołem.Poderwał się,zbudzony nagłym hałasem. Zpisz?! syknęła. Ty śpisz?!Ruszyła wprost na setnika, tak jakby nie istniał stojący między nimi stół.Rawatwstał i cofnął się odruchowo, omal nie przewracając krzesła, gdy naparła na blat.Pochy-liła się i z furią zgarnęła wszystko, co tam leżało.Sfrunęły na podłogę jakieś zapisanestronice, zawirowało w powietrzu gęsie pióro.Nadgryziony suchar chciwie pił inkaustz przewróconej butli na podłodze. Co ty tu robisz w ogóle?! zawyła. Mam dosyć, słyszysz mnie?! Głodnajestem! wydarła się w niebogłosy. I oni są głodni! Mam dosyć!!Wyrwany ze snu Rawat próbował pozbierać myśli.Nie było to możliwe w tym ha-łasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|