[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nie martwmy się na zapas.Ciri pociągnęła nosem.- Ja już widziałam wojnę - szepnęła.- Nie chcę jej już oglądać.Nigdy.Nie chcę znowu być sama.Nie chcę się bać.Nie chcę znowu stracić wszystkiego, jak wtedy.Nie chcę stracić Geralta.i ciebie, pani Yennefer.Nie chcę cię stracić.Chcę być z tobą.I z nim.Zawsze.- Będziesz - głos czarodziejki drgnął lekko.- I ja będę z tobą, Ciri.Zawsze.Obiecuję ci.Ciri znowu pociągnęła nosem.Yennefer kaszlnęła cicho, odłożyła nożyce i grzebień, wstała, podeszła do okna.Kruki wciąż krakały, lecąc w kierunku gór.- Gdy tu przyjechałam - odezwała się nagle czarodziejka swym zwykłym dźwięcznym, lekko drwiącym głosem.- Gdy spotkałyśmy się po raz pierwszy.Nie lubiłaś mnie.Ciri milczała.Nasze pierwsze spotkanie, pomyślała.Pamiętam.Byłam z innym dziewczętami w Grocie, Zarzyczka pokazywała nam rośliny i zioła.Wtedy weszła Iola Pierwsza, szepnęła coś do ucha Zarzyczce.Kapłanka skrzywiła się niechętnie.A Iola Pierwsza podeszła do mnie z dziwną miną.Zbieraj się, Ciri, powiedziała, idź prędko do refektarza.Matka Nenneke cię wzywa.Ktoś przyjechał.Dziwne, znaczące spojrzenia, podniecenie w oczach.I szept.Yennefer.Czarodziejka Yennefer.Prędzej, Ciri, pospiesz się.Matka Nenneke czeka.I ona czeka.Od razu wiedziałam wtedy, pomyślała Ciri, że to ona.Bo widziałam ją.Widziałam ją poprzedniej nocy.W moim śnie.Ona.Nie znałam wtedy jej imienia.W moim śnie milczała.Patrzyła na mnie tylko, a za nią w ciemności widziałam zamknięte drzwi.Ciri westchnęła.Yennefer odwróciła się, obsydianowa gwiazda na jej szyi zaskrzyła się tysiącem refleksów.- Masz rację - przyznała poważnie dziewczynka, patrząc wprost we fiołkowe oczy czarodziejki.- Nie lubiłam cię.* * *- Ciri - powiedziała Nenneke.- Podejdź tu do nas.To jest pani Yennefer z Vengerbergu, Mistrzyni Magii.Nie obawiaj się.Pani Yennefer wie, kim jesteś.Można jej zaufać.Dziewczynka ukłoniła się, składając dłonie w pełen szacunku gest.Czarodziejka, szeleszcząc długą czarną suknią, zbliżyła się, ujęta ją pod brodę, dość bezceremonialnie uniosła jej głowę, obróciła w lewo, w prawo.Ciri poczuła złość i rodzący się bunt - nie przywykła, by ktoś traktował ją w taki sposób.A jednocześnie doznała ukłucia palącej zazdrości.Yennefer była bardzo piękna.W porównaniu z delikatną, bladą i raczej pospolitą urodą kapłanek i adeptek, które Ciri oglądała co dnia, czarodziejka jaśniała urodą świadomą, wręcz demonstracyjną, zaakcentowaną, podkreśloną w każdym szczególe.Jej kruczoczarne loki, kaskadą opadające na ramiona, lśniły, odbijały światło jak pawie pióra, wijąc się i falując przy każdym poruszeniu.Ciri zawstydziła się nagle, zawstydziła swych podrapanych łokci, spierzchniętych dłoni, połamanych paznokci, włosów zbitych w szare strączki.Nagle przemożnie zapragnęła mieć to, co miała Yennefer - piękną, odsłoniętą głęboko szyję, a na niej śliczną czarną aksamitkę i śliczną skrzącą się gwiazdę.Wyrównane, podkreślone węgielkiem brwi i długie rzęsy.Dumne usta.I te dwie okrągłości, unoszące się przy każdym oddechu, opięte czarną tkaniną i białą koronką.- A więc to jest słynna Niespodzianka - czarodziejka lekko skrzywiła wargi.- Spójrz no mi w oczy, dziewczyno.Ciri drgnęła i wtuliła głowę w ramiona.Nie, tego jednego nie zazdrościła Yennefer, tego jednego nie pragnęła mieć i nawet nie życzyła sobie oglądać.Tych oczu, fiołkowych, głębokich jak bezdenne jeziora, dziwacznie błyszczących, beznamiętnych i złych.Strasznych.Czarodziejka odwróciła się w stronę tęgiej arcykapłanki.Gwiazda na jej szyi zapłonęła refleksem słońca wpadającego przez okna refektarza.- Tak, Nenneke - powiedziała.- Nie ma wątpliwości.Wystarczy zajrzeć w te zielone oczęta, by wiedzieć, że coś w niej jest.Wysokie czoło, regularne łuki brwiowe, ładny rozstaw oczu.Cienkie skrzydełka nosa.Długie palce.Rzadki pigment włosów.Ewidentna krew elfów, choć niedużo w niej tej krwi.Elfi pradziadek lub prababka.Trafiłam?- Nie znam jej rodowodu - odrzekła spokojnie arcykapłanka.- Nie interesowało mnie to.- Wysoka, jak na jej wiek - kontynuowała czarodziejka, wciąż taksując Ciri wzrokiem.Dziewczynka gotowała się ze złości i zdenerwowania, walczyła z przemożnym pragnieniem, by wrzasnąć wyzywająco, wrzasnąć, ile mocy w płucach, zatupać nogami i uciec do parku, po drodze zwalając wazon ze stołu i trzaskając drzwiami tak, by tynk posypał się z powały.- Nieźle rozwinięta - Yennefer nie spuszczała z niej oczu.- Przechodziła w dzieciństwie jakieś zakaźne choroby? Ha, o to pewne też jej nie pytałaś.U ciebie nie chorowała?- Nie.- Migreny? Omdlenia? Skłonność do przeziębień? Bolesne menstruacje?- Nie.Tylko te sny.- Wiem - Yennefer odgarnęła włosy z policzka.- Pisał o tym.Z jego listu wynikało, że w Kaer Morhen nie próbowano z nią żadnych.eksperymentów.Chciałabym wierzyć, że to prawda.- To prawda.Dawali jej wyłącznie naturalne stymulanty.- Stymulanty nigdy nie są naturalne! - podniosła głos czarodziejka.- Nigdy! To właśnie stymulanty mogły nasilić u niej objawy.Cholera, nie posądzałam go o aż taki brak odpowiedzialności!- Uspokój się - Nenneke spojrzała na nią zimno i nagle jakoś dziwnie bez szacunku.- Mówiłam, to były naturalne, absolutnie bezpieczne środki.Wybacz, kochana, ale w tej dziedzinie jestem większym niż ty autorytetem.Wiem, że niezmiernie trudno przychodzi ci akceptować czyjś autorytet, ale w tym przypadku jestem zmuszona ci go narzucić.I nie mówmy już o tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|