[ Pobierz całość w formacie PDF ] .W modelu historii pana Foxa nawet ostatnia wojna, która zabrała jego uczniom wujków i starszych braci, podlega temu dualizmowi.Walka przypominająca sportową rywalizację, przeplatana długimi okresami wyczekiwania w błotnistych okopach.Bitwy i następująca po nich próba cierpliwości.Olejno-werniksowy patos zastygłych w bezruchu ciał.Maki na polach bitewnych Flandrii.Historia, jak i dzień wręczania nagród, ma dawać impuls do dalszego działania, „do osiągania sukcesów w świecie po ukończeniu szkoły”.A absolwenci Chopham Hali odnoszą sukcesy w dziedzinach tak różnych, jak bankowość czy prowadzenie rancza w Argentynie.Jednak wzniosłą tradycją szkoły, jeśli w ogóle można tu mówić o tradycji, jest przygotowanie chłopców do służby w koloniach.W porannych mowach Hoggart lubi wymieniać miejsca, w których służą byli uczniowie.Złote Wybrzeże.Hongkong.Bengal.Birma.Kapsztad.Bermudy.Pod obcym niebem cnota wiedzy, cierpliwości i męstwa nabytego w grach zespołowych pomaga utrzymać brytyjską dominację w świecie.To dla Imperium trzeba popierać nowych starostów i dać z siebie wszystko, by w rozgrywkach pokonać chłopców Frobishera i Hawkinsa.Nieobecność Bridgemana na boisku szybko daje się zauważyć.W tym względzie idzie w ślady Gertlera.Jako ktoś, kto w Chopham Hali przygotowuje się tylko do pójścia na uniwersytet, Jonathan ma specjalny status, jednak ani Hoggart, ani Fender-Greene nie mają zamiaru mu tego uświadamiać.Jonathan wzbudza ich podejrzliwość.Jego jedynym plusem jest chęć do nauki, sama w sobie równie podejrzana.Jest w tym coś semickiego.Jakaś zachłanność i nadmierna gorliwość.Z nadejściem ferii zimowych nad głową Jonathana gromadzą się chmury.Sam Jonathan, nieświadom niczego, spędza pod okiem pana Spavina zimne i nudne Boże Narodzenie w Londynie.Czuje, że obawy pierwszych miesięcy są już za nim.Przestaje żyć w ciągłym strachu przed zdemaskowaniem.Staje się kimś, kogo udaje.Prawda jest tak niewiarygodna, że mimo dziwactw i sporadycznych potknięć Jonathana, nikt jej nie odkryje.Jonathan i jego cień zaczynają się schodzić.٭Semestr wiosenny zaczyna się spokojnie.Przez kilka tygodni Jonathan jest zadowolony, nawet uradowany swoimi postępami.Starania o Oksford idą gładko.Prace egzaminacyjne zostają wysłane do dobrego przyjaciela doktora Noble’a, który w Barabbas College odpowiada za przyjęcie nowych studentów.„Omów błędy - jeśli takowe popełniono - w rozwiązywaniu kryzysu amerykańskiego w 1770 roku”.„Skomentuj następujące stwierdzenie: «Złoto, nie wojenne męstwo, legło u podstaw hiszpańskiej potęgi w XVI wie-ku»„.Wypływa sprawa greki (a raczej nieznajomości greki).Temat zostaje omówiony i zamknięty.Krótkie oczekiwanie i wreszcie nadchodzi informacja, że kilku uczniów doktora, wśród nich Jonathan Bridgeman, spodziewanych jest w Barabbas wraz z początkiem semestru po świętym Michale.Zwyczajowa butelka czerwonego wina przechodzi z rąk do rąk i doktor Noble może już zasiąść do pisania listów gratulacyjnych do rodziców i opiekunów.Życie Jonathana jest lżejsze od powietrza.Jonathan wznosi się ku górze po łuku doskonałym.Pewnego popołudnia w drzwiach jego pokoju staje mały zadyszany posłaniec.- Cześć, Bridgeman.Mam dla ciebie wiadomość.Jonathan, grający rolę władczego ucznia starszej klasy, opuszcza książkę i wzdycha na znak niewysłowionej nudy.- Czego?- Dyrektor szkoły mówi, że przyjechała twoja stryjeczna babcia i czeka w jego gabinecie.Jonathan chyba się przesłyszał.- Kto?- Twoja stryjeczna babcia, Bridgeman.Przepraszam, czy zrobiłem coś nie tak?Gertler gwałtownie szarpie struny bałałajki.- Co ci jest, Johnny?- Nic.- Nie wiedziałem, że masz babcię.Jonathan też nie wiedział.Pan Spavin nigdy o niej nie wspominał.Był przekonany, że krewni nie żyją.Co powiedział tamten Bridgeman? „Ostatni z rodu, stary”.Jonathan wydaje z siebie jęk.Powinien być przygotowany na taką niespodziankę.Usiłując uporządkować myśli, wywleka chłopca z pokoju i ciągnąc go w stronę pokojów dyrektora, każe powtórzyć, co mówił Noble.Słowo w słowo.Z przejęcia brak mu tchu.Mały posłaniec skamle: „Nic, Bridgeman, nic, naprawdę”.Wleczony siłą, potyka się o własne nogi w wypolerowanych szkolnych trzewikach.„Bridgeman, to nie ja.Bridgeman, on naprawdę nic nie powiedział.Au! Bridgeman, to boli”, i tak przez cały czas aż pod drzwi dyrektora, gdzie do Jonathana wreszcie dociera, że chłopiec rzeczywiście nic nie wie, a na dodatek jest tak przerażony, że lada moment zsika się w spodnie.Jonathan puszcza go wolno.Mały posłaniec zmyka co sił w nogach, rozcierając po drodze ramię.Jonathan puka do drzwi i natychmiast tego żałuje.Gospodyni dyrektora prowadzi go wprost do salonu.Mózg i ciało Jonathana krzyczą: „Jeszcze nie! Za szybko!”.W salonie siedzi wiekowa dama, zakutana w przedwojenną krepę, w zapleśniałym kwiecistym kapeluszu na głowie przypominającej ziemniaka.Ta głowa i małe wąskie oczka były znakiem rozpoznawczym Bridgemana.Tego prawdziwego.- Dzień dobry, Jonathanie - mówi.Wiele czasu minęło, odkąd poprzedni Jonathan Bridgeman gościł w jego myślach.Często wydaje mu się, że Bridgeman i on zawsze byli jedną i tą samą osobą.Obecność ciotki ojca z miejsca rozwiewa tę iluzję, a wraz z nią pozbawia go indywidualności, duszy, zdolności mowy i działania.Jonathan stoi w drzwiach salonu, niezdolny do zrobienia ani jednego kroku więcej.Otwiera i zamyka usta w daremnym wysiłku powiedzenia czegoś czarującego.Oczy utkwione w nim przypominają dwa czarne guziki.- Dzień dobry - odpowiada w końcu.- Ciociu - dodaje.- Ciociu Berthildo - mruczy ciotka nieprzyjemnie.- Nie pamiętasz mnie.Chodź i pocałuj mnie na powitanie.Kiedy Jonathan pochyla się nad upudrowanym policzkiem, czuje stęchliznę bijącą od ubrań ciotki.Mimowolnie wyobraża sobie, że była w nich stopniowo mumifikowana.Owijano ją nową warstwą cieniutkiej zielonej tkaniny za każdym razem, gdy stara zaczynała się przecierać.- Jonathan - mówi z niedowierzaniem w głosie - nie jesteś podobny do naszej rodziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|