Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A kto to jest? Mój ojciec. Ojciec?  uniósł brwi, zdziwiony.Pewnie jak większość znajomych Gerharda myślał, żeDagmara jest jego rodzoną córką.Opowiedziała mu trochę o swoim ojcu, o tym, że Gerhard goznał, o tym, że jezdził do Zwidnika, do& Do Zwidnika?  Archiwista podrapał się po głowie. ZeZwidnika coś mam, ale z tysiąc dziewięćset siedemdziesiątegodziewiątego roku! Ma pan?To, co jej przyniósł w zakurzonym okrągłym pojemniku,udało się odtworzyć dopiero po kilku godzinach, dziękiuprzejmości człowieka, który pracował już tylko na ćwierćetatu.Przyjechał, bo Muszyński bardzo go o to prosił. Kiedyś pracowałem na cały, potem na pół, a teraz naćwierć, takie czasy. Mówił, ściągając futerałz przedpotopowego sprzętu.Przez piętnaście minut kamera pokazywała jakichś ludzi.Krzyczeli, biegali z polską flagą, z obrazem Matki Boskiej.Straciła nadzieję, że kiedykolwiek coś odnajdzie, że to właściwytrop.Nagle z tłumu wyłoniła się twarz ojca.Stał na jakichśworkach przy torach kolejowych i krzyczał.Co, nie wiadomo,bo głos, ledwo rozpoznawalny, ginął we wrzawie i krzyku ludzi.To wszystko.Przełknęła ślinę i oparła się o zimną ścianę. Wszystko w porządku?  spytał archiwista, z niepokojempatrząc na jej zszokowaną twarz. Może wody?Wódki raczej, pomyślała i opadła na krzesło.To z pewnością nie ten film, o którym wspominał Gerhard w pamiętniku.Tamten pochodził z Gdańska, a ten ze Zwidnika.Mimo to pragnęła go mieć.Archiwista obiecał, że najdalej jutro, pojutrze będzie miałajego kopie i niech tylko podpisze mu ten papier, tutaj.Wyszłaz obrazem ojca pod powiekami.Ojciec.Chudy, zmęczonyi jakby trochę niższy niż ten, którego miała w pamięci.Wsiadła do samochodu.Chciała zadzwonić do Waldemara,ale nie miała siły.Pojechała prosto do willi Gerharda.Wciążwracała do jego gabinetu.Zadzwonił telefon.Waldemar Tschapieski. Dobrze, że dzwonisz. Zwięzle i rzeczowo opowiedziałamu, gdzie była i co przed chwilą widziała. Zaraz będę!  odparł krótko.Ledwo przekroczył próg, z miejsca zapytał: Po co ci ten film?  Był blady jak trup. Jak to po co, chcę zobaczyć, czy warto było dla niegoumierać  odparła wzburzona.Tschapieski milczał. Dla kogo umierać?  zapytał w końcu. Dla filmu  krzyknęła niemal.Chciał ją pogładzić po rozpalonych policzkach, ale odwróciłasię od niego.Nie miał wątpliwości, że nie może jej powiedzieć, kto wpadłz tym pieprzonym filmem na granicy.Piotr Boszewski odpewnego czasu nie ufał już marynarzom.Nie ufał nikomu.A było tak: Na krótki wyjazd do Wrocławia namówił go wtedyGerhard.Prosił Waldemara, aby mu pomógł przewiezćpieniądze dla strajkujących.We Wrocławiu Tschapieski poznałojca Dagmary  Boszewskiego.Nie odmówił, kiedy ten zapytałgo, czy nie mógłby czegoś dla niego zrobić.Waldemar widziałPiotra Boszewskiego tylko raz w życiu, ale potem nigdy go niezapomniał.Pieniądze udało się do Polski wwiezć.Ten pierwszyszmugiel był udany, kolejny i ostatni w jego życiu już nie.Wpadł na granicy.Podeszli, jakby już na niego czekali.Przeszukali i znalezli film pod twardą tekturą walizki.Tylkodwa dni siedział na granicy enerdowskiej, tylko dwa, nawet gonie tknęli.Zabrali mu coś o wiele wartościowszego, film, którego Dagmara dziś tak uporczywie szuka.Mając w rękach gliniarza z Berlina Zachodniego, można byłowtedy coś ugrać, uhandlować.O Waldemarze Tschapieskimstraż graniczna NRD wiedziała wszystko, w której dzielnicypracuje, kto jest jego bezpośrednim przełożonym, z kim sięprzyjazni, kto jest jego sąsiadem.Mówili oni.On milczał.Zresztą nikt go o nic nie pytał.Miał wrażenie, że wiedzą więcejniż on, marny pionek w jakiejś ich grze.Wszystko odbyło się nader szybko.Po dwóch dniach był jużw domu.Zapłacił za to wieloletnim zastojem w karierzei mnóstwem nieprzyjemności.Właściwie przez rok niepracował.Tschapieski zacisnął powieki.Po stronie zachodniejwięcej go to wszystko kosztowało niż po wschodniej.Gerhardnie żyje, Boszewski zamordowany, a on, WaldemarTschapieski, nawet pałą nie dostał.Jaką pałą, na granicy pałnie było, nic nie było.Obchodzili się z nim jak z jajkiem.Niemiał pojęcia, za kogo go wymienili, kogo żądali za jegouwolnienie.Nie wiedział nic.Nie powie o tym Dagmarze nigdy.Nikt nigdy o tym się niedowie.Od dawna wiedział, że czasem w życiu na kłamstwielepiej się wychodzi niż na prawdzie, o wiele lepiej.Kłamstwanie zawsze są takie złe.Nigdy nie przyzna się Dagmarze, żefilm, którego nie udało mu się bezpiecznie przewiezć,najprawdopodobniej kosztował życie jej ojca.Im więcej nadtym myślał, tym bardziej wydawało mu się to możliwe.Uśpionedemony  wyrzuty sumienia, że nie sprostał zadaniu  znówpowróciły.Musiał się wziąć w garść.Dagmara i on muszą wziąć sięw garść. Nie ma mowy  powiedziała Dagmara.Chodziła nerwowopo wielkiej bibliotece jak pantera. Nie ma mowy powtórzyła znowu, jakby chciała samą siebie przekonać. Jak uważasz. Waldemar Tschapieski wstał. Jadę doKryschtyny& Pojadę do niej jutro albo pojutrze  przerwała mu, niepatrząc na niego. Nie mogę jechać, mam mnóstwo pracy.  Ona na ciebie czeka& Wiem, wiem, ale teraz nie mogę  powtarzała nerwowo. Przecież masz urlop!Machnęła ręką. Dagmara, nie możesz cały czas tu siedzieć sama.Zwariujesz, wyjdz, przewietrz się, porozmawiaj z kimś.Zaufajmi, komisarz Kowalski& Waldemar, zrozum mnie, nie mogę pracować z kimśobcym.Tu chodzi o mojego ojca i o mojego ojczyma.Jak tysobie to wyobrażasz?Tschapieski wzruszył ramionami. Normalnie.Ktoś pomoże tobie, ty komuś& Ale ja zawsze pracuję sama, inaczej nie mogę! Nikt nigdy nie pracuje sam. Nie, nie mogę& Cholera jasna! To nie telewizja, Dagmara!  Tschapieskijuż miał dość, siedział tu od godziny i nie tak to sobiewyobrażał. Zginęli ludzie, nie rozumiesz? Nie możesz się tymzajmować sama, zrozum! To jest zbyt niebezpieczne!Potrzebujesz kogoś do pomocy  po chwili dodałłagodniejszym tonem:  Martwię się o ciebie, mama sięmartwi.Dagmara podeszła do okna.Stała odwrócona plecami,zapatrzona w małą fontannę, którą Gerhard założył specjalniedla Kryschtyny. Proszę cię, Dagmaro, zrób to dla mnie i dla Gerharda,przecież wiesz, czego on by chciał! Czego?  zapytała głucho.Milczeli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript