[ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] .To juÝ nie kamienica alepi´kny, bia"y, pi´trowy dom na przedmieÊciu Miasta, które tuziemcynazywali D"ugojazdem (Langfuhr).Polacy zaÊ z bliÝej niewiado-mych przyczyn, gdyÝ lesista i "agodna by"a to okolica przeraêliwymmianem Wrzeszcz.Ale nikt podówczas przynajmniej we Wrzesz-czu nie wrzeszcza".DojeÝdÝa"o si´ tam d"ugà drogà drzewami wysa-dzanà i teÝ dziwacznie poczàtkowo Pó"alejà (Halbe Allee) zwanà,1przemienionà póêniej na Hindenburgallee , wreszcie a nieuchronnie na Adolf Hitler.2, zwyczajnie tramwajem albo autobusem, a miesz-kali tam co zamoÝniejsi mieszczanie.ChociaÝ z tà akurat willà sprawa by"a przykra: ostatni jej w"aÊciciel(ponoç zawiadujàcy kilkoma sklepami z obuwiem) wyemigrowa"z poczàtkiem lat trzydziestych, a jego Ýona emigrowaç nie chcàc powiesi"a si´ w tymÝe domu na strychu. Ze stryszka nic dobrego mruczeli nieufnie znajomi.Ale Ojciec przesàdów nie uznawa" i domkupi".Pi´kny dom, zaraz go zobaczycie!Wchodzimy: z boku od JaÊkowej Doliny (Jäschkentaler Weg) na Êle-pà uliczk´ Parkowà3 nr 1.Po trzech schodkach.JuÝ jest d"ugi korytarz-przedpokój, na którego ko’cu oczywiÊcie lustro i wieszaki.Po lewej:wspania"a kuchnia, ca"a w bia"ych kaflach, z lodówkà, prodiÝemi wszelkimi atrakcjami póênych lat trzydziestych.Dalej takÝe po le-wej salon muzyczny.JuÝ nie tylko biedne (acz niez"e) nasze pianino,ale i pó"koncertowy, czarnolÊniàcy bechstein.Dalej: ma"y, przytulnysalonik, z którego drzwi prowadzà bezpoÊrednio do wintergartenu wysokiej, ogromnej, oszklonej werandy, gdzie w pot´Ýnych, zielonychkub"ach Ýywot wiedzie aÝ osiem roz"oÝystych palm, nie mówiàc o zie--------1Obecnie al.Zwyci´stwa.Przed wojnà Grosse Allee, a póêniej Hindenburgallee.NatomiastHalbe Allee to nazwa kawiarni, która znajdowa"a si´ dok"adnie w po"owie tejÝe alei.2Obecnie al.Grunwaldzka przed"uÝenie al.Zwyci´stwa.Przed wojnà Haupt Str., póêniejAdolf Hitler Str.3Obecnie ul.Paw"owskiego.- 184 -Zaraz: opowiedzieç trzeba jeszcze o willi.To juÝ nie kamienica - ale pi´kny, bia"y,pi´trowy dom na przedmieÊciu Miasta,które tuziemcy nazywali D"ugojazdem(Langfuhr).[.] Pi´kny dom, zaraz gozobaczycie! Wchodzimy: z boku od JaÊko-wej Doliny (Jäschkentaler Weg) na Êlepàuliczk´ Parkowà nr 1.- 185 -I oto juÝ jedziemy [.] aÝdo Sopotu, do Êwietnegopodówczas Kasino-HoteltuÝ nad morzem.ÂnieÝnestoliki, znakomita obs"u-ga, jakieÊ jedzenie.- 186 -lonym drobiazgu wokó" (Man wandert nicht ungestraft unter Pal-1men! ostrzeg"a przysadzista pani K.w dniu poÊwi´cania domu, kie-dy mi przynios"a reprodukcj´ Dürera: R´ce w modlitwie).A z prawej? Z prawej ciàgle jeszcze na parterze ogromna jadal-nia z boazeriami do pó" Êciany, okienkiem do szybkiego podawaniaz kuchni potraw i szerokimi, balkonowymi drzwiami na taras, gdziesi´ latem, a teÝ jesienià przy sprzyjajàcej pogodzie jada"o Êniadania.Stàd krok juÝ tylko do gabinetu pana domu, z zamczystym biurkiemi wy"oÝonà najpi´kniejszymi dywanami pod"ogà.Pora teraz wejÊç na pi´tro: po lewej sypialnia pana domu, tuÝ obokwspania"y pokój Nelly (ach, te znakomite koloru koÊci s"oniowej lu-dwiki, ach, te szafy w Êcianach, do przesytu nape"nione dobrem roz-maitym!).PoÊrodku "azienka, kafelkowe, ogromne cudo, oczywiÊciez bidetem, matami na pod"odze i podgrzewanymi rurami (dla wszel-kich kàpielowych przeÊcierade" czy r´czników).Jest jeszcze wàski,ch"odny, acz pi´knie umeblowany pokój goÊcinny.Po prawej: tuÝ ko-"o schodów ziszczone wreszcie marzenie Ojca, pokój bilardowy, dogry bardzo popularnej w MieÊcie; i kilkakrotnie, cierpliwie kredà po-cierajàc d"ugie kije, zdo"a"am zagraç z nim partyjk´, zdobywajàc si´nawet na t´ czy innà nie zawsze przemyÊlanà karambolk´.I oto juÝmoje królestwo: w pierwszym pokoju niestety! znów czarno-bia"yzestaw m"odzieÝowych mebli, w drugim natomiast wspania"a nie-spodzianka: wszystkie, pi´knie odnowione, mahoniowe i ciemnonie-bieskim (to o fotelach i kanapce) pluszem kryte nasze meble ze Zgni-"ej Fosy.Przetrwa"y gdzieÊ na przechowaniu i oto szczerze ciesz´ si´nimi teraz, "àcznie z komódkà o przestronnych szufladach i owalno-ja-jowatym lustrze.Krótko tam jestem: przez lato 1938, zimowe wakacje1938/39 i ledwie par´ tygodni pomaturalnych w 1939 roku ale za-wsze: swoje to wreszcie, domowe.Dokonamy teraz wolty w czasie: najpierw b´dzie czerwiec 1939 ro-ku, a póêniej dopiero cÃ³Ý zobaczymy.Jest wi´c ten czerwiec.I jestem ja, ÊwieÝo upieczona, a juÝ na Uni-wersytecie Warszawskim immatrykulowana maturzystka.(Polonisty-ka taki matrymonialny wydzia".Dlaczego? Po prostu dlatego, Ýechc´ wiedzieç, coraz bardziej wiem, Ýe nic nie wiem, coraz nieufniej-sza staj´ si´ wobec j´zyka, zdajàc sobie aÝ nadto dobrze spraw´, Ýew gruncie rzeczy wcale go nie znam wi´c?!).I jest mnóstwo goÊci,wspania"oÊci, kwiatów w tej naszej nowej jadalni: uroczyste przyj´cie,-------1Man wandert nicht. (niem.) Nie moÝna bezkarnie spacerowaç pod palmami!- 187 -przemówienia, toasty, aÝ do chwili wr´czenia mi przez Ojca (znaczniewi´cej to wówczas znaczy"o niÝ dziÊ) malutkiego, szwajcarskiego ze-garka w platynowej, brylancikami obsadzanej i na platynowym paskuumocowanej oprawie.Jeden jedyny wieczór mia"am go na r´ku, a gdygoÊcie wyszli zaraz zdj´"am i umia"am si´ juÝ obchodziç z tajnymmechanizmem zdeponowa"am go w skrytce Ojcowskiego biurka.Coraz gorzej i bardziej obco czu"am si´ w tym nowym domu.Jedynympocieszeniem by" fakt, Ýe wkrótce wyjedziemy na wakacje, no, a odpaêdziernika zacznie si´ wreszcie doros"e Ýycie na w"asny rachunek:Gaudeamus igitur, iuvenes dum sumus.I znowu szwenk, czyli obrót kamery wstecz.Jest grudzie’ 1938 ro-ku
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|