Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To bardzo ciekawe – zauważył Dunbar.– Przypuszczam, że zegar zaczyna tykać od chwili usunięcia organu z ciała dawcy?– Dokładnie.Bardzo niewiele czasu potrzeba, żeby narząd przestał się nadawać do transplantacji.– Pewnie byłoby idealnie, gdyby dawca mógł być podłączony do aparatury podtrzymującej funkcje życiowe do momentu, aż wszystko zostanie przygotowane?– Rozumując na zimno, w sensie czysto klinicznym, tak byłoby najlepiej – zgodził się Ross.– Ale, rzecz jasna, mając na względzie implikacje natury moralnej, szpitale nie mogą tego robić.No.w każdym razie nie otwarcie.Wywołałoby to głośny sprzeciw społeczny.– Oczywiście.A zatem mimo uciekającego czasu, spóźniających się samolotów i korków na ulicach musi pan wszczepić pacjentowi organ jak najszybciej od momentu pobrania go od dawcy, czy tak?– Mniej więcej – przyznał Ross.– Jak tylko trafi do sali operacyjnej.– Więc nie ma już czasu, żeby w ostatniej chwili sprawdzić go jeszcze raz? – spytał Dunbar, czując się tak, jakby skoczył do wody, nie znając jej głębokości.Ross nie od razu odpowiedział.Chwila ciszy minęła w napięciu.Wreszcie odezwał się.– Chyba nie bardzo rozumiem.Jakie sprawdzenie ma pan na myśli?– Och, sam nie wiem.– Dunbar wykonał nieokreślony gest, starając się zachować obojętnie.– Pomyślałem o zwykłych badaniach grupy krwi, typu tkanki, upewnieniu się, czy dawca nie miał AIDS albo zapalenia wątroby typu B.Takie rzeczy.– Miał nadzieję, że swoim pytaniem nie wzbudził podejrzeń.Ale kiedy zerknął na idącego obok niego Rossa, zaczął się obawiać, że stało się inaczej.Uśmiech zniknął z twarzy chirurga.– Zazwyczaj to wszystko robi szpital dawcy – wyjaśnił Ross.– Naturalnie.Jest w tym sens – zgodził się Dunbar.– Zastanawiałem się tylko, czy normy obowiązujące w różnych krajach są wszędzie takie same.Skoro istnieje międzynarodowa sieć dawców organów, może występują jakieś różnice?– We wszystkich szpitalach należących do sieci obowiązują najwyższe normy – odrzekł chirurg.– Rozumiem.– Ale jeśli starcza nam czasu, wykonujemy dodatkowo własne badania – dodał Ross.– Byłem tego pewien – powiedział Dunbar.– Wróciliśmy do miejsca, z którego wyruszyliśmy – oznajmił chirurg, gdy znaleźli się z powrotem w holu recepcyjnym.– Może jeszcze w czymś pomóc? Chce pan zobaczyć coś więcej?– Pańskie laboratorium badawcze – odparł Dunbar.– Nie widziałem go.– Istotnie, nie mógł go pan widzieć, bo nie znajduje się na terenie szpitala.Skoro przestaliście finansować moje badania, nie sądziłem, że macie prawo nadal się nimi interesować.Dunbar wyczuł urazę w głosie Rossa.Postanowił powiedzieć coś pojednawczego.– Ma pan całkowitą rację.To czysto prywatne zainteresowanie.Czy udało się panu znaleźć inne źródło finansowania, doktorze?– Na razie mam wystarczające środki na kontynuowanie mojej pracy naukowej.Médic International okazało się dość hojne.– Miło mi to słyszeć.Cała ta historia wypadła dość niefortunnie.– Nie da się zaprzeczyć – przyznał Ross, uśmiechając się ironicznie.Sformułowanie użyte przez Dunbara wydawało się go bawić.– Powiedziałbym nawet, że bardzo niefortunnie.– A jak przebiegają badania?– Dziękuję, całkiem dobrze, choć nigdy nie robi się tak szybkich postępów, jakby się chciało.– Ma pan rację.Dunbar uścisnął dłonie Rossa i Hatfulla i poszedł za Ingrid do windy.– Nie powinienem wiedzieć o pacjentach „Omega”, prawda? – zapytał, gdy jechali na dół.Ingrid uśmiechnęła się.– Niech pan się tym nie przejmuje.Doktor Ross był po prostu trochę zaskoczony, że pan już wie.Nie ma ich zbyt wielu, a pan jest tu zaledwie od pięciu minut.– Skąd ta nazwa, „Omega”?– To ostatnia litera greckiego alfabetu, a my zapewniamy tym pacjentom wszystko, co ostatnio wymyślono w dziedzinie opieki medycznej – wyjaśniła Ingrid.– Stąd to skojarzenie.Można powiedzieć, że służymy im do ostatniego tchu, wyciskamy z siebie ostatnie poty, żeby mieli to, co najnowsze i najlepsze.– Za odpowiednią cenę – dodał Dunbar.– Oczywiście.Są przyzwyczajeni, że się ich rozpieszcza, przynajmniej zdecydowana większość z nich.Wie pan, za co tak naprawdę nam płacą?– Nie mam pojęcia.– Za dyskrecję.Absolutną dyskrecję.Ludzie, którzy zamierzają przejść u nas operację plastyczną nie życzą sobie, żeby ktokolwiek z ich znajomych dowiedział się o tym.Ci, którzy się tutaj leczą, nie chcą, aby wiadomość o tym dotarła do ich wrogów.Kiedy ktoś jest na szczycie, każda wzmianka o jego złym stanie zdrowia może go narazić na utratę wysokiego stanowiska lub pozbawić udziału w milionowych zyskach.Gwarancja zachowania całkowitej dyskrecji to być może najcenniejsza rzecz, jaką mamy do zaoferowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript