[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nogą pchnął zdobytą broń ku Erekose.Czarne pióra latały w cuchnącym powietrzu.Podłoga była śliska od krwi.Trzej herosi zdołali utorować sobie drogę aż do przedpokoju, którym weszli do Wieży.Ludzie-tygrysy ruszyli za nimi, ale teraz musieli przedostać się przez wąskie drzwi.Elryk spojrzał w okno.Obrazy za nim ciągle się zmieniały.Tymczasem trzej towarzysze tracili siły.Krew ciekła im z licznych ran.Walka trwała nadal, a albinos kontynuował ją tylko dzięki resztkom energii, które przekazał mu wykuty w piekle miecz.Dwa razy o mało co nie upadł, pozostali w porę podtrzymali go.Czy miał zginąć tutaj, a przyjaciele nie mieli się nigdy o tym dowiedzieć? Przypomniał sobie wtedy Theleb K’aarna i jego gady.Ta myśl dodała mu trochę sił.Ciosem w brzuch zabił kolejnego potwora.Przez utworzoną w ten sposób wyrwę w szeregach przeciwników dojrzał stojącego w sali obok Voilodiona.Karzeł zajęty był rzucaniem kolejnych kulek.Nagle krzyknął przeraźliwie i Elryk zobaczył, iż jakieś białe zwierzę z czarnymi skrzydełkami skoczyło mu na głowę.Czy było to drapieżne potomstwo bestii, które ich zaatakowały? Nie umiał sobie na to pytanie odpowiedzieć.W każdym bądź razie Voilodion był przerażony i starał się oderwać zwierzę od swej twarzy.Wtedy nowo przybyła osoba pojawiła się tuż za karłem.Była tak samo ubrana, ale nie miała broni.Jej inteligentne oczy błyszczały w twarzy otoczonej długimi, czarnymi włosami.Wydawało się, iż coś mówi do albinosa, ale ten zajęty walką nie dosłyszał jej słów.- Jhary! - krzyknął Corum.- Czy to jego przyszliśmy uratować? - zapytał Elryk.- Tak.Melnibonéanin chciał podejść do przodu, ale Jhary-a-Conel dał mu ręką znak, by się nie ruszał.Albinos zmarszczył brwi starając się zrozumieć sens rozkazu, gdy zaatakowały go dwa potwory i musiał szybko się wycofać.- Weźcie się pod ręce! - rozkazywał Jhary-a-Conel.- Corum w środku! A wy dwaj wyjmijcie swoje miecze!Elryk ostatkiem sił zabił kolejnego przeciwnika, poczuł wtedy nowy ból w nodze.Z jego łydki tryskała krew.Voilodion ciągle nie mógł poradzić sobie ze swym przeciwnikiem.- Szybko! - krzyczał Jhary.- To wasza jedyna szansa! I moja też!- On ma rację, przyjaciele - stwierdził Corum.- Zna się na wielu rzeczach, o których my nie mamy zielonego pojęcia.Postąpili więc zgodnie z radą przewodnika.Erekose chwycił w lewą rękę swój miecz, Elryk ujął prawą Zwiastuna Burzy, a Corum, stając w środku oplótł ramiona wokół nich.Coś dziwnego zaczęło się dziać z nimi.Do towarzyszy dotarł wielki strumień energii, potem zaś uczucie błogości.Stali się cztery razy silniejsi, jakby połączywszy teraz swe siły stanowili jedną istotę.Elryk zaczął się śmiać.Erekose miał rację twierdząc, że wszyscy są jednym człowiekiem.- Zniszczymy ich! - krzyknął i zrozumiał, że pozostali uczynili w tej samej chwili to samo.Ze śmiechem na ustach ruszyli do ataku.Miecze cięły wszystko co napotkały, a nowe siły wciąż napływały do ich żył.Ludzie-tygrysy zaczęli cofać się w popłochu, Trzej Którzy Są Jednym dalej siali spustoszenie.Byli pokryci krwią wrogów.Niezwyciężeni, zjednoczeni w masakrze.Nagle podłoga zaczęła trząść się pod ich krokami i usłyszeli, jak Voilodion krzyczy.- Wieża! Wieża zostanie zniszczona!Po zabiciu ostatniego potwora Elryk poczuł, że Wieża kołysze się jak statek podczas burzy.Jhary wszedł do pomieszczenia, gdzie toczyła się walka.Widok wydał mu się nie do zniesienia, ale opanował swoje emocje.- To prawda.Magia, której użyliśmy, musiała dać takie wyniki.Do mnie, Wąsik!Coś, co przykrywało twarz Voilodiona, wzbiło się w powietrze, aby wylądować na ramieniu swego pana.Teraz wyglądało jak zwykły, mały biały kot, tyle że z czarnymi skrzydełkami.Voilodion upadł na ziemię i łzy popłynęły z pustych oczodołów.Krwawe łzy spływały po jego policzkach.Elryk skoczył w przeciwległy kąt sali zrywając więź z Co rumem.Wyjrzał przez okno i zobaczył płynące po niebie niebieskie i fioletowe chmury.- Jesteśmy na Krańcu! - krzyknął.Odpowiedziała mu cisza.Wieża dalej trzęsła się, a obcy wiatr zgasił światła.Jedyna jasność dobiegała z kłębiącej się wewnątrz mgły.Jhary podszedł do albinosa.- Skąd wiedziałeś, co trzeba zrobić? - spytał go wojownik.- Bo cię znam, Elryku z Melniboné.Tak samo jak znam Erekose.Podróżowałem po wielu odległych poziomach.Dlatego nazywają mnie czasami Towarzyszem Wojowników.Muszę teraz odnaleźć swój miecz, worek i kapelusz.Na pewno są one w piwniczce Voilodiona razem z resztą jego łupów.- Ale Wieża? Czy jeśli się rozpadnie.to zginiemy?- Może.Chodź, Elryku.Pomożesz mi poszukać kapelusza.- W takiej chwili chcesz szukać.kapelusza?- Tak.Jhary powrócił do komnaty, gdzie Voilodion nadal płakał.- Książę Corumie, Panie Erekose.Chodźcie za mną.Corum i czarny olbrzym dołączyli do Elryka i weszli do wąskiego korytarzyka, którym ostrożnie dotarli do schodów prowadzących na dół.Jhary zapalił pochodnię i zdjął ją ze ściany.Ruszył dalej, a pozostali poszli za nim.Kawał tynku odpadł od sufitu i rozbił się tuż przed albinosem.- Wolałbym czym prędzej opuścić tę Wieżę - powiedział do przewodnika.- Jeśli się teraz zawali, to po nas.- Zaufaj mi - krótko odparł Jhary.Jako że Jhary zademonstrował już swoją wiedzę, Elryk spokojnie ruszył za nim.W końcu dotarli do masywnych, metalowych drzwi.- To piwnica Voilodiona, tu znajdziecie wszystko, czego potrzebujecie.A ja odzyskam swój kapelusz.Tylko on pasuje do mojego stroju.- Jak otworzyć takie drzwi? - spytał Erekose.- Całe są ze stali.- Jeśli jeszcze raz się połączycie, to pokażę wam, jak się je otwiera.Gdy to zrobili, usłyszeli głos Towarzysza Wojowników.- Teraz, Corumie, uderz w nie jeden raz, nogą.Pod lekkim pchnięciem nogi stalowe drzwi upadły, jakby były z pergaminu.Tym razem rozłączyli się z większym trudem.Wieża zachwiała się i trzej bohaterowie wpadli za przewodnikiem do piwniczki.Elryk runął na olbrzymie złote siedzenie używane zapewne jako siodło na słonie.Piwniczka była wypełniona wartościowymi przedmiotami, ubraniami, bronią, butami.Elryk poczuł mdłości myśląc o tych wszystkich, których Voilodion nazwał gośćmi i zamordował.Jhary poszukiwał zawzięcie czegoś pod stosem futer.- Trzymaj, Elryku.To ci będzie potrzebne w Tanelorn.Podał mu wiązkę długich kijków owiniętych cienkim jak liście metalem.- Co to?- Chorągwie z brązu i strzały z kwarcu.Skuteczna broń na gady z Pio.- Znasz je? Więc musisz też znać Theleb K’aarna?- Czarownika z Pan Tang? Znam.Wzrok Elryka stał się prawie podejrzliwy.- Skąd to wszystko wiesz?- Już mówiłem.Wiele przeżyłem jako Towarzysz Wojowników.Chorągwie rozstaw na murach, a strzał używaj jak lanc
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|