Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co ma piernik do wiatraka? Taki %7łyd jakKompaniewicz może robić to wszystko, coście wyliczyli, a jednak jestem pewny, że nosi podkoszulą cyces. Kto? Ten bezbożnik?  zawołał Taszkier. Ten hultaj, ten wyrzutek Izraela?!%7łydzi w wagonie umilkli, patrzą na Kompaniewicza, a Kompaniewicz nie puszcza pary zust.Milczał też Frojka.Lecz nagle zerwał się z miejsca jak człowiek, który postanowił zary-zykować: Wiecie co, reb Joel? Jestem zdania, że duszy żydowskiej nie można ocenić.Jeśli %7łyd mó-wi o cyces, to z pewnością sam je nosi.Stawiam sto rubli na pogorzelców i wy też postawcietyle  i poprośmy tego pana, aby zechciał rozpiąć marynarkę i pokazać, czy nosi cyces. Słusznie, słusznie!  wołają pasażerowie, a w wagonie zaczyna być gwarno i wesoło.%7łydzi rozmawiają i gorączkują się.Tylko Kompaniewicz milczy, obojętny na wszystko, jakgdyby nie o niego tu chodziło.A nasz Joel Taszkier? Zimny pot oblał biedaka.W życiu swym ani razu nie założył sięnawet o dwie kopiejki.I nagle ma się założyć o całe sto rubli? A co będzie, jeśli okaże się, żeten nicpoń nosi istotnie cyces? Zawahał się, lecz pomyślał po chwili:  Co tam! Kompanie-wicz? Ten heretyk? Głowę swoją daję, że nie nosi. Szybko rozpina kapotę, wyjmuje sturu-blówkę.Wybrali spośród pasażerów dwóch statecznych %7łydów i złożyli na ich ręce pieniądze.Zwracają się teraz do Kompaniewicza, aby się rozebrał.Ani mu się śni!Kompaniewicz jął się oburzać: Cóż to, uważacie mnie za smarkacza czy za komedianta? %7łądacie, abym się rozebrałwśród białego dnia  tu, w wagonie, wobec tylu %7łydów?!.Usłyszawszy to Taszkier aż podskoczył z radości. Aha!  rzekł rozpromieniony do Frojki. Kto miał rację? Ja czy ty? O, znam moich są-siadów! I taki %7łyd będzie mi tu gadał o cyces! Cha, cha, cha.Niedobrze.Co począć? Wszyscy %7łydzi w wagonie zwracają się do Kompaniewicza: To przecież ważna rzecz! Niech pan pomyśli: jakkolwiek będzie, sto rubli wpłynie narzecz głodnych, nieszczęśliwych pogorzelców! Dla nieszczęśliwych pogorzelców. pomaga im Joel Taszkier unikając wzroku Kom-paniewicza. %7łydzi leżą tam pod gołym niebem  tłumaczą Kompaniewiczowi. Tak  dopomaga Taszkier. Leżą pod gołym niebem.Czy to możliwe, aby %7łyd niemiał Boga w sercu?Tędy  owędy, z trudem zdołano namówić Kompaniewicza do rozpięcia marynarki, kami-zelki i koszuli.I proszę sobie wyobrazić, co to za typ! Okazało się, że Kompaniewicz nosipod koszulą cyces.I to nie byle jakie! Duże, jak się patrzy, w niebieskie pasy, z podwójnieplecionymi rabinicznymi frędzlami.Cyces nad cycesami!.To tylko potrafi taki kpiarz jak Frojka Szajgec.Zresztą po pewnym czasie wyznał boga-czowi, jakiego mu spłatał figla.Odtąd nie wolno mu się Joelowi pokazywać na oczy.A jednak udało mu się wyciągnąć dla pogorzelców całe sto rubli  i od kogo? Od skąpca,liczykrupy, który nigdy jeszcze nie dał jałmużny ani kawałka chleba żebrakowi.Niechże Pan Bóg da zdrowie temu Frojce!46 SZEZDZIESIT SZEZOpowiadał mi to w wagonie stary %7łyd o wcale przyzwoitym wyglądzie  komiwojażer jakja, a może nawet kupiec.Powtarzam tę historię tak, jak mi opowiedział, słowo w słowo.W podróży, jak wiadomo, trudno się zorientować, z kim można porozmawiać i zawrzećznajomość.Po pierwsze, nie wszyscy pasażerowie są jednakowi.Bywają tacy, co lubią mówić dużo,niekiedy za wiele.Mielą ozorem, aż uszy puchną.I bywają tacy, którzy nie odezwą się anisłowem.Milczą jak zaklęci.Dlaczego milczą  nie wiadomo.Może ciąży im coś na sercu?Może cierpią na katar żołądka, melancholię lub ból zębów? A może uciekli z piekła domowe-go, od swarliwej żony, złych dzieci, podłych sąsiadów, marnych interesów? Któż może wie-dzieć, co komu dolega? Wiem, odpowiecie mi: na wszystko znajdzie się rada.Gdy nie ma zkim rozmawiać, któż nam broni czytać gazetę lub przeglądać książkę? Ale co dobre w domu,to nie w podróży.W domu mam swoją gazetę.Tak się do niej przyzwyczaiłem jak na przy-kład do moich pantofli.Pańskie pantofle są może nowe, a moje stare, wydeptane i wyglądają z przeproszeniem  jak rozgotowane pierogi, mają jednak zaletę, której pańskie nie posia-dają: one są m o j e.Z gazetą jest tak samo jak, nie przymierzając, z pantoflami.Mam sąsiada, który mieszka wtej samej oficynie, na tym samym piętrze co ja, drzwi obok drzwi.On abonuje gazetę i jaabonuję gazetę.On swoją, a ja moją.Powiadam więc pewnego razu: Po co pan ma osobno abonować gazetę i ja osobno? Zaabonuj pan ze mną do spółki mojągazetę  i będziemy obydwaj abonowali jedną.A on na to: Owszem.Zgoda.Zaabonuj pan moją gazetę.A ja do niego: Pańska gazeta to świstek papieru.A moja gazeta to prawdziwa gazeta.Wtedy on wsiadł na mnie: Kto panu powiedział, że moja gazeta to świstek papieru? A może jest wręcz odwrotnie?Spytałem: Odkąd jesteś pan takim znawcą gazet? Na to mój sąsiad: A może pan jesteś znawcą? Ech  powiadam  co tam będę z panem gadał.Jesteś pan prostak i pyskacz, ot co!Krótko mówiąc, on został przy swojej gazecie, a ja przy mojej.Po pewnym czasie doszło znów między nami do sprzeczki.Właśnie wtedy, gdy w Odessieszerzyła się cholera.My obaj  to znaczy ja i mój sąsiad  prowadzimy interesy z Odessą.Onma swoje interesy, a ja moje.Schodzimy równocześnie ze schodów i spotykamy sprzedawcęgazet.Wzięliśmy od niego gazety: ja moją, on swoją; idziemy dalej i zaczynamy czytać.Coprzede wszystkim czyta się w gazecie? Oczywiście telegramy.Przeglądam pierwszy telegramz Odessy: ,,Wczoraj zanotowano 230 wypadków cholery, w tym 160 śmiertelnych, Tołma-czow wezwał do siebie wszystkich kierowników szkół żydowskich.I tak dalej.Możemy sobie podarować Tołmaczowa i szkoły.To nic nowego.Od tego jestTołmaczowem, żeby się interesował szkołami żydowskimi.W tej chwili interesuje mnie tylkocholera w Odessie.Odezwałem się do sąsiada, który szedł nie opodal, po tej samej stroniechodnika: Jak się panu podoba Odessa? Znów cholera.A na to mój sąsiad: To niemożliwe.Rozgniewał mnie nie na żarty.Co to za gadanie:  niemożliwe ? Przeczytałem mu więctelegram:  W Odessie zanotowano wczoraj 230 wypadków cholery, w tym 160 śmiertelnych.47 Tołmaczow wezwał do siebie wszystkich kierowników szkół żydowskich. I tak dalej.Mójsąsiad wysłuchał, a potem powiedział: Zaraz zobaczymy.I zanurzył nos w swojej gazecie.Dotknął mnie tym do żywego, więc powiadam: Myślicie zapewne, że w swojej gazecie znajdziecie inne telegramy? Kto wie  odparł półgębkiem.Złość mnie porwała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript