[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Chwycili za broń. Malec, żywo po Rogwolda! Chociaż nie, poczekaj, zanim mu wyjaśnisz coi jak, siedem sztolni bym wykopał.Dobra, spróbujemy sami!Z tymi słowami Torin wyskoczył na ulicę; za nim, w biegu przypinając dagę,sztylet o trójkątnym ostrzu, biegł Malec.Folko westchnął i podążył za nimi.Podrodze zabrali Dorina i Brana, którzy mieszkali nieopodal, po czym już w piątkępognali na Północną Stronę.Folko bez trudu odnalazł podejrzany dom. Jesteś pewien? zwątpił Torin. Cicho dokoła.I nie różni się odinnych.Zamiast odpowiedzi hobbit dał nura w krzaki obok płotu i bez trudu odnalazłznaki, które powycinał nożem.Torin skinął głową z zadowoleniem. Kto tu mieszka? zapytał Bran, chwytając oddech, i poprawił siekieręprzy pasie. Wilkołaki? Nie odpowiedział Torin szeptem. Ci, których widzieliśmy w Mogil-nikach. No to zabawimy się! syknął Dorin, nieuchwytnym dla wzroku ruchemwyszarpując zza pasa topór, który wziął ze sobą mimo zakazu. Stęskniłem sięza robotą, niemal całe życie na to czekałem. Poczekaj, zrobimy tak przerwał mu Torin. Ja, Folko i Malec włazimyprzez płot, zobaczymy, co tam jest na ziemi.A ty i Bran w razie czego będziecienas osłaniali.Zręczne ręce Malca w jednej chwili oderwały kilka desek i Torin pierwszyprzedostał się na podwórko.Folko, drżąc z ogarniającej go gorączki bitewnej nie bał się niczego, wszak przyjaciele byli obok! ruszył za nim.Wszystkoodbyło się cicho, nikt ich nie zauważył. Gdzie ta rzecz? zapytał szeptem Torin czołgającego się za nim hobbita. Tu rzeczywiście jest jakieś popielisko.Pełzli wolniej, starając się nie hałasować, i dokładnie obmacywali rękami zie-mię.Pierwszy znalazł coś Malec nagle jęknął cicho i przywołał pozostałych. Ciszej bądz! syknął na niego Torin. Znalazłeś coś zuch; potemzobaczymy.To twoje syczenie obudzi pół miasta!144Czułe palce hobbita wymacały na kępce niewielkie, ledwo wyczuwalne trój-kątne zagłębienie.Torin przejechał po nim dłonią i westchnął. Tak, coś tu jest.Teraz poszukajmy dokoła.Aha, gdzie oni znikli? W tychdrugich od prawej drzwiach? Zaraz zobaczymy.Hej, Mały, pełznij za mną, a ty,Folko, zostań tutaj.My za chwilę.Folko zamarł, rozpaczliwie wpijając się szeroko otwartymi oczami w mrok.Nie ośmielił się złamać polecenia, aż do bólu ściskał w garści łuk i już szaco-wał, jak pośle strzałę w głowę pierwszego wroga, który stanie w drzwiach, gdynieopodal rozległ się szelest i pojawili się Malec oraz Torin. Ciekawa sprawa oświadczył Torin. To dość duża szopa, stoi na ubo-czu.Obeszliśmy całą dokoła, ale wszystkie drzwi są zamknięte od zewnątrz! Ma-lec zerknął do środka, tam jest pusto! Nie ma nikogo! Może przeszli do domu? zastanawiał się hobbit. Nie sądzę odpowiedział Torin. Doczołgaliśmy się do ścieżki.Jeststratowana ciężkimi buciorami, ale jasne, że goście szli nie do domu, lecz w kie-runku furtki na zewnątrz! Wygląda, że goście fru! Poszukajmy więc jeszcze,a potem.Potem wpadniemy na chwilkę do tutejszych gospodarzy!Zaczęli znowu przeszukiwać mokrą ziemię dokoła przygniecionego kopczyka.Niespodziewanie palce hobbita, przyzwyczajone już do zimna i wilgoci, natrafiłyna coś miękkiego, suchego i jeszcze ciepłego.A więc natknął się na popielisko.Już chciał skręcić w bok, gdy wymacał coś twardego i płaskiego.Szeptem zawołałkrasnoluda: Torinie! Coś tu jest w popiele!To był mały nożyk, długi mniej więcej jak jego dłoń, z prostą rękojeścią nadotyk wydawała się zupełnie gładka i bardzo ostry; pózniej znalazł w popielejeszcze dwa takie same nożyki.Po kilku bezowocnych próbach dojrzenia czegoś w otaczającym mroku, Torincicho zaklął, a w końcu polecił hobbitowi i Malcowi, żeby osłonili go połamipłaszczy; szybko skrzesał iskrę i zapalił jedno z zawsze noszonych w kieszenismołowanych powróseł.W migoczącym świetle małej pochodni mogli dokładnieprzypatrzyć się znalezisku
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|