[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Teraz mamy okazję go załatwić.- Ale powinienem zniszczyć jeszcze posąg.- Zdążymy.Wepchnął pepeszę do przyczepki.Wyjechali na szosę do Woj sławie.- Gonią nas - zauważył Herberto.Faktycznie, narastający ryk i odległe jeszcze rozbłyski niebieskiego światła wskazywały na zbliżający się pościg.Skoncentrowanie się podczas jazdy było bardzo trudne, ale Jakub ciągle jeszcze był w stanie totalnej euforii i dlatego udało mu się to.Milicjanci z nadjeżdżającego radiowozu zobaczyli jak z uciekającego przed nimi motocykla najpierw zniknął kierujący, potem rozwiał się w powietrzu pasażer razem z przyczepką.Sam motocykl jechał jeszcze kawałek, po czym przyśpieszył i także zniknął.Obaj funkcjonariusze wyskoczyli z radiowozu i wgapiali się w zdumieniu w pustą drogę.- Co to było? - Zdziwił się jeden z nich.- Bo ja wiem? Słyszałeś, co powiedzieli przez radio? Że ścigamy człowieka podającego się za legendarnego Wypruwacza.Ponoć wdarł się do UB.- Cholera, wszyscy kombinują jak stamtąd nawiać, a on chciał do środka?- A może to był duch? Nie podoba mi się to, jak zniknął.- Jest tam!Motor właśnie znikał za kolejnym wzgórzem.Wskoczyli do glinowozu i wcisnęli gaz do dechy.Motor stał tuż za szczytem pagórka na szosie.Zatrzymali się obok.Na motorze siedzieli Herberto i Jakub.- Dokumenty, rzućcie broń - zakomenderował starszy glina.Obie postaci posłusznie podniosły ręce do góry, po czym motor zniknął.Odwrócili się zdezorientowani.Ich radiowóz właśnie rozpływał się w nicość.Jakubowi nie udało się to do końca.Pojazd pozostał półprzejrzysty.- Kurwa! - zdenerwował się jeden z funkcjonariuszy.Kawałek dalej na drodze zmaterializował się na chwilę motor.Był w nim jedynie pasażer.Obaj dzielni obrońcy prawa złapali broń i ruszyli za nim.Powstrzymał ich silny wybuch.Odwrócili się i zobaczyli jak ich pojazd zamienia się w wypalony wrak.To Jakub wtoczył pod podwozie granat.Odwrócili się, aby przynajmniej złapać pasażera, ale motoru już nie było.Pojawił się dopiero na następnym wzgórzu, ale oni nie mieli już sił, aby go gonić.Zresztą, na piechotę nie mieli specjalnych szans.Za to jeden miał krótkofalówkę.Wywołał posterunek w Chełmie i zaczął nadawać.- Do wszystkich patroli.Sprawca napadu na siedzibę Urzędu Bezpieczeństwa ucieka czarnym motocyklem marki Zundapp szosą w kierunku Woj sławie.* * *Birski i Semen Korczaszko weszli na podwórko niewielkiego zadbanego gospodarstwa w pobliżu Lublina.Świeciło słońce.Dwójka małych dzieci bawiła się w oswajanie konia.Dawały mu kłaczki siana i usiłowały po przystawionym stołku wdrapywać się mu na grzbiet.Koń pozwalał ze sobą robić wszystko.W pewnej chwili podniósł głowę i spostrzegł Semena.Parzyli sobie przez chwilę w oczy.Zza szopy wyszedł gospodarz.- Dzień dobry, moje nazwisko Birski - przedstawił się posterunkowy.Dzwoniłem do pana.- Aha, tak.Pamiętam.- To pan zgłaszał konia, który się przybłąkał?- Tak, ja.To ten.Ogier, ale tak spokojna bestia, że w życiu takiego nie widziałem.- Panie Korczaszko?Semen podszedł do konia i przyjrzał mu się uważnie.Koń był niewątpliwie ten sam.Mrugnął do niego.- To nie ten - powiedział.- Jest pan pewien?- Jasne.Po pierwsze jest mniejszy, po drugie miał gwiazdkę na czole innego kształtu, po trzecie zaś to jest ogier, a tamto to był koń.- Jest pan pewien?- Z pańskim prapradziadkiem pasałem konie dla hrabiego Alojzego.Pasaliśmy ich dużo.Cały tabun, w tym kilka było jego gości.Tylko raz się pomyliłem.Hrabia natarł mi wtedy uszy.To było dziewięćdziesiąt osiem lat temu.Od tamtej pory nie popełniłem ani jednego błędu.I znałem wszystkie konie w okolicy.Mogę po kolei mówić, kto miał jakie konie i jak się nazywały, kiedy je kupił i kiedy poszły na kiełbasę.- No cóż.Skoro pan tak twierdzi.- To co ja mam z nim zrobić? - Zaciekawił się gospodarz.- Na razie proszę przechowywać u siebie.Jeśli przez pół roku nie zjawi się właściciel, nabywa pan prawa do własności.Poszli spisać protokół z oględzin konia.Semen podszedł do szkapy.- Biorąc pod uwagę, co chciał ci zrobić, jesteś w moich oczach usprawiedliwiony - powiedział.Ale na przyszłość postaraj się nie zabijać ludzi.Koń pochylił łeb w czymś w rodzaju pokłonu.- No już dobrze - powiedział starzec i poklepał go po szyi, a potem dołączył i podpisał protokół.Wykaligrafował swoje nazwisko staranną, przedrewolucyjną cyrylicą
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|