[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wokulski wstał.- Dziękuję panu - rzekł - za parę słów szczerszych.Ma pan rację, ale i ja mam moje racje.Pieniądzeprzyniosę panu jutro; teraz do widzenia.- %7łal mi pana - odpowiedział adwokat ściskając go za rękę.- Dlaczegóż to?- Dlatego, panie, że kto chce zdobyć, musi zwyciężyć, zdusić przeciwnika, nie zaś karmić go z własnejspiżarni.Popełniasz pan błąd, który cię raczej odsunie, aniżeli zbliży do celu.- Myli się pan.- Romantyk!.romantyk!.- powtarzał adwokat z uśmiechem.Wokulski wybiegł z domu adwokata i wsiadłszy w dorożkę kazał się wiezć w stronę ulicy Elektoralnej.Był zirytowany tym, że adwokat odkrył jego tajemnicę, i tym, że krytykował jego metodępostępowania.Naturalnie, że kto chce zdobyć, musi zdusić przeciwnika; ależ tu zdobyczą miała byćpanna Izabela!.Wysiadł przed niepozornym sklepikiem, nad którym wisiał czarny szyld z żółtawym napisem: "Kantorwekslu i loterii S.Szlangbauma."Sklep był otwarty; za kontuarem, obitym blachą i od publiczności oddzielonym drucianą siatką, siedziałstary %7łyd z łysą głową i siwą brodą, jakby przylepioną do "Kuriera".- Dzień dobry, panie Szlangbaum! - zawołał Wokulski.%7łyd podniósł głowę i z czoła zsunął okulary na oczy.- Ach, to pan dobrodziej?.- odparł ściskając go za rękę.- Co to, czy już i pan potrzebuje pieniędzy?.- Nie - odpowiedział Wokulski rzucając się na wyplatane krzesło przed kontuarem.A ponieważ wstydmu było od razu objaśnić, po co przyszedł, więc spytał:- Cóż słychać, panie Szlangbaum?- %7łle! - odpowiedział starzec.- Na %7łydów zaczyna się prześladowanie.Może to i dobrze.Jak nas będąkopać i pluć, i dręczyć, wtedy może upamiętają się i te młode %7łydki, co jak mój Henryk poubierali się wsurduty i nie zachowują swoje religie.- Kto was prześladuje! - odparł Wokulski.- Pan chce dowody?.- spytał %7łyd.- Ma pan dowód w ten "Kurieru".Ja onegdaj posłałem do nichszaradę.Pan zgaduje szarady?.Posłałem taką:Pierwsze i drugie - to zwierz kopytkowy,Pierwsze i trzecie - ozdabia damskie głowy ;Wszystkie razem na wojnie strasznie goni,Niech nas Pan Bóg od tego zabroni.Pan wie, co to?.Pierwsze i drugie - to jest: koza; pierwsze i trzecie - to jest koki, a wszystkie - to są:Kozaki.A pan wie, co oni mi odpisali?.Zaraz.Podniósł "Kurier" i czytał:- "Odpowiedzie od redakcje.Panu W.W.Encyklopedie większe Orgelbranda." Nie to."PanuMotylkowi.Frak kładzie się Nie to.A, jest!."Panu S.Szlangbaumowi: Pańska szarada polityczna niejest gramatyczna." - Proszę pana: co tu jest z polityki? %7łebym ja napisał szarade o Dizraeli albo oBismarck, to byłaby polityka, ale o Kozaki to przecie nie jest polityka, tylko wojskowość.- Ale gdzież w tym prześladowanie %7łydów,? - spytał Wokulski.- Zaraz powiem.Pan sam musiał bronić od prześladowcy mego Henryka; ja to wszystko wiem, choć nieon mi mówił.A teraz o szaradę.Jak ja pół roku temu odniosłem moją szaradę do panaSzymanowskiego, to on mnie powiedział: "Panie Szlangbaum, my te szarade drukować nie będziemy,ale ja panu radzę, co lepiej byś pan pisał szarade, aniżeli brał procentów." A ja mówię: "Panieredaktorze, jak mnie pan da tyle za szarady, co ja mam z procenty, to ja będę pisał." A panSzymanowski na to: "My, panie Szlangbaum, nie mamy takie pieniądze, żeby za pańskie szaradypłacić." To powiedział sam pan Szymanowski, słyszy pan? Nu, a oni mnie dzisiaj piszą w "Kurierku", żeto niepolitycznie i niegramatycznie!.Jeszcze pół roku temu gadali inaczej.A co teraz drukują wgazety na %7łydków!.Wokulski słuchał historii o prześladowaniu %7łydów patrząc na ścianę, gdzie wisiała tabelka loteryjna, ibębniąc palcami w kontuar.Ale myślał o czym innym i wahał się.- Więc ciągle zajmujesz się szaradami, panie Szlangbaum?- spytał.Co to ja!.- odparł stary %7łyd.- Ale ja, panie, mam po Henryku wnuczka, co mu dopiero dziewięć lat, iniech no pan słucha, jaki on do mnie w tamten tydzień list napisał."Mój dziadku - on pisał, ten małyMichaś - ja potrzebuje takie szarade:Pierwsze znaczy dół, drugie - przeczenie.Wszystko razem kortowe odzienie.A jak dziadzio - on pisał, Michaś - zgadnie, to niech mi dziadzio przyszłe sześć rubli na ten kortowyinteres." Ja się rozpłakałem, panie Wokulski, jakiem przeczytał.Bo ten pierwszy, dół, to znaczy: spód,a przeczenie to jest nie - a wszystkie razem to są spodnie.Ja się spłakałem, panie Wokulski, co takiemądre dziecko przez upartość Henryka chodzi bez spodnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|