Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zawsze - odpowiedział wampir.-Jeśli w ogóle jakiegoś napotykaliśmy na swojej drodze.Pamiętam ich zaledwie garstkę.Czasami obserwowaliśmy je tylko z odległości, aż nazbyt dobrze rozpoznając ich kaczy chód, krowie łby, ich wynędzniałe ramiona, zgniłe, obszarpane ubrania.W którejś wioseczce to była kobieta, nie żyła chyba zaledwie od paru miesięcy.Wieśniacy znali ją z imienia i kilkakrotnie widzieli w okolicy.To ona właśnie dała nam jedyną nadzieję po przeżyciach z Transylwanii, ale i tak nic z tego nie wyszło.Uciekła na nasz widok do lasu.Goniliśmy ją, próbując uchwycić jej długie czarne włosy.Jej biała trumienna tunika nasiąknięta była wysuszoną ludzką krwią, palce polepione gliną grobu, z którego się wydostawała.Jej oczy.były bezmyślne, puste, dwie kałuże, w których odbijał się księżyc.Żadnych tajemnic, żadnej prawdy, tylko rozpacz.- Ale kim były te stworzenia? Dlaczego właśnie takie? - zapytał chłopak, wydymając usta z obrzydzeniem.-Nie rozumiem.Jak mogli być tak różni od pana i Klaudii, a przecież istnieli i żyli?- Miałem na ten temat własną teorię.Klaudia też.Ale główną rzeczą, którą wtedy odczuwałem, była rozpacz.W tej rozpaczy pojawiała się wciąż powracająca obawa, że zabiliśmy jedynego wampira, który był taki sam jak my, Lestata.A przecież wydawało się to nie do pomyślenia.Posiadał mądrość czarnoksiężnika, moc czarownicy.Można było dojść do wniosku, że być może udało mu się w jakiś sposób osiągnąć świadomy byt z identycznych sił, jakie rządziły tymi stworzeniami.Ale i on był tylko taki, jakim opisałem go wcześniej: pozbawiony tajemnicy, a w końcu i ograniczony.Chciałem zapomnieć, a jednocześnie bez przerwy myślałem tylko o nim, jakby te puste noce stworzone były właśnie po to, aby o nim myśleć.Czasami przyłapywałem się na tym, że tak wyraźnie jestem świadom jego osoby, jakby dopiero co wyszedł z pokoju, a jego głos jeszcze tu dźwięczał.W jakiś dziwny sposób znajdowałem w tym uspokojenie i często przypominałem sobie jego twarz.Nic taką, jaką pamiętałem z ostatniej nocy, podczas pożaru, ale tę z innych nocy, z tej ostatniej nocy, którą spędził z nami w domu, gdy niedbale stukał w klawisze szpinetu z głową przechyloną nieznacznie na bok.Gdy dostrzegłem, jak oddziaływają na mnie te marzenia, stwierdziłem, że choroba ta jest jednak silniejsza niż strach.Chciałem, aby żył! W czasie tych ciemnych nocy we wschodniej Europie Lestat był jedynym wampirem, jakiego znalazłem.Rozmyślania Klaudii były daleko bardziej praktycznej natury.Bezustannie kazała mi opowiadać o tej nocy w hotelu w Nowym Orleanie, kiedy to stała się wampirem.Nieustannie analizowała wszystko w poszukiwaniu jakiegoś śladu czy wskazówki, które mogłyby wytłumaczyć, dlaczego stworzenia, które tu spotykamy pozbawione są zupełnie duszy.Co by się stało, na przykład, gdyby po przekazaniu krwi Lestata położono Klaudię do grobu, gdyby leżała tam zamknięta aż do chwili, w której ponadnaturalne pragnienie krwi zmusiłoby ją do wyłamania kamiennego sklepienia, które ją więziło? Jaka wówczas byłaby jej dusza, wygłodzona do granic wytrzymałości? Być może jej ciało uratowałoby się jakoś, choć nic już nie pozostałoby z duszy.I tak oto błąkałaby się po omacku po świecie, siejąc spustoszenie, niczym stworzenia, które tu widzieliśmy.Tak właśnie ona to tłumaczyła.Kto je jednak stworzył, jak rozpoczęło się ich życie? Tego nie potrafiła wytłumaczyć i to właśnie dawało jej nadzieję na odkrycie, gdy ja z czystego wyczerpania nie miałem już żadnej.- Rozmnażają się nawzajem z siebie, to oczywiste, ale skąd to wszystko bierze początek? - pytała.Aż kiedyś, gdzieś na przedmieściach Wiednia, zadała mi pytanie, które nigdy przedtem nie przeszło jej przez usta.Dlaczego ja nie mogę uczynić tego, co Lestat uczynił z nami? Dlaczego ja nie mogę stworzyć nowego wampira? Nie wiem dlaczego, w pierwszej chwili nie zrozumiałem nawet jej pytania, a w szczególnym stanie, w jakim się wówczas znajdowałem, odczuwałem strach przed tym właśnie pytaniem, które było gorsze od każdego innego.Widzisz, nie rozumiałem czegoś w samym sobie.Samotność spowodowała, że rozmyślałem o takiej możliwości wiele lat przedtem, kiedy byłem oczarowany Babette Freniere.Trzymałem to jednak głęboko w sobie, jak jakąś nieczystą namiętność.Później unikałem mieszania się w życie ludzi śmiertelnych.Zabijałem tylko obcych, nieznajomych.Ten Anglik, Morgan, ponieważ znałem go, był zupełnie bezpieczny w moim towarzystwie i z mojej strony nic mu nie groziło, podobnie zresztą jak Babette.Oboje sprawiali mi zbyt wiele bólu.Nie mogłem nawet pomyśleć o tym, bym mógł sprowadzić na nich śmierć.Życie w śmierci, w cieniu śmierci - było potworne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript