[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Uwalniałem się od ciebie tylko wtedy, kiedy znajdowałaś się gdzieś bardzo daleko albo kiedy cię ignorowałem.Nawet teraz.trudno ci ufać.Jej śmiech był srebrzysty jak księżyc na niebie, ale skaziła go gorycz.- To bardziej przypominało zapasy z niedźwiedziem niż pociąganie za sznurki kukiełki.Czy chcesz mojej obietnicy, że już więcej nie będę tobą manipulowała? Daję ci ją.- Jej głos stwardniał, stając się podobny do kryształu.- Przysięgam nawet, że będę ci posłuszna jak jedna z Panien, jak gai'shain, jeśli zechcesz.tylko musisz.- Zrobiwszy głęboki wdech, zaczęła raz jeszcze, ciszej.- Proszę cię pokornie, byś pozwolił sobie pomagać.Lan zagapił się na nią zdumiony, Rand natomiast odniósł wrażenie, że oczy zaraz mu wyskoczą z orbit.- Przyjmę twą pomoc - odparł powoli.- I ja też przepraszam za okazywane ci grubiaństwo.- Podejrzewał, że nadal się nim manipuluje - zawsze, kiedy bywał nieuprzejmy, to miał ku temu powody - ale ona nie mogła.kłamać.Napięcie wyraźnie ją opuściło.Podeszła bliżej, by spojrzeć mu w twarz.- To, czego użyłeś do wybicia Psów Czarnego, nazywa się płomieniem stosu.Nadal wyczuwam tutaj jego osady.On też to czuł, podobne do zapachu, jaki pozostaje po świeżo upieczonym cieście wyniesionym z izby, albo do wspomnienia po czymś, co zostało nagle zabrane z zasięgu wzroku.- Od czasu Pęknięcia Świata nie wolno używać płomienia stosu.Biała Wieża zabrania nam się tego uczyć.Nawet Przeklęci i Pomiot Cienia używali go niechętnie podczas Wojny o Moc.- Zabronione? - spytał Rand, unosząc brew.- Widziałem raz, jak go użyłaś.- Światło księżyca było blade, więc nie mógł być tego pewien, ale wydało mu się, że jej twarz okryła się rumieńcem.Przynajmniej raz to ona została zbita z tropu.- Czasami trzeba robić to, co jest zabronione.- Jeśli nawet straciła głowę, jej głos tego nie zdradzał.- Jeśli coś zostaje zniszczone przez płomień stosu, to przestaje już istnieć przed momentem swojego zniszczenia, niczym nitka, która pali się, zanim dotknie jej płomień.Im większa jest siła płomienia stosu, tym głębiej w czas sięga owo nieistnienie.Najsilniejszy, jaki ja potrafię utworzyć, usuwa coś ze Wzoru na zaledwie kilka sekund wcześniej.Ty jesteś silniejszy.O wiele silniejszy.- Ale skoro to coś przestaje istnieć, zanim je zniszczysz.- Rand przeczesał włosy palcami, kompletnie skonsternowany.- Nie widzisz jeszcze, jakich to może przysporzyć kłopotów, jakie spowodować niebezpieczeństwa? Mat pamięta.jak widział Psa Czarnego, który przegryzł się przez drzwi, a przecież w drzwiach nie ma żadnego otworu.Mat już by nie żył, zanim bym do niego dotarła, gdyby pies rzeczywiście opryskał go śliną, tak jak to zapamiętał.Od momentu, od którego wymazałeś tego stwora z Wzoru, wszystko, co zrobił potem, już się nie zdarzyło.Pozostają tylko wspomnienia w pamięci tych, którzy coś widzieli albo czegoś doświadczyli.Realne jest tylko to, co stworzenie to zrobiło wcześniej.Kilka śladów po zębach na drzwiach i jedna kropla śliny, która padła na rękę Mata.- To mi się podoba - powiedział jej.- Dzięki temu Mat żyje.- 'To jest straszne, Rand.- W jej głos wkradł się natarczywy ton.- Jak myślisz, dlaczego nawet Przeklęci bali się go użyć? Pomyśl, jaki to może mieć wpływ na Wzór.jeśli pojedyncze pasmo, jeden człowiek, zostanie usunięty z wszystkich godzin albo dni, które już się utkały, niczym nitka częściowo wypruta z kawałka tkaniny.Fragmenty manuskryptów, które ocalały z Wojny o Moc powiadają, że kilka miast uległo całkowitemu zniszczeniu pod wpływem działania płomienia stosu, zanim obie strony uświadomiły sobie, czym to grozi.Setki tysięcy nitek wyciągniętych z Wzoru, które zniknęły z dni już minionych; a cokolwiek ci ludzie zrobili, pozostało nie zrobione, podobnie zresztą jak wszystkie wydarzenia i czyny innych będące skutkiem ich działań.Pozostały wspomnienia, ale nie zdarzenia.Nie da się zliczyć zmarszczek na powierzchni Wzoru.Sam Wzór omal się nie rozplótł.To mogło wywołać destrukcję wszystkiego, co istnieje.Świata, czasu, samego Stworzenia.Dreszcz, który przeszył Randa nie miał nic wspólnego z otaczającym go chłodem.- Nie mogę ci obiecać, że już więcej go nie użyję.Sama powiedziałaś, że bywają takie sytuacje, kiedy trzeba zrobić to, co jest zakazane.- Bynajmniej nie oczekiwałam, że mi obiecasz - odparła chłodno.Jej podniecenie opadało, powracała równowaga.- Ale musisz być ostrożny.Wróciła do słowa "musisz".- Dysponując takim sa'angrealem jak Callandor, mógłbyś zniszczyć całe miasto za pomocą płomienia stosu.We Wzorze mogłyby powstać zakłócenia sięgające wielu lat w przód.Kto wie, czy nadal tkałby się wokół ciebie, mimo że jesteś ta'veren, do czasu aż by się wszystko nie uspokoiło? Fakt, że jesteś ta'veren i to silnym, może być dodatkowym atutem, niezbędnym do odniesienia zwycięstwa, nawet podczas Ostatniej Bitwy.- Może i tak będzie - oznajmił ponuro.Bohaterowie kolejnych opowieści głosili, że interesuje ich tylko zwycięstwo albo śmierć.Wyglądało na to, że najlepszym, na co mógł liczyć, było zwycięstwo i śmierć.- Muszę sprawdzić, co się stało z pewną osobą - powiedział cicho.- Zobaczymy się rano.Gromadząc w swym wnętrzu Mac, życie i śmierć w wirujących warstwach, utworzył w powietrzu otwór wyższy od niego, wejście do czerni, przy której światło księżyca przypominało dzień.Asmodean nazywał to bramą.- Co to jest? - wykrztusiła Moiraine.- Jak już coś raz zrobię, to potem pamiętam, jak tego dokonałem.W większości przypadków.Nie była to żadna odpowiedź, ale nadszedł czas na sprawdzenie wartości przysiąg Moiraine.Nie mogła kłamać, ale z kolei Aes Sedai potrafiły doszukiwać się szczelin nawet w litym kamieniu.- Zostaw dzisiaj Mata w spokoju.I nie próbuj odebrać mu medalionu.- Medalion powinna zbadać Wieża, Rand.To na pewno jakiś ter'angreal, ale nie znaleziono dotąd żadnego, który.- Nieważne, co to jest - przerwał jej stanowczo stanowi jego własność.Zostawisz mu go.Przez chwilę najwyraźniej walczyła z sobą; sztywniały jej plecy i powoli unosiła głowę, by spojrzeć mu w twarz.Nie była przyzwyczajona do rozkazów wydawanych jej przez kogoś innego niż Siuan Sanche, Rand zaś był gotów się założyć, że nawet poleceń Amyrlin nie przyjmowała bez targów.W końcu kiwnęła głową, a nawet wykonała coś na kształt ukłonu.- Jak sobie życzysz, Rand.Medalion należy do niego.Samodzielne uczenie się czegoś takiego jak płomień stosu może się równać samobójstwu, a śmierci Uzdrowić się nie da.-Tym razem nie kryło się za tym szyderstwo.- Do zobaczenia rano.Kiedy wyszła, Lan ruszył jej śladem, obdarzając Randa dziwnym spojrzeniem, wyraz jego twarzy pozostał nieodgadniony; raczej nie mógł być zachwycony takim obrotem spraw
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|