[ Pobierz całość w formacie PDF ] .W końcu spadnie, powiedziała sobie Ann.A jeśli załamie się nad ich pojazdem, z pewnością ich wszystkich zabije.To było całkiem możliwe - a nawet bardzo możliwe.Oceniając po przelotnych mignięciach północnej ściany, mieli pięćdziesiąt procent szans na ocalenie.Jednak tam było prawdopodobnie gorzej, północną ścianę bowiem podcięła powódź, podczas gdy południowa ściana została usunięta przez ławę, po której jechali.Południowe urwiska powinny więc być trochę bardziej stabilne.Nagle spojrzenie Ann przyciągnęło coś, co działo się wprost przed nią.Na górze rzeczywiście załamywała się południowa ściana, spadając w wielkich skalnych warstwach.Podstawa urwiska wybuchła nagle w chmurze pyłu, która rozkwitła nad osypiskiem, i wyższe części skalnej ściany ześlizgnęły się w dół w tę nową chmurę pyłu, po czym zniknęły.Po sekundzie cała masa ponownie się pojawiła, lecąc w linii poziomej z chmury.Niesamowity widok! Huk był wręcz bolesny, nawet wewnątrz pojazdu; potem Ann zauważyła już tylko długie, powolne obsuwanie się ziemi.Fragmenty spadały w płynącą wodę, skały kruszyły lód i blokowały pędzącą powódź.Ta nagle powstała zapora rozcięła gnający potok na kilka strumyków, które popłynęły w dół kanionu.Woda zaczęła przybierać.Ann obserwowała lodowy pokład linii brzegowej przed pęknięciem, a potem bryły lodu, wpadające w morze czarnej, parującej i syczącej wody, która podnosiła się szybko w kierunku roverów.To nas pochłonie, pomyślała Ann, jeśli ziemia będzie się obsuwała wystarczająco długo.Chwilę patrzyła bezmyślnie na długie czarne zbocze widoczne nad wodą.Ale muł nadal się podnosił.Jak gdyby to był wyścig.Balia Wielkiego Człowieka, która przelewała się, ponieważ stale dolewano do niej nowe wiadra wody.Widząc szybkość, z jaką podnosi się jezioro, Ann dodała kilka punktów do swoich obliczeń.Czuła się jakoś osobliwie, jakby porażona, myślała chaotycznie, choć w jakimś dziwnym znaczeniu tego słowa była absolutnie spokojna.Ogarnęła ją całkowita obojętność wobec siebie samej i własnego losu; właściwie nie obchodziło jej, czy tama pęknie, zanim powódź sięgnie ich pojazdów.A w tym przytłaczającym ryku Ann nie czuła również najmniejszej potrzeby, aby przekazać innym swoją opinię w tej kwestii; wydawało jej się to niemożliwe.Stwierdziła, że w myślach wręcz zachęca powódź do ruchu w ich kierunku.Jak gdyby woda mogła się im dobrze przysłużyć.Niespodziewanie zapora ze skalnym obsuwem zniknęła pod odbarwioną papką i woda potoczyła się w dół strumienia.Krótkotrwałe jeziorko majestatycznie się załamało i zaczęło szybko spływać.Ann widziała, jak lodowe bryły na jego powierzchni obijają się o siebie z hałasem - zderzając się ze sobą łoskotały i grzmiały, potem lekko podskakiwały jak korek lub strzelały wysoko w górę.Powietrze zawibrowało od strasznego huku, zewsząd rozległ się potężny ryk spadających skał.Hałas z pewnością znacznie przekraczał sto decybeli.Ann zatkała uszy palcami.Pojazd podskakiwał w górę i w dół.Dostrzegła, jak z dalszych skalnych stoków również obsuwa się ziemia; bez wątpienia podmywał je nagły przypływ wody.Potop wywoływał kolejne lawiny i tak bez końca, aż w pewnej chwili Ann odniosła wrażenie, że już cały kanion wypełnił się wodą.Pomyślała, że w tym hałasie i wiecznej wibracji ich maleńkie łaziki nie mają szans na ocalenie.Podróżnicy trzymali się kurczowo poręczy foteli albo leżeli na podłodze jak Ann; byli dziwnie osamotnieni w tym niesamowitym ryku, a ich żyły zdawały się pompować straszliwą mieszaninę lodu i adrenaliny; nawet sama Ann, która dotąd pozornie o nic nie dbała, uświadomiła sobie nagle, że jej oddech jest krótki, a mięśnie napięte.Kiedy dokoła na tyle się uciszyło, by ludzie mogli usłyszeć własne krzyki, wszyscy poprosili Ann, aby opowiedziała im, co się zdarzyło wcześniej.Ona jednak nadal tępo patrzyła przez okno, ignorując pytania.Była bardzo zdziwiona, ponieważ - przynajmniej w tej chwili - wydawało się, że najwyraźniej uda im się przeżyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|