[ Pobierz całość w formacie PDF ] .A tymczasemwzrastał jego niepokój - i słusznie.Miał on z początku nadzieję,że Kurcewiczowa z Heleną, jeśli tylko kniahini potrafi wyprawićBohuna, zjadą zaraz do Aubniów, a teraz i ta nadzieja zgasła.Słota zepsuła drogi, step na kilka mil, po obu brzegach Suły, stałsię ogromnym begniskiem, na przebycie którego trzeba byłoczekać, póki wiosenne gorące słońce nie wyssie zbytku wód iwilgoci.Przez cały ten czas Helena miała pozostawać pod opieką,której Skrzetuski nie ufał, w prawdziwym wilczym gniezdzie,wśród ludzi nieokrzesanych, dzikich, a Skrzetuskiemuniechętnych.Wprawdzie dla własnego dobra powinni mu byliHenryk SienkiewiczOgniem i mieczem 90słowa dotrzymać i prawie nie mieli innej drogi - ale któż mógłodgadnąć, co wymyślą, na co się odważą, zwłaszcza gdy ciążyłnad nimi straszliwy watażka, którego widocznie i kochali, i balisię jednocześnie.Aatwo by mu przyszło zmusić ich do oddania mudziewczyny, bo nierzadkie były i podobne wypadki.Tak samoswego czasu towarzysz nieszczęsnego Nalewajki, Aoboda, zmusiłpanią Poplińską, by mu oddała za żonę swą wychowankę, choćdziewczyna była szlachcianką dobrego rodu i chociaż z całejduszy nienawidziła watażki.A jeśli było prawdą, co mówiono oniezmiernych bogactwach Bohuna, to przecie mógł im idziewczynę, i utratę Rozłogów zapłacić.A potem co? Potem -myślał p.Skrzetuski - doniosą mi szyderczo, że jest , a sami umkną gdzieś w puszcze litewskie lubmazowieckie, gdzie ich nawet książęca potężna ręka niedosięgnie. Pan Skrzetuski trząsł się jak w febrze na tę myśl,targał się jak wilk na łańcuchu, żałował swego rycerskiego słowadanego kniahini - i nie wiedział, co ma począć.A był to człowiek,który nierad pozwalał się ciągnąć za brodę wypadkom.W jegonaturze leżała wielka przedsiębiorczość i energia.Nie czekał onna to,co mu los zdarzy; wolał los brać za kark i zmuszać, byzdarzał fortunnie - dlatego trudniej mu było niż komu innemusiedzieć z założonymi rękoma w Aubniach.Postanowił więcdziałać.Miał on pacholika Rzędziana, szlachcica chodaczkowegoz Podlasia, lat szesnastu, ale franta kutego na cztery nogi, którymniejeden stary wyga nie mógł iść o lepsze, i tego postanowiłwysłać do Heleny oraz na przeszpiegi.Skończył się też był luty;deszcze przestały lać, marzec zapowiadał się dość pogodnie idrogi musiały się nieco poprawić.Wybierał się więc Rzędzian wdrogę.Pan Skrzetuski zaopatrzył go w list, papier, pióra i flaszkęinkaustu, której kazał mu jak oka w głowie pilnować, bopamiętał, że tych rzeczy nie masz w Rozłogach.Miał takżechłopak polecenie, by nie powiadał, od kogo jest, by udawał, żedo Czehryna jedzie, i pilnie na wszystko zwracał oko, a zwłaszczaHenryk SienkiewiczOgniem i mieczem 91wywiedział się dobrze o Bohunie, gdzie jest i co porabia.Rzędzian nie dał sobie dwa razy instrukcji powtarzać, czapkę nabakier nasunął, nahajem świsnął i pojechał.Dla pana Skrzetuskiego rozpoczęły się ciężkie dni oczekiwania.Dla zabicia czasu ścinał się w palcaty z panem Wołodyjowskim,wielkim mistrzem w tej sztuce, lub dzirytem do pierścieniarzucał.Zdarzył się też w Aubniach wypadek, którego namiestniko mało zdrowiem nie przypłacił.Pewnego dnia niedzwiedz,zerwawszy się z łańcucha na podwórcu zamkowym, poszczerbiłdwóch masztalerzy, popłoszył konie pana komisarzaChlebowskiego i na koniec rzucił się na namiestnika, któren szedłwłaśnie z cekhauzu do księcia, bez szabli przy boku, mając w rękutylko lekki nadziak z mosiężną główką.Namiestnik byłby zginąłniezawodnie, gdyby nie pan Longin, który ujrzawszy z cekhauzu,co się dzieje, porwał za swój Zerwikaptur i przybiegł na ratunek.Pan Longin okazał się w zupełności godnym potomkiem przodkaStowejki, gdyż w oczach całego dworu odwalił jednym zamachemłeb niedzwiedziowi wraz z łapą, któren to dowód nadzwyczajnejsiły podziwiał z okna sam książę i wprowadził następnie panaLongina do pokojów księżny, gdzie Anusia Borzobohata takwabiła go oczkiem, że nazajutrz musiał iść do spowiedzi inastępnie przez trzy dni nie pokazywał się w zamku, póki żarliwąmodlitwą wszelkich pokus nie odpędził.Tymczasem upłynęło dni dziesięć, a Rzędziana nie było widać zpowrotem.Nasz pan Jan schudł z oczekiwania i tak wymizerniał,że aż Anusia poczęła się wypytywać przez posły, co mu jest - aCarboni, doktor książęcy, zapisał mu jakąś driakiew namelancholię.Ale innej on driakwi potrzebował, gdyż dniem inocą o swojej kniaziównie rozmyślał - i czuł coraz mocniej, że tonie żadne płoche uczucie zagniezdziło się w jego sercu, ale miłośćwielka, która musi być zaspokojona, bo inaczej pierś ludzką jaksłabe naczynie rozsadzić gotowa.Aatwo więc sobie wyobrazić radość pana Jana, gdy pewnego dniaHenryk SienkiewiczOgniem i mieczem 92o świcie wszedł do jego kwatery Rzędzian, zabłocony, zmęczony,wymizerowany, ale wesół i z dobrą wieścią wypisaną na czole
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmikr.xlx.pl
|