Wątki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolejne zdarzenia wynikały moim zdaniem z tego, że Percy chciał przeprosić za swój wybryk - wiem, że trudno w to uwierzyć, ale tego dnia był naprawdę w wyśmienitym humorze.Jeśli mam rację, potwierdza to tylko prawdziwość zasłyszanego przeze mnie niegdyś starego cynicznego powiedzonka, które głosiło, że żaden dobry uczynek nie pozostaje bez kary.Pamięta­cie, jak zauważyłem, że ścigając mysz uciekającą do izolatki, jeszcze przed przyjazdem Delacroix, Percy przebiegł zbyt blisko celi Prezesa? Groziło to poważnymi konsekwencjami i dlatego właśnie Zielona Mila była taka szeroka; kiedy człowiek szedł samym środkiem, nikt nie mógł go dosięgnąć zza krat.Prezes nie zrobił oczywiście Percy’emu nic złego, pamiętam jednak, jak pomyślałem, że Arlen Bitterbuck mógłby spróbować.Po prostu żeby dać mu nauczkę.Prezesa i Wodza nie było już wśród nas, ich miejsce zajął jednak Dziki Bill Wharton.Był gorzej wychowany niż Prezes i Wódz razem wzięci i śledził nasze skromne popisy w nadziei, że samemu uda mu się wystąpić w głównej roli.Taka okazja nadarzyła się dzięki uprzejmości Percy’ego Wetmore’a.- Hej, Del! - zawołał wesoło Percy, ruszając za Brutalem i Delacroix i zupełnie nieświadomie stąpając o wiele za blisko tej strony Zielonej Mili, po której znajdowała się cela Whartona.- Hej, ty głupi gnojku, nie miałem wcale złych zamiarów.Nic ci się nie sta.Wharton zerwał się w mgnieniu oka z pryczy i stanął przy kratach - w całej mojej karierze strażnika nigdy nie widziałem, żeby ktoś poruszał się tak szybko; obejmuje to również nie­których wysportowanych młodych ludzi, z którymi ja i Brutal mieliśmy później do czynienia w poprawczaku.Wysunął ręce przez kraty, złapał Percy’ego najpierw za ramiona, a potem za gardło i przyciągnął do drzwi celi.Percy zakwiczał niczym zarzynane prosię i zobaczyłem w jego oczach, że spodziewa się najgorszego.- Jakiś ty słodki - szepnął Wharton, po czym trzymając go jedną ręką za gardło, drugą zmierzwił mu włosy.- Co za loki - stwierdził kpiącym tonem.- Jak u panienki.Wolałbym chyba ładować cię w tyłek, niż posuwać twoją siostrę w cip­kę - dodał, po czym autentycznie pocałował go w ucho.Mam wrażenie, że Percy - który, pamiętacie, skatował Delacroix, kiedy ten przypadkowo dotknął jego krocza - wiedział dokładnie, co się dzieje.Wątpię, żeby chciał to wie­dzieć, ale wiedział.Cała krew odpłynęła mu z twarzy, a na policzkach wystąpiły podobne do znamion plamy.W szeroko otwartych oczach stanęły łzy, a z kącika drżących ust popłynęła strużka śliny.Wszystko to stało się bardzo szybko - cały incydent nie trwał, moim zdaniem, nawet dziesięciu sekund.Harry i ja ruszyliśmy do przodu z podniesionymi pałkami.Dean wyciągnął pistolet.Zanim jednak zdążyliśmy cokolwiek zrobić, Wharton puścił Percy’ego i dał krok do tyłu, podnosząc w górę ręce i szczerząc w uśmiechu swoje poczerniałe zęby.- Puściłem go.Żartowałem tylko i już go puściłem - powiedział szybko.- Waszemu pięknisiowi nie spadł nawet włos z głowy, więc nie zamykajcie mnie znowu w tej waszej przeklętej izolatce.Percy Wetmore przebiegł na ukos Zieloną Milę i przywarł do prętów celi po drugiej stronie.Oddychał tak szybko i głośno, że brzmiało to prawie jak łkanie.Nareszcie dostał nauczkę, żeby trzymać się środka Zielonej Mili, z daleka od zdradzieckich czyhających z boku pułapek, z daleka od zębów, które gryzą, i pazurów, które drapią.Miałem wrażenie, że zapamięta tę lekcję lepiej niż wszystkie rady, których udzielaliśmy mu po naszych próbach.Na jego twarzy malowało się skrajne przera­żenie, a włosy, o które tak bardzo dbał, sterczały każdy w inną stronę po raz pierwszy, odkąd go poznałem.Wyglądał jak ktoś, kto o mało nie padł ofiarą gwałtu.Wszyscy zamarliśmy w miejscu; jedynym dźwiękiem, do­chodzącym do nas w przejmującej ciszy, był świszczący, podob­ny do szlochu oddech Percy’ego.Nagle przerwał ją rechotliwy śmiech, tak niespodziewany i szalony w swoim brzmieniu, że poczułem, jak przechodzi mi po plecach dreszcz.Wharton, pomyślałem w pierwszej chwili, ale to nie był on.W otwartych drzwiach swojej celi stał Eduard Delacroix.Stał i pokazywał palcem Percy’ego.Mysz usiadła mu z powrotem na ramieniu i Delacroix wyglądał z nią jak mały złośliwy czarownik ze swoim skrzatem.- Patrzcie na niego, zeszczał się w spodnie! - ryczał.- Popatrzcie, co się przytrafiło temu ważniakowi! Okłada innych pałą, mais oui jakiś mauvais homme, ale kiedy ktoś go dotknie, leje w portki jak dziecko!Śmiał się i pokazywał go palcem, wyładowując w tym jednym ataku szyderczego śmiechu cały swój strach i nienawiść do Wetmore’a.Percy spiorunował go wzrokiem, najwyraźniej jednak nie potrafił wykrztusić z siebie ani jednego słowa.Wharton podszedł z powrotem do krat i przyjrzał się ciemnej plamie na jego spodniach.Była mała, lecz widoczna i nie ulegało wątpliwości, skąd się wzięła.Wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Ktoś musi kupić temu twardzielowi pieluszkę - oznajmił i tłumiąc śmiech, usiadł z powrotem na pryczy.Brutal ruszył w stronę Delacroix, ale zanim tam dotarł, Francuz dał nurka do celi i położył się na pryczy.Wyciągnąłem rękę i dotknąłem ramienia Wetmore’a.- Percy.- zacząłem i tyle mniej więcej zdążyłem powie­dzieć.Percy oprzytomniał i strącił moją dłoń.Spojrzał w dół na przód swoich spodni, zobaczył rozszerzającą się plamę i oblał się ciemnym krwistym rumieńcem.Popatrzył z powrotem na mnie, a potem na Harry’ego i Deana.Pamiętam, że dziękowa­łem Bogu, iż stary Tu-Tut już sobie poszedł.Gdyby został razem z nami, całe Cold Mountain wiedziałoby nazajutrz, co się stało.A biorąc pod uwagę nazwisko Percy’ego - niezbyt w tym kontekście fortunne[1] - historię powtarzano by z radoś­cią przez długie lata.- Jeśli któryś z was piśnie choćby słówko, za tydzień będzie stał w kolejce do garkuchni - syknął.W innych okolicznościach strzeliłbym go może w pysk za podobną odzywkę, ale teraz zrobiło mi się go tylko żal [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl
  • Powered by MyScript